niedziela, 6 lipca 2008

Sobota w Gnieźnie i okolicach

Zupełnie spontaniczny wyjazd do Gniezna. Zdecydowałem się o 10h26, a o 11.10 miałem pociąg. Na szczęście zdążyłem. Jeszcze przez SMS-y zdążyłem sobie zapewnić towarzystwo i pojechałem. Z rowerem oczywiście!



Towarzystwo w pociągu. To nie to, które sobie smsowo umówiłem. Oni również byli bardzo spontaniczni, zwłaszcza przy wysiadaniu z pociągu. Jeden nie zdążył;)

Nie wiedziałem, że ludzie nadal stawiają takie gargamele. Z daleka jeszcze się zastanawiałem, że może to kościół taki jakiś. Nie, to dom mieszkalny. Cóż "- Trzeba mieć fantazję, dziadku. - Fantazję i pieniądze synku." A także brak gustu i dobrego smaku.
Powoli w kierunku celu. Wieś od której nazwę przyjęło jezioro (a może było odwrotnie). Jezioro Wierzbiczańskie (ale do niego jeszcze spory kawałek drogi).

Ten ogon na trasie dzielnie trzymał się za mną. Czasem bliżej, a czasem dalej, ale ogólnie nie dał się zgubić przez kilka godzin. ;)

Pozostałości jakiegoś wiatraku w Jankowie Dolnym (tak sądzę). Z moich okolic to ja znam jedynie wiatraki drewniane (tzw. koźlaki).

Prawie jak na Warmii. Po prostu pięknie.

Katedra w Gnieźnie (przy wyjściu z restauracji Adalbertus - niekoniecznie polecam).

Gdzieś w drodze powrotnej. Zdjęcie z pociągu.

Pełnia szczęścia, choć łeb spalony. Siedzę w wagonie na peronie w Gnieźnie (tuż przed odjazdem).

Koszt wyjazdu około 25 złotych. Zmęczenie i zadowolenie - bezcenne.

2 komentarze:

Konrad pisze...

domek fantastyczny! :) polecam zajrzeć na stronę: http://raider55.blox.pl/html i podesłać.

biazol pisze...

Podesłałem im moje zdjęcie, a potem przeglądałem tamten blog i okazało się, że już mają to cudo.