czwartek, 31 grudnia 2009

Ostatnio...

bardzo chodzi mi to w głowie, a ponieważ nie mogę zapamiętać nazwy, więc wrzucę tutaj.

środa, 30 grudnia 2009

Plagi internetowe

Plagi internetowe. Jest ich wiele. Ostatnio zwłaszcza dwie występuję niezwykle często w internecie. Pierwsza plaga - niewłaściwe używanie wyrazów przynajmniej i bynajmniej - najczęściej objawia się na forach internetowych. Drugą plagę - niewłaściwe użycie wyrazu funkcjonalność zamiast funkcja - często można zaobserwować na portalach IT (czytuję głównie www.dobreprogramy.pl i www.osnews.pl).

Nie ma sensu wyważać otwartych drzwi, więc zacytuję Nowy słownik poprawnej polszczyzny PWN (pod red. Andrzeja Markowskiego, Warszawa 2002):

bynajmniej - partykuła przecząca; wcale, zupełnie, ani trochę. # Używane niemal wyłącznie z przeczeniem w zestawieniu: bynajmniej nie. Np.: Bynajmniej nie jest ciepło. Jest to cel odległy, ale bynajmniej nie nierealny. Ruchy miała szybkie, lecz bynajmniej nie chaotyczne. # Błędne w zn. 'przynajmniej, chociaż'. Np.: Bynajmniej jest tu ciepło. Poprawnie: Przynajmniej jest tu ciepło. Pani mnie bynajmniej rozumie. Poprawnie: Pani mnie chociaż rozumie.

przynajmniej - partykuła podkreślająca, że to, o czym mówi wypowiedzenie, jest koniecznym minimum tego, czego ktoś oczekiwał; co najmniej, chociaż: Przynajmniej tobie się udało. Poczekajmy przynajmniej godzinę. Nie jest tu ładnie, ale przynajmniej ciepło.

A teraz para funkcja - funkcjonalność.

funkcja - 1. "działanie, rola": Funkcja wychowawcza, dydaktyczna. # F. czegoś: Funkcja wyrazu w zdaniu. Opiekuńcza funkcja szkoły. Funkcja, lepiej: czynność, działanie, narządów wewnętrznych, np. serca. # erud. coś jest funkcją czegoś 'coś wynika z (działania) czegoś': Ład przestrzenny jest funkcją tego, jakie jest środowisko przyrodnicze. 2. "praca, obowiązki, stanowisko": Odpowiedzialna funkcja. Funkcja społeczna. Pełnić, oficj. sprawować, oficj. piastować (nie: zajmować) jakąś funkcję. Powierzyć komuś jakąś funkcję. Zwolnić, odwołać (nie: zdjąć) kogoś z (pełnienia) funkcji. # F. kogoś: Funkcja przewodniczącego, kierownika, dużurnego.

I w tym znaczeniu ludzie piszący dla portali IT używają wyrazu funkcjonalność:

"Gears wykorzystywane jest obecnie m.in. w aplikacjach takich jak Google Docs czy Wordpress (opcjonalnie). Umożliwia proste lokalne cache’owanie danych, daje funkcjonalność drag&drop oraz ogólnie zwiększa szybkość działania aplikacji internetowych upodabniając je bardziej do tych znanych z pulpitu."
[źródło]

Na szczęście jest coraz lepiej i można spotkać prawidłowe przykłady:
"Po za nowymi funkcjami programu w dzienniku zmian znalazły się poprawki dla 44 błędów."
[źródło]
Chociaż i tutaj można byłoby się przyczepić, bo czyż nie wystarczyłoby napisać poprawki 44 błędów?

Ogólnie można to podsumować tak: jeśli jakiś program ma dużo funkcji, to jest to program funkcjonalny, a jeśli w dodatku dobrze funkcjonuje (czyli np. nie wiesza się), to jego cechą jest funkcjonalność. Ale to tylko teoria, bo w praktyce dużo funkcji przekłada się na stopień skomplikowania programu, a wtedy nie jest on już funkcjonalny (przynajmniej nie dla zwykłego użyszkodnika), a zbyt skomplikowany, przez co nieużyteczny.

Plag internetowych (językowych oraz innych) jest nieskończenie wiele. Może macie jakieś własne ulubione?

niedziela, 27 grudnia 2009

Koniec świąt cz. 1

Koniec świąt, choinka niewyniesiona, postoi jeszcze trochę, aż do wizyty przedstawiciela handlowego czarnej mafii.
Ileś wypadków na drogach, ileś zamarznięć, ileś hektolitrów alkoholu mniej-więcej (w sklepach-w żyłach). Ileś tysięcy karpi mniej w stawach.
3 kilo na plusie, tyle podobno tyje przeciętny Polak przez święta (tak mi powiedziała Bo).

Teraz jeszcze Sylwester (i dlatego będzie cz. 2).

niedziela, 20 grudnia 2009

Mikołaj vs. Gwiazdor?

Miałem sam o tym napisać, ale kiedy w sobotę czekałem na Szamarzewie na uczelni, w ręce wpadła mi gazetka wydawana przez studentów - "BUC" (Bardzo Uniwersyteckie Czasopismo, nr 43, grudzień 2009), a w nim taki oto artykuł:Od siebie dodam, że jak byłem w wieku, kiedy jeszcze się rysowało na zajęciach w szkole, to Św. Mikołaja obowiązkowo przedstawialiśmy jako dziadka w biskupiej mitrze i z pastorałem. Faktycznie, wizerunek św. Mikołaja, jakiego znamy dzisiaj, został wylansowany przez Coca-Colę (czego jej nigdy nie wybaczę).

EDIT: Pani Upanicz, przyszła dziennikarka, a nie wie, że:
- mass media - piszemy bez łącznika,
- świnka skarbonka - piszemy bez łącznika,
- zwyczaj chrześcijańsko-pogański - piszemy z łącznikiem, a nie z myślnikiem (ale to akurat może być błąd operatora),
- nie ma chyba takiego określenia "biało-brodaty" (pomijając niepotrzebny dywiz), tylko "białobrody".
Jest: "Wszystko za sprawą dwóch jegomości"
Powinno być: Wszystko za sprawą dwóch jegomościów.
Nie piszemy: XIX-wieczny, piszemy: dziewiętnastowieczny.

Inne:
- czy św. Mikołaj może "zagościć totalnie"?
- Historia Mikołaja sięga ok. 300 roku, kiedy to biskup Miry rozdał majątek biednym, stając się pierwowzorem wręczania prezentów" - czy biskup może stać się pierwowzorem? Może raczej dać przykład.

Więcej nie chciało mi się szukać, ale może ktoś z Was się czegoś jeszcze dopatrzył?
A u Was kto i kiedy przynosi prezenty?

czwartek, 17 grudnia 2009

"Na całej połaci śnieg"

Wstaję rano (no, takie "moje" rano), odbieram mejle. Mam wiadomość od Elise, koleżanki z pracy: Do Paryża też przyszła zima.
W rewanżu, wyskakuję na balkon w piżamie, trzaskam fotę i wysyłam
A potem jeszcze Szłorc przysyła zdjęcię z FDM.
Na całej połaci śnieg A.M.Jopek J.Przybora

wtorek, 15 grudnia 2009

Nieruchomości III

Na dzień dobry dostałem mandat na 100 zł i 1 pkt. karny. Pierwsze w życiu. Kfuck!

Potem pojechałem na rozmowę do agencji nieruchomości. Rozmawiałem z panią przez godzinę. A właściwie to ona mówiła. Zobaczymy. Ma zadzwonić. Warunki w miarę OK.

Po rozmowie pojechałem kupić książkę do księgarni PWN na ul. Wodnej. Dupa. Od 1 grudnia księgarnia przeniesiona na ul. Mielżyńskiego (w miejsce dawnej Kapitałki - tak dla wiadomości). Ale dzięki temu zauważyłem "nowy" (nowy dla mnie) punkt na mapie Poznania - Café de Paris.Podchodzę bliżejŁał! Myślę sobie - No nieźle. Wchodzę, uśmiecham się do panienki i pytam czy mają Leffe'a. Czy co mają? Twarz panienki przybiera kształt znaku zapytania. Takie piwo - belgijskie - bardzo dobre i bardzo popularne. Nie, nie mają. Popatrzyłem. Zapytałem się od kiedy funkcjonują. Od marca. A piwa mają od września (pewnie na studentów liczyli). Życzyłem powodzenia i wyszedłem.
Sukcesu im nie wróżę. Klimatu nie ma. Nie mogli się zdecydować na profil (paryska kawiarnia, a piwo belgijskie? - takie rzeczy tylko w Paryżu, no i nie mają Leffe'a). Panienka chyba po francusku to tylko "żetem" zna (a w sumie, szkoda, że nie zagaiłem po francusku). No i ostatnia rzecz - pisze się Café de Paris /kafe d pari/, a nie Cafe de Paris /kaf d pari/.

Po przeciwnej stronie jest mała Barcelona, ale oceny się nie podejmuję, bo z Barcelony najlepsze wspomnienie przywiozłem o ichnim lajtowym, limonkowym piwie, które ratowało w upały.A na rynku jarmark przedświateczny (ale dużo skromniejszy niż na La Defense).

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Idą święta

czyli:
Karpiu giń w imię tradycji!

sobota, 12 grudnia 2009

Studia w Łodzi

Zacznę od Łodzi.
Pierwszy raz od czasów liceum (kiedy pojechaliśmy całą klasą z wychowawcą na wystawę zdjęć National Geographic) odwiedziłem to miasto. Wjechałem od strony Zgierza. Nie wiem, może źle trafiłem, bo miasto absolutnie mnie nie zachwyciło. Prawda, Manufaktura robi dobre wrażenie, ale jest ono zupełnie zniszczone przez stan dróg w mieście - porażka! No i do tego dochodzą zaniedbane kamienice i syfiaste podwórka.

Studia podyplomowe.
Euh, to chyba nie jest rzecz, która mnie bardzo pasjonuje. Spodziewałem się czegoś innego. Ale jak się postaram, to dam radę i będę adminem Linuksa.

Komentarz wideło

poniedziałek, 30 listopada 2009

Kto mówi prawdę?

Staropolskie przysłowie mówi: Cyganka prawdę ci powie. W Brunecie wieczorową porą też się chyba ten tekst pojawił.
A ja Wam dzisiaj powiem, kto mówi prawdę! Twoja eks ci prawdę powie!

A jest tak.
Wyglądam ostatnio jak... wyglądam. Ważę o kilka kilogramów za dużo i próbuję to zmienić. Ale oczywiście wszyscy próbują być mili i mówią: dobrze wyglądasz, zmężniałeś itd.
A dzisiaj spotkałem eks i mi powiedziała wprost, że utyłem :] Ale nawet ona nie chciała mi wierzyć, kiedy powiedziałem jej, ile ważę ;]

PS Agentem nieruchomości nie będę. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.

piątek, 27 listopada 2009

A...

Paryż już pewnie świątecznie wystrojony...

wtorek, 24 listopada 2009

Nieruchomości II

Dzisiaj miałem drugą rozmowę w innym biurze pośrednictwa nieruchomości. Standard biura o wiele wyższy, panie właścicielki bardzo miłe. Warunki pracy niewiele, ale lepsze. Tylko teraz to ja czekam na telefon i wtedy dopiero będę mógł zdecydować czy biorę, czy też nie.

poniedziałek, 23 listopada 2009

Nieruchomości

Kuszą, kuszą.
Dzisiaj miałem jedną rozmowę i w sumie teraz zależy ode mnie czy przyjmę tę pracę (umowa zlecenie). A jutro rano mam następną rozmowę.

czwartek, 19 listopada 2009

A może agent nieruchomości?

W poniedziałek zaniosłem osobiście CV i LM do agencji nieruchomości. Nawet jeśli nie ma to lepszego przebicia niż aplikacja wysłana mejlem, to przynajmniej ja zobaczę na własne oczy miejsce pracy.
Dzisiaj zadzwoniła pani i zapytała czy możemy się jutro spotkać. Akurat dla mnie ten piątek to średnio, więc zaproponowałem przyszły tydzień. Umówiliśmy się na wtorek.

środa, 18 listopada 2009

Powiatowy Urząd Bezrobocia, odc. 3

W POPRZEDNIM ODCINKU
Nasz bohater - pan Nikt - rejestruje się jako bezrobotny w urzędzie. Są problemy z uznaniem dyplomu zagranicznej uczelni. Rejestrują go (tak mu mówią) jako "pracownika biurowego z wykształceniem średnim".

ODCINEK TRZECI
Po miesiącu pan Nikt stawia się w urzędzie, aby potwierdzić, że nadal nie zmienił się jego status. Dostaje wydruk ofert pracy. Nie znajduje nic dla siebie, bo nie jest brukarzem, sprzedawczynią, kierowcą ani księgową. Od pani na stanowisku dziesiątym (znacznie bardziej sympatyczna od tej z rejestracji) dowiaduje się, że nie jest wpisany nawet jako osoba z wyższym wykształceniem, ale z podstawowym - bo nie przyniósł świadectwa maturalnego. W adnotacjach nadal jest wpis, że ma dyplom zagranicznej uczelni.
Pan Nikt grzecznie pyta, czy wyjaśniła się sprawa, czy pan radca prawny coś zasugerował. Pani go odsyła do stanowisk Rejestracji. Żeby się do nich dostać trzeba swoje odczekać w kolejce do Informacji. Po czterdziestu minutach oczekiwania, bohater dostaje się przed oblicze pani z Informacji (ale niekoniecznie z informacjami). Wykłada ponownie swój przypadek i pyta czy coś się zmieniło. Pani z Informacji spogląda w jego akta na ekranie komputera i potwierdza, że nadal jest wpisane wykształcenie podstawowe, a w adnotacjach, że ma dyplom uczelni zagranicznej uznawany w Polsce. Ale dlaczego wpis w wykształceniu nie został zmieniony, to ona nie wie i chyba nie zamierza się dowiedzieć. Pan Nikt odchodzi od Informacji bez informacji. Prawdę mówiąc on też ma to gdzieś - wie, że o jego interesy najlepiej może zadbać tylko on sam.

Wieczorem, pan Nikt przegląda "Gazetę Wyborczą". Trafia na listy do redakcji. Jeden z nich szczególnie go zainteresował. Przeczytał i odetchnął z ulgą: - Nie jestem sam - pomyślał.

poniedziałek, 16 listopada 2009

Kazik Staszewski w Poznaniu

Niedawno był z Kultem na koncercie, a dzisiaj przyjechał promować książkę KULT. Biała księga, czyli wszystko i wszystkim. Tej książki jeszcze nie mam, ale Gwiazdor przyniesie mam nadzieję. Ja podsunąłem poprzednią książkę, czyli Niepiosenki (zbiór felietonów, które ukazywały się od kilkunastu lat w różnych czasopismach). Niestety, moje zdjęcie z Kazikiem nie jest udane (prześwietlone), więc dupa. Mam tylko to :D

czwartek, 12 listopada 2009

Moje licealne miasto

czyli Jarocin.
Pojawiłem się w nim pierwszy raz od 3 lat (tak mi się wydaje, spotkanie klasowe w 2006 roku, porobiłem się;)). Trochę się zmieniło, ale w sumie niewiele. Przede wszystkim zmieniło się w moim wyobrażeniu. W ciągu czterdziestu minut przeszedłem je dwa razy wzdłuż i wszerz. Sprawdziłem czy istnieją jeszcze bary, do których uczęszczałem dziesięć lat temu. Większość istnieje. Nie wiem jakie teraz są w środku, bo nie wstępowałem. Raz, że byłem kierowcą, a dwa, że nie ma teraz tego towarzystwa, z którym spędzałem tam czas (i tu przy okazji pozdrawiam ekipę, z którą przesiedziałem pierwszą i drugą klasę w 10,5 oraz ekipę, z którą przesiedziałem czwartą klasę w Diabliku).

Dworzec kolejowy w Jarocinie. Jeden z ładniejszych jakie znam.
Żeby dostać się do miasta, trzeba przejść przez ten most nad torami (można również po torach, ale ryzykuje się mandat od sokistów). Most ten można zobaczyć w jednym z filmów o jarocińskim festiwalu.
Możemy wstąpić na pierwsze piwo lub pitę z surówką (dawno temu zwaną przez nas "pipą z gnojem"). Kiedyś Max znajdował się tylko w budynku po prawej. Teraz widzę, że przejął również kiosk, w którym mieściła się kolektura Totalizatora Sportowego, a także jeden budynek dalej (w prawo).PKS Jarocin. To tutaj przez cztery lata wsiadałem/wysiadałem do/z starego i śmierdzącego autobusu, aby udać się do szkoły/domu. Ten pan zaznaczony na czerwono znany mi jest z widzenia, tzn. 10 lat temu też jeździł pekaesem. Dom Kultury w Jarocinie. Widzę (chyba wtedy jeszcze tak się nie nazywał), że placyk przed nim został nazwany na cześć imprez, z której Jarocin słynie. I dobrze.Dziś Stajenka, a za moich czasów bar (pub?) Relaks, choć przez nas i tak zwany był "dziesięć i pół" (czy ktoś jeszcze pamięta to piwo?). W tym lokalu spędzałem większość wolnego czasu w pierwszej i drugiej klasie. Piwo i zrzutki na frytki :)Ratusz na rynku
Bar Diablik - nazwa bez zmian. W nim spędzałem wolny czas w czwartej klasie. Szklane blaty stolików i sympatyczna obsługa. Miejscówka najczęściej przy oknie, żeby można obserwować dziewczyny na rynku ;)
Pub Chicken - nazwa bez zmian. W nim też od czasu do czasu bywałem. Położony na uboczu, nie tak daleko od szkoły. Ale jakoś specjalnie zadomowiony w nim nie byłem.Obecnie Pub Jackpot, a za moich czasów Bar pod 13 (nr domu). Mój pierwszy jarociński bar i pierwsze piwo w tym mieście, jeszcze na nielegalu, bo wypite zaraz po egzaminie wstępnym (albo poznaniu wyników egzaminu?). Ogólnie niezła melina, powietrze od dymu gęste. W barze można było kupić papierosy na sztuki, a także (choć nie jestem na 100% pewien), tanie wino na szklanki (a może to w Róży było?).Może zastanawiacie się, gdzie spędzałem wolny czas w trzeciej klasie? Otóż w trzeciej klasie miałem tak plan lekcji dopasowany, że przyjeżdżałem prosto na lekcje, a po ich zakończeniu szedłem na dworzec PKS i wracałem do domu. Nie znaczy to oczywiście, że piwa nie było. Było, a jakże.

wtorek, 10 listopada 2009

R1

Kiedy byłem młodym romantykiem, nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego dziewczyny wolą chamów i prostaków.
Dziś, kiedy sam jestem chamem i prostakiem, nadal nie potrafię tego zrozumieć.

Latające burki

czyli o polactwie i nie tylko.

Zamierzałem zrobić już to dawno, ale zawsze się przeciągało, bo albo pogoda nie taka, albo coś do zrobienia było. Dzisiaj w samo południe, mimo mglistej pogody i braku słońca, zebrałem się i ruszyłem rowerem do Szwajcarii i Hiszpanii.
Dojechałem do kilku domów, ale bez żadnych oznaczeń. Pani, która kręciła się po podwórku powiedziała mi, że jesteśmy w Szwajcarii, która kiedyś nazywała się Hiszpanią (a może odwrotnie?). Nie mam zdjęcia znaków z nazwą miejscowości, ponieważ ich nie było. Mam za to inne.Poza tymi śmieciami, których było znacznie więcej (był też "składzik" zużytych opon), chciałem napisać o psach, które biegają na wolności. I nie mam na myśli zdziczałych, bezpańskich psów, ale psy, które biegają w okolicach domostw - i to w tak niewielkiej odległości, że nie można ich zlikwidować (myśliwi mają takie prawo, ale nie pamiętam czy chodzi o 150 metrów czy więcej).
Biłem dzisiaj rekord prędkości uciekając przed takim rudym kundlem, który w kłębie sięgał mi do kolan. Żałowałem, że nie miałem żadnej pałki albo gazu pieprzowego. Poza tym zaskoczył mnie tym, że był w stanie biec za rowerem, który jechał 48km/h!
W sumie przejechałem 52 kilometry.

niedziela, 8 listopada 2009

Kult w Arenie

W ramach cyklicznej trasy koncertowej (tzw. Pomarańczowej trasy) Kult zawitał do Poznania. Koncert miał miejsce w Arenie (chyba największej hali widowiskowo-sportowej w grodzie Przemysła).

Koncert był rewelacyjny, zespół i Kazik w dobrej formie (a trochę obawiałem się czytając komentarze na GoldenLine.pl, że jakoby Kazik czasem się podchmielony pokazywał).
Bardzo podobała mi się całkiem długa solówka perkusisty.

Jedynie dwa zdarzenia zakłóciły koncert:
1) w trakcie czwartego utworu Kazik przerwał koncert, ponieważ barierki odgradzające publiczność od sceny się przesuwały i trzeba je było poprawić;
2) chyba pod koniec koncertu wysiadło nagłośnienie, ale dość szybko się z tym uporano.

Piosenka, bez której nie może się odbyć chyba żaden ich koncert, czyli Mieszkam w Polsce, została zagrana dopiero w bisach (tak samo jak dwa lata temu), ale wykonywał ją chyba jakiś facet z obsługi technicznej :) Kazik w tym czasie skakał po scenie, ale potem też dołączył.

Niestety, mój aparat ma już swoje lata, nie jest stworzony do kręcenia filmów, a i zbyt duże nagłośnienie wpłynęło na jakość dźwięku. Ale jeden kawałek wrzucam.

środa, 21 października 2009

Powiatowy Urząd Bezrobocia, odc. 2

W POPRZEDNIM ODCINKU
Nasz bohater, nazwijmy go Pan Nikt, udaje się pierwszy raz w życiu do instytucji zwanej PUP-em. Idzie tam pełen wiary w możliwości instytucji i w ogóle w lepszą przyszłość, że nie będzie wojen, głodnych dzieci i kulawych psów.

Ustawia się w kolejce (całkiem krótkiej, aż się dziwi) do stanowiska zwanego Informacją. To tam dopiero dostaje przepustkę do okienek zwanych Rejestracją.
Niestety, naiwny młody człowiek, ma ze sobą tylko dowód osobisty, dyplom zagranicznej uczelni i dobre chęci. I popełnia pierwszy błąd - przyznaje się, że pracował na umowę zlecenie. Pani Informacja na szczęście zna swój zawód (by nie powiedzieć "powołanie") i tłumaczy, że:
a) takich dyplomów to oni nie chcą, niech przyniesie tłumaczenie,
b) jeżeli pracował, to niech przyniesie zaświadczenie z zakładu pracy.

KONIEC ODCINKA PIERWSZEGO

ODCINEK DRUGI

W którym nasz bohater ma już tłumaczenie przysięgłe zagranicznego dyplomu ukończenia studiów wyższych, ma zaświadczenie o pracy na umowę zlecenie. I nadal ma jeszcze dobre chęci.

Pan Nikt, jak każdy z klientów, znów ustawia się do stanowiska Informacja. Tym razem kolejka jest znacznie dłuższa, a ponieważ od rana pada, więc w pomieszczeniu czuć charakterystyczny zapach mokrych ludzi. Stoi i czeka. Inni również. W końcu dochodzi do stanowiska, siada, pokazuje dokumenty i uśmiech. Dostaje dwa oświadczenia do wypełnienia i podpisania i zostaje odesłany do upragnionej kolejki do stanowisk Rejestracja.

Stoi i czeka, bo kolejka jeszcze dłuższa. Ale trochę się przesuwa, więc po pewnym czasie siedzi i czeka. A po jeszcze pewniejszym czasie, gdy jedno stanowisko Rejestracja się uwalnia, nadchodzi jego kolej i podchodzi. Pokazuje uśmiech. Wyjmuje dokumenty. Na stanowisku Rejestracja przyjmuje Pani Magister Inspektór.
Ogląda dowód, świeżo wypełnione oświadczenia, zaświadczenie o pracy i tłumaczenie dyplomu. Po czym odzywa się tymi słowy: Nie wiem, czy będziemy mogli panu to uznać. Następnie zwraca się do koleżanki i pyta co robią z takimi przypadkami i czy się pytała Kogoś (nie pomnę imienia) o zagraniczne dyplomy. Nie, koleżanka nie pytała i nie wie co się robi, więc Pani Magister Inspektór wstaje i udaje się do Pani Kierownik. Pan Nikt siedzi i korzystając z wolnego czasu i braku Pani po przeciwnej stronie biurka, gasi uśmiech i rozmyśla. Rozmyśla nad obecnością Polski w Unii Europejskiej - czy to ma sens, że tam siedzimy, że mamy naszych europosłów, że rolnicy mają dopłaty bezpośrednie do hektara, a on - absolwent francuskiego uniwersytetu - nie może mówić w Polandii, że ma wyższe wykształcenie?

Po pewnym czasie Pani Magister Inspektór wraca i pyta się o szkołę średnią. Bohater odpowiada, że liceum ogólnokształcące i zostaje to zapisane - bezrobotny z wykształceniem średnim. A dyplom poczeka na radcę prawnego, który im powie czy można uznać, czy też nie.

Potem jeszcze pyta o język obcy, prawo jazdy. Nic poza tym jej nie interesowało.
Bohater zostaje zaklasyfikowany jako: pracownik biurowy, wykształcenie średnie.
I jeszcze wyznaczone zostaje następne spotkanie (za miesiąc).

KONIEC ODCINKA DRUGIEGO

CIĄG DALSZY prawdopodobnie NASTĄPI


O, i chyba znalazłem odpowiednią ilustrację widealną do tej sytuacji

środa, 14 października 2009

Coś się ruszyło

Ostatnio zaniosłem CV i LM do lokalnego tygodnika, ale nie mam żadnej odpowiedzi. Później wysłałem (dostałem cynk od koleżanki ze studiów, że poszukują) dokumenty aplikacyjne do wydawnictwa medycznego z Poznania (nadal brak odzewu, ale w sumie minęły dopiero 3 dni - wysłałem w piątek wieczorem).

A dzisiaj znalazłem taką wiadomość w mojej skrzynce na GoldenLine. Już na nią odpowiedziałem. I znów czekam.


Bardzo profesjonalnie:
Zobacz mnie na GoldenLine

sobota, 3 października 2009

czwartek, 1 października 2009

Vila-Matas cytuje Hemingwaya, ale jak to w powieści bywa (chociaż on nazywa swoją powieść "wykładem") nie ma przypisów, więc nie wiem skąd pochodzi ten cytat:

"Paryż nigdy nie ma końca i każdy, kto w nim mieszkał, ma inne wspomnienia. (...) Paryż zawsze był tego wart i otrzymywało się zapłatę za wszystko, co mu się przyniosło. I taki był Paryż w tych dawnych czasach, kiedy byliśmy bardzo biedni i bardzo szczęśliwi". [s. 28]

wtorek, 29 września 2009

bez tytułu

Pracy w agencji nie dostałem. Szkoda.
W Powiatowym Urzędzie Pracy mnie zbyli, bo dyplom nie był przetłumaczony i nie przyniosłem zaświadczeń, że w 2004 roku pracowałem na umowę zlecenie (po co ja głupi się przyznawałem?).

Ogólnie zimno się zrobiło i jak wracałem z PUP-u to zmokłem (rowerem pojechałem, bo go dzisiaj złożyłem). Namawiam brata, żeby w weekend na kajaki skoczyć, a jak się nie zdecyduje, to chociaż na grzyby pojadę.

EDIT:
A, i na deezer.com coraz więcej piosenek jest niedostępnych, prawie wszystkie moje playlisty są nieaktywne :/

Na pocieszenie wrzucam coś, co powinno być umieszczone w cyklu SDF (Stare Dobre Francuskie), ale jakoś nic się nie rzuciło na uszy ;)

poniedziałek, 28 września 2009

Corrida

Rzeźnia, nawet w teatralnej oprawie, zawsze pozostanie rzeźnią.

czwartek, 24 września 2009

Kasztany

A pojawienie się kasztanów zwiastuje nadejście jesieni. W tym roku, pierwszy raz od dawna, pochyliłem się i podniosłem kilka okazów. Mam wrażenie, że są znacznie mniejsze niż kilkanaście lat temu, kiedy byłem młodym szczunem. I teraz zastanawiam się, czy to tylko wrażenie, czy też może jest to fakt niezaprzeczalny? Niestety, nie zachowałem w celach porównawczych żadnego kasztana z czasów mojej młodości. A nawet gdybym to zrobił, dziś byłby małym, wysuszonym kasztankiem.

Jeszcze teraz leży przede mną na biurku kilka kasztanów z niedzielnego wyjazdu na Dziewiczą Górę. Patrzę na nie i jestem przekonany, że są mniejsze. A może to ułomna ludzka pamięć płata mi figla? A może wtedy miałem dłoń znacznie mniejszą i to wszystko w porównaniu z obecną moją dłonią wygląda na takie małe?

środa, 23 września 2009

"Wszystko ma swój koniec, pomyślałem."

"Wszystko, oprócz Paryża, mówię sobie dzisiaj. Wszystko się kończy, oprócz Paryża, który nigdy nie ma końca, towarzyszy mi zawsze, prześladuje mnie, oznacza moją młodość. Gdziekolwiek jadę, jedzie razem ze mną, jest świętem, które idzie za mną trop w trop. Prędzej skończy się lato, które kiedyś się skończy. Prędzej zawali się świat, który kiedyś się zawali. Ale moja młodość, ale Paryż, nigdy nie będzie mieć końca. Groza"
[Enrique Vila-Matas, Paryż nigdy nie ma końca, Warszawa 2007, s. 15]

Właśnie zacząłem czytać. Być może jeszcze pojawią się tutaj cytaty z tej książki.

niedziela, 20 września 2009

Zabić Śledzika

Na początku z pewnym rozbawieniem, ale teraz coraz częściej z zażenowaniem obserwuję wpisy (wklejki?) znajomych na Śledziku, które rzekomo mają spowodować usunięcie tej aplikacji z n-k.

Tak debilnych, pełnych błędów ortograficznych i interpunkcyjnych tekstów nie są w stanie stworzyć nawet ludzie pracujący w n-k.

Oto kilka kwiatków zrzuconych wczoraj ze Śledzika.
Na szczęście kilka osób zachowało zdrowy rozsądek i wyśmiewa się z tych magicznych formułek i kodów:
A najlepiej podsumował to ktoś na tym oto demotem:

sobota, 19 września 2009

Europejski Tydzień Zrównoważonego Transportu

Pojawili się znani sportowcy...... oraz ci mniej znani.Były łzy, wzruszenia i oklaski dla zwycięzców ;)Doliczono się 680 rowerzystów, którzy przyjechali na Plac Wolności, aby pokazać, że w Poznaniu też się jeździ rowerami i że potrzebujemy nowych ścieżek rowerowych.

piątek, 18 września 2009

czas do pracy

Jakiś czas temu na GoldenLine.pl pojawiło się to ogłoszenie

Aplikowałem i dostałem zaproszenie na rozmowę, która odbyła się kilka godzin temu. Teraz czekam na informację czy przeszedłem dalej.
Loureed mówi, że to praca stworzona dla mnie. A i ja tak sobie myślę, że całkiem nieźle mógłbym się w niej czuć. Czekam.