sobota, 31 maja 2008

Big Buck Bunny

THE PEACH OPEN MOVIE PROJECT
PRESENTS


Wreszcie jest!
Nowy film animowany na licencji Creative Commons. Jeśli chcecie, to możecie wykorzystać bohaterów i nakręcić dalszy ciąg! Film trwa niestety tylko około 10 minut, ale gwarantuje dobrą zabawę. Film powstał przy użyciu programu Blender (otwartoźródłowy program do modelowania, renderowania i animacji grafiki trójwymiarowej, więcej na www.blender.org)

Plakat promujący film
Aby pobrać film, kliknij na logo umieszczone na początku postu. Film można również zamówić na DVD. A jeśli nie chcesz pobierać na dysk twardy, możesz go obejrzeć tutaj (ale to nie ta sama jakość obrazu).

Linux i okolice

Jeśli kiedyś się przesiądę na system operacyjny z jądrem Linuksa (nie ma systemu operacyjnego Linux), to będzie to najprawdopodobniej Dreamlinux (DL) - brazylijska dystrybucja oparta na Debianie z interfejsem wzorowanym na MacOS X. Z tych systemów z rodziny Linux, które testowałem, jest to najestetyczniejszy interfejs (środowisko graficzne Xfce). Niestety, polska społeczność użytkowników tej dystrybucji jest niewielka i chyba mało aktywna.

Od przesiadki na systemy Linux powstrzymują mnie różne powody. Nie wiem np. czy moja konfiguracja sprzętowa będzie działała poprawnie (to jest problem większości użytkowników). Nawet jeśli sam komp ruszy poprawnie, to nie jestem pewien czy urządzenia peryferyczne będą miały sterowniki. Gdybym miał drukarkę HP, to nie powinno być problemów, ale mam laser Brother i skaner UMAX, które nie wiem czy są dobrze wspierane [na stronie Brother.com znalazłem sterowniki do Debiana, Red Hata, Mandrivy i SuSE, a ponieważ DL jest oparty na Debianie, to może drukarka by poszła:)]. Inna sprawa, że na laptopie mam legalny system operacyjny (Vista niestety, po Windowsie 95, to drugi raz w życiu. Największą wadą Visty wg mnie jest czas uruchamiania i jej responsywność. A sprzęt mam niby spełniający wymagania. Ale jak wrócę, to dokupię 1 GB RAM-u).

Prawdopodobnie w wakacje, na komputerze stacjonarnym zainstaluję Ubuntu - wg rankingu Distrowatch.com, jest to najpopularniejsza obecnie dystrybucja. Dreamlinux jest dopiero na 9. pozycji. Dla polskiego użytkownika często polecany jest PCLinuxOS, ze względu niewolne elementy systemu, które są w nim dostarczone (nie trzeba samemu szukać i instalować).

Tak wygląda zrzut ekranu z wirtualnej maszyny. Prawda, że niezły?
W Wikipedii o Dreamlinuksie.

Dodatkowe zalety Dreamlinuksa (dla mnie):
- zainstalowany OpenOffice.org,
- zainstalowany GIMP,
- zainstalowany Inkscape.
Poza tym z APT-GET instalacja nowych programów nie sprawia trudności. W wersji DL 2.2 był też zainstalowany Scribus. W wersji 3.1 już go nie widzę.

piątek, 30 maja 2008

Koniec zajęć

Dzisiaj miałem ostatnie zajęcia na uczelni. Teraz pozostaje mi dokończyć mise en page raportu, oddanie go i obrona.
Dzisiaj rano również, złożyłem podanie o stypendium regiony Ile-de-France. Trzymajcie kciuki.

Taki obrazek znalazłem w internecie, ale ponieważ jego jakość jest średnia, postanowiłem sam odtworzyć postacie.

A tak wygląda w moim wykonaniu. Do stworzenia postaci użyłem programu Inkscape.

czwartek, 29 maja 2008

Kolejne logotypy

Pierwsza redakcja tekstu na czwartą stronę okładki:

Stanislaw Kowalski est né en 1983 à Poznan (Pologne). Il écrit en polonais et un peu en français. En espérant être bientôt le diplômé de philologie polonaise, il séjourne depuis neuf mois en France où il fait études en master professionnel Lettres Modernes, spécialité édition, livre et multimédia.

Quand il était jeune, il voulait être écrivain. La vie a corrigé ce rêve. Aujourd'hui il sait qu'être un écrivain ce n'est pas paisible. Par l'amour aux livres, il s'est décidé à devenir éditeur et avec la conséquence il réalise ce plan. Le seul livre qui pourrait paraître avec son nom sur la couverture est celui qui décrira sa vie mais il est toujours trop tôt pour l'autobiographie.

Co w tłumaczeniu na język polski (a przynajmniej w zamierzeniu autora) znaczy mniej więcej to:

Stanisław Kowalski urodził się w 1983 w Poznaniu (Polska). Pisze po polsku i trochę po francusku. W nadziei, że będzie niedługo dyplomowanym filologiem polskim, od 9 miesięcy przebywa we Francji, gdzie studiuje na master professionnel Literatura współczesna, specjalność wydawnicza, książka i multimedia.

Kiedy był młodszy, chciał być pisarzem. Życie skorygowało to marzenie. Dzisiaj wie, że bycie pisarzem nie jest łatwe. Z miłości do książek, zdecydował się zostać wydawcą i z konsekwencją realizuje ten plan. Jedyna książka, która mogłaby się pojawić z jego nazwiskiem na okładce jest ta, która opisze jego życie, ale nadal jest zbyt wcześnie na autobiografię.



Wstępne logo wydawnictwa Kowalski na okładkę
mojego raportu ze stażu.

Logo zrealizowane na potrzeby dossier kolekcji na zajęcia z prawa.
Inspirowane przez logotyp wydawnictwa Nathan.
Céline zarzuciła mi prawie plagiat. No, prawie.

Logo kolekcji Savoir c'est pouvoir (czyli w wolnym tłumaczeniu Wiedza to władza). Logo zostało stworzone metodą "na odwal", bo już nie miałem czasu i byłem zmęczony.

Wszystkie trzy realizacje powstały w programie Inkscape.

wtorek, 27 maja 2008

Kto o kim...

powiedział: "Belzebub z Torunia"?

Pan Janusz Palikot staje się jednym z moich ulubionych Polaków.



A co mi tam, przy okazji zrobię mu małą reklamę:

Poletko Pana P.

Blog Poletko Pana P. - Dziennik Janusza P. (nieczynny)

Zdjęcie pochodzi ze strony Pana Palikota.
Zostało udostępnione do pobrania.
Znajduje się tam również jego biografia.

niedziela, 25 maja 2008

Dzień Piwowara

a także Dzień Mleka i Międzynarodowy Dzień Dzieci Zaginionych. Podobno także to Dzień Działacza Kultury i Drukarza (niepotwierdzone).


Wafel z baru w Strasbourgu, w którym piwo warzą na miejscu.

Z tej okazji życzę wszystkim
- Piwowarom i Piwoszom - dobrego słodu, pachnącego chmielu, zdrowych drożdży i czystej wody,
- Mleczarzom i Mlekopijcom -pysznego, białego, zdrowego i naturalnego mleka,
- Dzieciom Zaginionym - czego można życzyć? żeby się odnalazły. Albo żeby piły mleko, to będą wielkie i zostaną Zaginionymi Dorosłymi i może żeby piły mniej piwa, bo na trzeźwo chyba łatwiej im będzie się odnaleźć.

Wafel piwa Grimbergen.
Napis głosi: Grimbergen. Zasmakuj w tajemnicy.
Dwuznaczność wychodzi w języku polskim.

A ja jak zwykle, ponieważ mam zaległości w pracy, to nie mogę w odpowiedni sposób uczcić tego święta. Pozostaje mi tylko mleka się napić (chociaż już i tak nie urosnę).

sobota, 24 maja 2008

Zizabela...

w poniedziałek się wyprowadza już na dobre. I zostawia mnie samego na najważniejszy czas. Kogo ja będę zanudzał swoimi opowieściami (a zwłaszcza marudzeniem, że obronę mam 13 w piątek)? Pusto mi się zrobi :(

Środa, 21 maja. Pierogowo z Olą R. i Izą. Jak zwykle pełen podział obowiązków. Pomysł był dziewczyn i większość wykonania również. Pierogi były na słodko, z białym serem (z PL). Ja tylko wałkowałem butelką ciasto na lodówce i gotowałem pierogi. Zrobiliśmy ich na pewno ponad 50 sztuk. Wyszły pyszne. Jak w domu.

Piątek, 23 maja. Pierwsza i ostatnia pizza z Izą. Oczywiście wzięliśmy wersję familiale (średnica 40 cm, po pół pizzy z innymi składnikami dla każdego, familiale jest dla 3-4 osób, ale we dwoje też się z nią dość szybko uporaliśmy).

Sobota, 24 maja. Deszcz w Torcy. Z akademika na dworzec idę może 1 minutę, ale to wystarczyło, aby mnie kompletnie zmoczyć. Ponieważ nigdy nie wiem, kiedy jest pociąg, to nie wiedziałem, że mogłem chwilę przeczekać, aż trochę przestanie padać.

piątek, 23 maja 2008

Plan na najbliższe 3 tygodnie

Obrona raportu ze stażu, czyli la soutenance du rapport de stage, odbędzie się 13 czerwca w piątek. Świetnie, świetnie! Nie, nie, wcale nie jestem przesądny. Wiem również, kto będzie w komisji (na dwoje babka wróżyła, dwie osoby są spoko, a dwie tak sobie).
Czyli na bank będę do połowy czerwca we Francji, a potem zobaczymy. Albo będę świętował, albo będę gorzko płakał i myślał co dalej (tzn. co za 4 miesiące, bo do końca września prawdopodobnie będę w obu przypadkach zajęty moją pracą magisterską, która nie jest jeszcze zaczęta).

Trzymajcie za mnie kciuki tego dnia! Dzięki.

Aby ochłonąć po wiadomości o obronie, musiałem natychmiast spożyć zimne piwo.

Podobno wyglądam młodo na tym zdjęciu. Nie wiem, nie wydaje mi się. Wyglądam jak wyglądam. Na pewno jestem zmęczony, kolejne krótkie noce, znów pośpiech, robienie wszystkich zadań na ostatnią minutę, znów brakuje kilku dni, żeby skończyć, a może nawet kilku godzin. I siły, siły potrzebuję bardzo. I odpoczynku, prawdziwego odpoczynku, długiego odpoczynku. Wakacji, ale nie takich dwutygodniowych z wizją zadań, które mnie czekają. Takich wakacji (wtedy też czekały na mnie egzaminy) jak w 2006. Powrót do kraju, piwo ze znajomymi, trzy miesiące wakacji zanim wrócę na uczelnie, wyjazd z bratem w góry. Od 2oo6 nie miałem prawdziwych wakacji. To już prawie 2 lata. Czy będę jeszcze miał wakacji? A jeśli tak, to kiedy, na emeryturze? Czasem zaczynam myśleć, że to wszystko nie ma sensu. Cała moja nauka, cała wiedza, którą w znoju i pocie czoła ;) zdobywałem przez prawie całe życie, może się ulotnić w mgnieniu oka przez jakiś głupi wypadek, uraz głowy czy coś takiego.

A najlepsze w tym wszystkim jest to, że jeszcze nie chcę zakończyć nauki. Już teraz wiem, że będzie ona jeszcze trwała dość długo, że będę się starał podnosić kwalifikacje i zdobywać nowe umiejętności. Najlepiej byłoby, gdybym jednocześnie zdobywał doświadczenie zawodowe (i tu studia we Francji bardzo w tym pomagają, bo nie dość, że zajęcia są konkretne i prowadzone przez zawodowców, a nie wykładowców, to jeszcze wymagają stażu w przedsiębiorstwach). W Polsce jest to trochę wolna amerykanka, są wprawdzie praktyki zawodowe, ale ani uczelnie o to nie dbają, nie nadzorują, nie współpracują z firmami, ani student jako praktykant nie ma żadnego statusu w firmie. W moim przypadku (kiedy miałem przez miesiąc praktyki w Polsce, w wydawnictwie) byłem zatrudniony na umowę zlecenie, czyli tak naprawdę wielka ściema, bo umowa była tylko podstawą do wynagrodzenia.

A przecież prawda jest taka, że lepiej w czasie studiów pracować za grosze w firmie jako stażysta i zdobywać doświadczenie, niż po studiach zaczynać od zera. Wtedy już niekoniecznie możemy sobie pozwolić na pracę za minimalną pensję. Oczywiście tutaj jako stażysta dostawałem tylko 30% minimalnej pensji + zwrot 50% kosztów przejazdu (i to dobre, niektórzy przez 2 miesiące pracowali za darmo, bo wynagrodzenie za staż obowiązkowe jest kiedy trwa minimum 3 miesiące).

czwartek, 22 maja 2008

"Na mojej ulicy"

Czy ktoś z Was ma lepsze sąsiedztwo niż ja? Wątpię. Dla przypomnienia (tym wszystkim, którzy myślą, że mieszkam w Paryżu) - mieszkam w Torcy, na Promenade du Belvédère. Chyba wszystkie zdjęcia z tej prezentacji zostały zrobione na mojej ulicy. Widać aptekę (Pharmacie, codziennie koło niej przechodzę) i nawet czasem mój akademik. Jest klimat.



A tutaj ilustracja dźwiękowa Kazikowego autorstwa.
kazik - spalaj sie - 04. na mojej ulicy

środa, 21 maja 2008

W stanie permamentnego zmęczenia

Aaaaaaaaaaaaaaa...... (powoli mam dość) aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.....
(tylko nie przypominaj sobie, że w tym roku nie będziesz miał wakacji) aaaaaaaaaaaaaaaa....
(praca magisterska czeka) aaaaaaaaaaaaaaaaaa.....
(poprawka zajęć z semestru zimowego) aaaaaaaaaaaaaa....
(zaliczenie różnic programowych w PL) aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa........
(obrona/prezentacja raportu ze stażu) aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.......
(trochę niechronologicznie to wszystko, ale już przestaję myśleć...)

niedziela, 18 maja 2008

Logo kolekcji "Comment ça marche?"

Kolekcja Comment ça marche? jest kolekcją wymyśloną na potrzeby zajęć z prawa. Książki przeznaczone dla dzieci, które mają im wytłumaczyć np. jak działa organizm ludzki, wszelkie pytania związane z transportem (jak działa samochód, pociąg, samolot itd.).

Kolekcja ma logo, które jest prawnie chronione. Oto ono.


Użyte narzędzia: skaner, GIMP i Inkscape.

Hmm, tak teraz popatrzyłem i trochę wygląda jak znak drogowy ;)

----------------------------------------------------------------------
Aktualizacja 19 maja 2008
"No i w pizdu i wylądował. I cały misterny plan też w pizdu." - tako rzekł Siara w Kiler-ach 2.

Właśnie sprawdziłem dostępność takiej marki na stronie www.icimarques.com i okazuje się, że Comment ça marche jest już zarejestrowane. Cóż, będę musiał wymyślić coś innego:/

-----------------------
20 maja 2008, g. 00.45
Już mi się nie chciało za dużo kombinować. Nowa nazwa - Explique-moi tout.


Okładka raportu ze stażu

Wprawdzie sam raport jest jeszcze w powijakach, ale ja już kombinuję jaką okładkę mu przypasować.
Oto wersja pierwsza. Format 150+5+150x210 mm. Kolory: tło - Cyan, monitor, myszka i badge - blacK, napis na monitorze - Magenta i prostokąt pod nazwiskiem - Yellow.
Jeśli ktoś nie wie, są to 4 podstawowe kolory używane w procesie druku, tzw. CMYK (w przeciwieństwie do kolorów używanych na ekranach - RGB).

Trochę świeższa wersja (zmieniony i zmniejszony monitor).
Co o tym sądzicie? Czekam na Wasze opinie.

Zastosowane narzędzia: GIMP - obróbka zdjęć, wycięcie i oczyszczenie przedmiotów, Inkscape - wektoryzacja tych przedmiotów (potrzebny plugin Potrace autorstwa Petera Selingera) i Adobe InDesign - skład (lub też mise en page jak kto woli).

C'que t'es belle

Nie pamiętam, może już tu wrzuciłem to kiedyś.

piątek, 16 maja 2008

Ostatnie dwa tygodnie zajęć

Licho kończy zajęcia 30 maja o 17h00 (będą to ostatnie zajęcia z marketingu). Przez te dwa tygodnie (coś jak sesja w Polsce), które mu zostały, musi się spiąć maksymalnie, żeby zaliczyć wszystkie zajęcia. Na razie ma 3 rzeczy do zrobienia:
1) najtrudniejsze, najważniejsze i najmniej czasu zostało - raport ze stażu, który musi być nickel, w najbliższą środę już ma być pierwszy wydruk;
2) dossier z prawa - będzie musiał wrócić do początku semestru, odszukać co i gdzie się rejestruje (strony www, marki, przedsiębiorstwo), jakie kontrakty i z kim się zawiera (z dyrektorem kolekcji, z autorami, ilustratorem, fotografem itd.);
3) studia kwalifikatywne (nie wiem jak to przetłumaczyć na polski) z marketingu - tu będzie musiał napisać ankietkę skierowaną do nastolatków nt. książek, które kupili i czytali (książki z mojego wydawnictwa), czy chcą ciąg dalszy (chcą) i jak miałby wyglądać.

W pierwszej połowie (może nawet tygodniu) czerwca będzie miał obronę tego raportu (nie ma jeszcze pojęcia jak to ma wyglądać). Trzymajcie za niego kciuki. Będą mu potrzebne.

środa, 14 maja 2008

O czym Licho teraz marzy

L'île déserte


Zastosowana technika: skaner + GIMP.

To co Licho lubi najbardziej

Elle me rend fou!


Czy ktoś kojarzy skąd pochodzi ta grafika? (Przerobiona została nieco przeze mnie. Skaner UMAX Astra 4900 + GIMP 2.4)

wtorek, 13 maja 2008

Wieczorowo-kinowo w St. Ouen

Wczoraj byłem na filmie Désengagement reżysera Amosa Gitai. Zaczął się całkiem nieźle (scena w pociągu), kontynuował też nieźle (pogrzeb ojca), akcja się rozwija (jadą do Izraela), ale końcówka nieco mnie zawiodła. Tak czy owak film z gatunku ambitniejszych. Z piękną jak zwykle Juliette Binoche.



Opis ze strony reżysera
"Installée en France, Ana retrouve son demi-frère israélien Uli, qui arrive dans l'hexagone car leur père vient de mourir. Elle décide de repartir en Israël avec lui, à la recherche de la fille qu'elle y a abandonnée à la naissance, vingt ans plus tôt. Le frère et la sour voyagent en voiture, en train et en bateau, traversant les frontières, de l'Europe au Moyen-Orient. Ils finissent par arriver dans l'agitation et l'émotion intense du retrait militaire israélien de Gaza."

Mieszkająca we Francji Ana spotyka swojego izraelskiego przyrodniego brata Uli, który przybywa do Francji ponieważ właśnie umarł ich ojciec. Ana decyduje się na powrót do Izraela z nim, aby odszukać swoją córkę, którą porzuciła po urodzeniu, 20 lat temu. Brat i siostra podróżują samochodem, pociągiem i statkiem, przekraczając granice, z Europy na Bliski Wschód. Na koniec przybywają do Izraela, gdzie jest poruszenie i niepokoje z powodu wysiedlania Izraelczyków ze strefy Gazy.

poniedziałek, 12 maja 2008

Czas na piknik, na piknik!

W końcu! W końcu udało mi się zorganizować piknik. I to jaki piknik. Piknik przez duże pe.
Wczoraj w Vincennes o 17h00 miał być. Jako organizator nie powinienem się spóźnić, a nawet wypadałoby, żeby się stawił przed czasem jako pierwszy, ale cóż... Najważniejsze, że się wszyscy odnaleźliśmy.

OK, zdjęcia w kolejności chronologicznej.
Prawie wszyscy na zdjęciu, brakuje jednej dziewczyny, która akurat obok rozmawiała przez telefon.

Trochę nocnego rozrabiania. Moczenie nóg (i nie tylko) w najstarszej fontannie w Paryżu na placu koło Les Halles (w miejscu dawnego cmentarza).

Raz na wozie, raz pod wozem. Tylko, żeby Cię na taczkach nie wywieźli ;)

Loureed, dzikusie, a Ty dlaczego się po krzakach chowasz?

My tu sobie siedzimy, gadamy, pijamy, gramy w butelkę (a nie, przepraszam, w butelkę trochę później graliśmy) i nawet nie zauważyliśmy, że za nami UFO wylądowało.

Międzynarodowi menele piją w bramie (mimo że już zamknięta) między Placem St. Michel a Pubem St. Michel (który był naszym celem. Tutaj ukłon w stronę ochroniarza z pubu - bezbłędnie wyczaił najbardziej pijaną osobę, której kazałem stanąć za sobą i się nie odzywać;)). Od lewej: Hiszpania, Hiszpania, Niemcy, Polska, Polska, Rosja.

Może nie uwierzycie, ale najtrzeźwiejszą osobą tego wieczoru byłem ja. Może dlatego, że jako organizatorowi, nie wypadało mi się nawalić. W końcu byłem trochę odpowiedzialny za innych. Zwłaszcza jedna osoba (która sobie stopę w sandałach na ruchomych schodach rozwaliła, a potem spadła z krawężnika jeszcze) potrzebowała opieki i pomocy ;P

Do domu zacząłem wracać o 3h30, bo w poniedziałek o 9h30 miałem zajęcia w Paryżu. Niestety, trudno jest, kiedy się mieszka nie w mieście. Na nocny o 4h00 się spóźniłem. Następny był o 4h50. Ponieważ nocny do mnie jedzie 1,5h, więc stwierdziłem, że nie ma sensu, żeby na niego czekał i poszedłem na RER, a pierwszy pociąg jedzie o 5h20. Do domu dotarłem o 5h50. Budzik ustawiłem na 7h00. Obudziłem się, ale nie znalazłem siły, żeby wstać. Na zajęcia nie pojechałem :/

sobota, 10 maja 2008

Akcja społeczna "Propaguję Wielkopolskę"

Tam się wychowałem. Większość z tych miejsc (zwłaszcza te na południe od Warty) znam dobrze. Przeprowadziliśmy się do gminy Żerków w 1984 roku (w 2002 wyjechałem na studia do Poznania, a rodzice dwa lata później też się wyprowadzili). W wieku kilku lat zacząłem poznawać (z pokładu powózki zwanej też bryczką, ogólnie jeździdła ciągniętego przez parę koni) część terenów, które później weszły w skład Żerkowsko-Czeszewskiego Parku Krajobrazowego. Kilka i kilkanaście lat później zacząłem już sam eksplorować te tereny na rowerze. Zawsze mi się tam podobało, ale nie sądziłem, że w odpowiednim ujęciu kamery wygląda to tak pięknie.
Trochę mniej znam Czeszewo (na wysokości tej miejscowości, ale po "mojej" stronie Warty jeździłem na ryby) i Miłosław. Może kiedyś będzie okazja, żeby nadrobić te braki w wiedzy turystyczno-krajoznawczej.

Materiał wideo przygotowany przez Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Wielkopolskiego.












Trochę danych:
Żerkowsko-Czeszewski Park Krajobrazowy powstał w 1994 roku na powierzchni 15 640 ha. Przedmiotem jego ochrony jest unikalna, bardzo urozmaicona rzeźba terenu - wynik działalności lodowca, bogactwo roślin i zwierząt, w tym rzadkich i zagrożonych, a także wartości historyczno-kulturowe, związane z przeszłością regionu.

Równoleżnikową oś parku stanowi odcinek pradoliny, gdzie na terasie zalewowej Warta utworzyła wiele starorzeczy, na których zimują ptaki wodne. Szczególnym elementem rzeźby terenu jest wyniosły pagór morenowy z kulminacjami Łysej Góry (161 m. n.p.m.) i Góry Żerkowskiej (155 m. n.p.m.) oraz liczne rozcięcia erozyjne i parowy. Dzięki znacznym wysokościom względnym roztaczają się tam wspaniałe widoki na odległe lasy, wsie i dwory. Na terenie parku znajdują się następujące rezerwaty przyrody: "Czeszewski Las", "Dwunastak", "Dębno nad Wartą".
[źródło]

Aby zobaczyć oryginalną mapę kliknij.

Zmodyfikowana mapa. Legenda:
- kolor czerwony - teren, który znam bardzo dobrze, prawie jak własną kieszeń,
- kolor zielony - najczęstsze granice moich wypadów rowerowych.

Czy ja mam wady?

Oczywiście, że mam (wiem, wiem, niektórzy myśleli, że powiem, że nie mam).
Największą moją wadą jest lenistwo. A właściwie może nawet nie lenistwo, tylko zostawianie wszystkiego na ostatnią chwilę. Tak samo jest tym razem. W piątek miałem wysłać raport ze stażu do prof., jest sobota, jeszcze nie skończyłem pisać, a jeszcze chciałem, żeby Céline rzuciła na to okiem (ładnie poprawiła, a właściwie to prawie zredagowała moje wolne myśli). Ale ona też jest spóźniona, więc na razie zajmuje się swoim tekstem, zanim będzie mogła pomyśleć nad moim. Eh, Céline, nie wiem jak Ci się odwdzięczę. Już raz w styczniu poprawiła mi krótką redakcję o pracy wydawcy - za ten tekst dostałem aż 17/20 punktów - moja najlepsza ocena we Francji. Dostałem więcej niż ona sama.
Tym razem tekstu jest znacznie więcej. Około 10 stron (i tak mam fory, bo dziewczyny muszą napisać około 20). No i raport to jest poważna sprawa. W czerwcu będę go bronił.
Najgorsze jest to, że od dawna nie pisałem żadnej większej pracy i zupełnie wyszedłem z wprawy. Nawet po polsku nie umiem nic sensownie złożyć, a co dopiero w języku Moliera. Cóż, chyba należę do pokolenia, które czyta i pisze SMS-y.

PS
Céline, si tu lis ce texte (ce qui est peu probable), je voudrais que tu saches que je suis très reconnaissant à toi. Merci.

piątek, 9 maja 2008

Dedykacja

Właściwie ten post powinienem opublikować w Dzień Nauczyciela, ale co mi tam.
Scena krótka, ale rzeczowa.

To jest specjalna dedykacja dla Mojej Siostry, Mojego Szwagra, moich nauczycieli (miałem szczęście, dzisiaj większość miło wspominam; oni mieli pecha być moimi nauczycielami, ale mam nadzieję, że większość mnie też miło wspomina). A także dla moich koleżanek, które czując powołanie zdecydowały się nieść kaganek (kaganek! powiedziałem kaganek, nie kaganiec!) oświaty, aby rozjaśnić mroki niewiedzy.



Fragment pochodzi z filmu Ajlawju.

czwartek, 8 maja 2008

Zgodność participe passé

Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale tu chyba powinno być:
Téma c'te vieille grunge elle s'est PRISE pour Britney Spirz"?
Jeśli mam rację, to znaczy, że twórcy komiksów są słaaabi, a w gazetach nie patrzą co publikują.

wtorek, 6 maja 2008

Jak mnie to wkurza

Jak mnie wkurza, że moje wiadomości wysyłane za pomocą o2.pl nie dochodzą na adresy hotmail.fr. Zwłaszcza, że we Francji jest to chyba najpopularniejszy dostawca usługi poczty elektronicznej. Wcześniej mejle nie dochodziły na adresy aol.com (tzn. nadal jest ma możliwość, ale mejl zawiadamiający mnie o odbiciu dostanę prawdopodobnie jutro).

Czasem myślę czy nie zrezygnować z wysyłania z polskiej poczty i nie korzystać z hotmail.com (na którym mam konto). Ale nie chcę, nie lubię interfejsu hotmaila (do wyrzygania jest!). OK, powiedzą niektórzy, że mógłbym korzystać z programu pocztowego. Zgoda, mam nawet zainstalowanego Thunderbirda, ale korzystam z niego tylko wtedy, kiedy przesyłam coś cięższego, a tak to korzystam z Tlenu i jestem bardzo zadowolony. Lubię minimalizm, tzn. jak najmniej programów włączonych jednocześnie, a Tlen obsługuje protokół Tlen, protokół GG i pocztę.

Poza tym nie chcę już tworzyć nowych kont. Mam na Onet.pl (pierwszy, prawie nieużywany), na o2.pl (używany), hotmail.com (potrzebny był do MSN i ten blog też z niego korzysta), mantykora.net (mój lokalny, polski dostawca internetu), na gmail.com (używam jako dysku zewnetrznego z wtyczką Gspace).

Jeśli ktoś ma jakiś sensowny sposób na rozwiązanie tego problemu, to chętnie go poznam.
No dobra, to koniec moich problemów tak naprawdę nieistotny ;)
_____________________________
Jak to mnie wkurza, cz. 2
Aktualizacja

Nie tylko poczta elektroniczna działa we Francji jak jej się podoba. Tradycyjna poczta (La Poste) również. W grudniu zorientowałem się, że nie dochodzą do mnie wszystkie listy. Co gorsza, te najważniejsze, bo rachunki z EdF (który i tak sam pobiera kasę z mojego konta) czy wyciągi z banku dochodzą zawsze (przynajmniej taką mam nadzieję).

W grudniu nie doszło do mnie dossier z Nathana, które miałem wypełnić i odesłać. Aby być pewnym, musiałem się tam osobiście pofatygować i odebrać. Potem złożyłem 3 egzemplarze umowy w sekretariacie na uczelni. Jeden egzemplarz zostaje na uczelni, drugi odsyłają do firmy, a trzeci powinienem dostać ja. Oczywiście nie dostałem. Sekretarka powiedziała, że wysłała. Jakiś miesiąc później do mnie dzwoni i mówi, że list wrócił. Pyta się czy ma go znów wysłać. Mówię, że nie, że odbiorę osobiście. Odebrałem dopiero dzisiaj. I jaka adnotacja widnieje na kopercie?

''Nie mieszka pod wskazanym adresem" (w czerwonej obwódce). No jak do jasnej ciasnej nie mieszkam? Przecież nawet nie sprawdzają tego, tylko wrzucają do skrzynki, która jest na parterze w akademiku! A adres osobiście napisałem (może niezbyt pięknie, ale nie można powiedzieć, że jest nieczytelny). Do k.nędzy.

niedziela, 4 maja 2008

Pracowity...

był ostatni tydzień i weekend.

Od niedzieli do soboty przeżyłem cudowne nawiedzenie przez rodzicielkę moją. W dzień starałem się jej pokazać trochę miasto, a w nocy próbowałem pisać mój raport ze stażu. Ani jedno, ani drugie nie za bardzo mi szło. Pierwsze ze względu na późne wstawanie i niepogodę, a drugie ze względu na brak chęci i czego tam jeszcze.

W sobotę (3 maja) odprowadziłem ją na autobus do Polski. Potem poczekałem na koleżankę M., która godzinę później odprawiała swoją mamę i brata do Polski. Kiedyś się pozbyliśmy "rodzin", przemaszerowaliśmy przez ogrody Tuileries aż do Ile St. Louis na najlepsze lody w mieście (uwaga - mała reklama: Bertillon a może Berthillon). A potem przez Dzielnicę Łacińską korzystać ze słońca w Ogrodach Luksemburskich.

Potem pojechałem szybko do domu, odświeżyć się, przebrać, wziąć małe co nieco do przepłukania gardła i na poker (uwaga - trzecie podejście) do A. i E. Jak mówi stare przysłowie pszczół: Do trzech razy sztuka. Tym razem udało nam się zagrać.

Vocabulaire - Słownictwo:
- une paire - jedna para,
- deux paires - dwie pary,
(ok, to było proste, teraz schody)
- brelau - trzy takie same karty,
- suite - 5 kolejnych kart
- couleur - kolor, 5 kart tego samego koloru,
- full - trzy takie same karty + jedna para,
- carré - cztery takie same karty,
- quinte flush - pięć kolejnych kart tego samego koloru,
- quinte flush royale - pięć kolejnych kart (od asa) tego samego koloru.

Wygrała E.Z. A podobno, kto nie ma szczęścia w kartach, ten ma szczęście w miłości. Niekoniecznie ;)

W niedzielę byłem zaproszony na obiad, z którego to zaproszenia oczywiście skorzystałem.

Niestety muszę się przyznać bez bicia, że przez weekend nic nie zrobiłem pożytecznego (oprócz prania). Będę cierpiał za lenistwo. Gdyby lenistwo bolało...

A taki pracowity byłem kiedyś...

piątek, 2 maja 2008

Dzień Flagi

Z tej okazji chciałem przypomnieć piosenkę T.LOVE (którą zresztą zagrali na koncercie) pt. To wychowanie, bo pięknie wpisuje się w obchodzone święto:

"Ojczyznę kochać trzeba i szanować
Nie deptać flagi i nie pluć na godło
Należy też w coś wierzyć i ufać
Ojczyznę kochać i nie pluć na godło"

T.love - Wychowanie

A czy Wy wywiesiliście flagę?

Zdjęcie przedstawia flagę Polski przed Parlamentem Europejskim w Strasbourgu.

Wariacje nt. plamy

Efekt nocnych zabaw z GIMP-em i Photoscapem. Prawie jak Warhol. Prawie - robi różnicę...
Pytanie brzmi: Która plama ma oryginalny (w sensie pierwotny) kolor?
Numery plam:
Plansza 1
1 2
3 4
Plansza 2
5 6
7 8

czwartek, 1 maja 2008

T.LOVE w Paryżu

Wczoraj byłem na koncercie T.LOVE w klubie Gibus. Z lekkim poślizgiem (jak to zwykle na koncertach bywa) wpuścili nas do środka.
Najpierw grał niejaki Michal - laureat Star Academy (nie oglądam, więc nie mam pojęcia co to za typ). Smęcił trochę, śpiewał po francusku, a już kiedyś stwierdziłem, że najlepiej wychodzi śpiewanie we własnym języku. W końcu zszedł ze sceny i w towarzystwie ochroniarza, który mu torował drogę zszedł do garderoby (czy czegoś w tym stylu).
Czekamy na T.LOVE. Stałem niedaleko drzwi do tej nibygarderoby. W pewnym momencie drzwi się otwierają najpierw wychodzi Majcher, a potem Sidney Polak. Podałem mu rękę i uścisnął. Spoko. Uśmiechnięta papucha jak zwykle. Potem Nazim, Muniek, Pęczak i Marecki. Nie pamiętam jak się nazywał gość, który grał na saksofonie. Oni, w przeciwieństwie do Michala (który musiał sobie dodać powagi), weszli bez asysty ochroniarzy (chociaż byli cały czas obecni).
P(od)S(podem)
Loureed - tak jak miało być - kiedy śpiewali Stokrotkę pomyślałem o Tobie.