Wczoraj w Vincennes o 17h00 miał być. Jako organizator nie powinienem się spóźnić, a nawet wypadałoby, żeby się stawił przed czasem jako pierwszy, ale cóż... Najważniejsze, że się wszyscy odnaleźliśmy.
OK, zdjęcia w kolejności chronologicznej.
Prawie wszyscy na zdjęciu, brakuje jednej dziewczyny, która akurat obok rozmawiała przez telefon.
Trochę nocnego rozrabiania. Moczenie nóg (i nie tylko) w najstarszej fontannie w Paryżu na placu koło Les Halles (w miejscu dawnego cmentarza).
Raz na wozie, raz pod wozem. Tylko, żeby Cię na taczkach nie wywieźli ;)
Loureed, dzikusie, a Ty dlaczego się po krzakach chowasz?
My tu sobie siedzimy, gadamy, pijamy, gramy w butelkę (a nie, przepraszam, w butelkę trochę później graliśmy) i nawet nie zauważyliśmy, że za nami UFO wylądowało.
Międzynarodowi menele piją w bramie (mimo że już zamknięta) między Placem St. Michel a Pubem St. Michel (który był naszym celem. Tutaj ukłon w stronę ochroniarza z pubu - bezbłędnie wyczaił najbardziej pijaną osobę, której kazałem stanąć za sobą i się nie odzywać;)). Od lewej: Hiszpania, Hiszpania, Niemcy, Polska, Polska, Rosja.
Może nie uwierzycie, ale najtrzeźwiejszą osobą tego wieczoru byłem ja. Może dlatego, że jako organizatorowi, nie wypadało mi się nawalić. W końcu byłem trochę odpowiedzialny za innych. Zwłaszcza jedna osoba (która sobie stopę w sandałach na ruchomych schodach rozwaliła, a potem spadła z krawężnika jeszcze) potrzebowała opieki i pomocy ;P
Do domu zacząłem wracać o 3h30, bo w poniedziałek o 9h30 miałem zajęcia w Paryżu. Niestety, trudno jest, kiedy się mieszka nie w mieście. Na nocny o 4h00 się spóźniłem. Następny był o 4h50. Ponieważ nocny do mnie jedzie 1,5h, więc stwierdziłem, że nie ma sensu, żeby na niego czekał i poszedłem na RER, a pierwszy pociąg jedzie o 5h20. Do domu dotarłem o 5h50. Budzik ustawiłem na 7h00. Obudziłem się, ale nie znalazłem siły, żeby wstać. Na zajęcia nie pojechałem :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz