środa, 29 października 2008

Koniec października

I coraz zimniej. Dzisiaj rano podobno bylo w Paryżu 0°C. Trochę dalej na wschód nawet poniżej 0. Dlatego też kupilem dzisiaj czapkę pod kask, rękawiczki, a także blotniki. Na piątkowy nocny parkur trzeba się przygotować.


Dotarlem do akademika, minąlem gości, którzy sprzątają liście - popatrzylem na ich pracę i wydajność - wydaje mi się, że grabiami by to szybciej zrobili, ekologiczniej, mniej halasu i w ogóle. Ale cóż - mamy postęp.

niedziela, 26 października 2008

Sportowa niedziela


Paryż
I jeszcze niezabawnie

sobota, 25 października 2008

W drodze na uczelnię


Na uczelni chyba mają maly problem z organizacją i przeplywem informacji. Wypadlo nam bardzo dużo zajęć i najczęściej nie byliśmy o tym zawiadomieni, więc czekaliśmy i czekaliśmy. Innym razem powiedziano nam, że nie ma zajęć, a okazalo się że byly - wykladowca przyjechal i nas nie zastal. To już przestaje być śmieszne i dziewczyny napisaly mejl do coresponsable, że najwyższy czas, aby się to zmienilo.

PS Przepraszam za brak pewnej litery - po kupnie i zainstalowaniu nowego urządzenia, skrót Alt+l zacząl wywolywac panel tego urządzenia. Na razie nie wiem jak to zmienić.

niedziela, 19 października 2008

Jesień w Paryżu

Jesień w Parku Montsouris (mieszkam po drugiej stronie ulicy).

Paris Rando Velo


Więcej zdjęć z tej imprezy cyklicznej tutaj
Paris Rando Velo

czwartek, 16 października 2008

Projekt roczny...

... czyli nie całkiem poważny przewodnik po Polsce.
Więcej szczegółów pozostaje w tajemnicy. Projekt może okazać się całkiem fajny i może kiedyś naprawdę go wydam. Kto wie?

Na razie mam wstępne pomysły na tytuł. Ale nawet nie jestem pewien czy to "y" jest potrzebne.

środa, 15 października 2008

A w stolicy...

... pochmurno, pada, szaro. Wybrałem się o 17h00 na rower. Z okna akademika nie było widać mżawki. Chciałem jechać do Lasku Bulońskiego. Przejechałem na drugą stronę Sekwany, ale wtedy zmieniłem zdanie. Wzdłuż jej brzegów ruszyłem na północ. Dojechałem do wieży Eiffela, kontynuowałem wzdłuż Sekwany i dojechałem do Senatu. Tutaj skręciłem w bulwar Saint Germain. Dojechałem do metra Sevrès-Babylone, a ponieważ znajdowałem się niedaleko mieszkania Loureeda, więc wyjąłem komórkę, aby do niego zadzwonić. Zdziwiłem się bardzo, gdy ujrzałem, że mam nieodebraną rozmowę sprzed 15 minut. Kto dzwonił? Loureed. Oddzwoniłem i za pięć minut się spotkaliśmy pod jego mieszkaniem. Poszliśmy na St. Michel, gdzie szperaliśmy wśród używanych książek, CD i DVD. I nawet coś kupiłem.

Tak wyglądała dzisiaj wieża

wtorek, 14 października 2008

Mam rower!

Giant Rock GTS, ja i wieża.W Paryżu chmury :|
A odblaskową opaskę, którą tutaj mam jeszcze na nogawce, zgubiłem wkrótce :/
Wstąpiłem również do Association Voiture & Co, myślałem, żeby oznakować sobie ramę, ale okazało się, że oni grawerują w metalu, więc sobie odpuściłem. W końcu rama i tak ma swój numer. Ale za to dostałem bezpłatne mapy rowerowe Paryża i regionu Ile-de-France.

Okazało się, że w pawilonie, w którym mieszkam, jest w piwnicy garaż dla rowerów. Wprawdzie nie jest 100% pewnym miejscem na przechowywanie, bo rowery są przypięte i jest dość łatwy dostęp do niego dla mieszkańców akademika, ale zawsze lepsza wilgotna piwnica niż postój na dworze. Najgorsze, że mój rower od razu się rzuca w oczy, kiedy się wchodzi do tego garażu - nówka sztuka nierdzewka.

poniedziałek, 13 października 2008

Początek zajęć

Z akademika wyruszyłem o 11h50. W Champs sur Marne byłem o 12h40, ale oczywiście nie byłem niczego załatwić, wszystko pozamykane, wszyscy wsuwają swoje launche. Nie pozostało mi nic innego, jak uczynić to samo. Cóż, jak mówi stare przysłowie pszczół: "Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak one" (czy jakoś tak). Zajęcia miałem zacząć od 14h15. Kupiłem więc formule midi pizza (czyli pół pizzy, puszka napoju i deser) za 5 euro, znalazłem kąt spokojny z ławką, zasiadłem i zajadłem.

O 13h55 ruszyłem w kierunku uczelni. Najpierw spotkałem Hélène. Właściwie, to najpierw, bo jeszcze na stacji RER Les Halles, na peronie spotkałem Virginie, która jest z Lille, ale mieszka w akademiku w kampusie przy uczelni. Potem się zaczęli powoli schodzić inni, a właściwie inne, bo jedynym "innym" jestem ja. O 14h30 zaproponowalem, żebyśmy już sobie poszli - dla mnie kwadrans akademicki już minął. Po następnych piętnastu minutach (a może to już nawet było o 15h00) stwierdziliśmy, że trzeba iść do sekretarki Fatimy zapytać się co jest grane. Poszliśmy. Tzn. ja się akurat "wiozłem" autem z Céline :D

W budynku Copernic, wstąpiłem do biura współpracy międzynarodowej, żeby się przywitać i powiedzieć, że ze stypendium wszystko jest na najlepszej drodze.
Sekretarka nie bardzo wiedziała co jest grane. W ogóle jest jeszcze totalny bałagan. Miała nam przysłać plan zajęć później. I przysłała. Pracuje do 17h30, a plan chyba przysłała o 18h40. Aż mi jej żal.
Skorzystałem z okazji, że jestem w bud. Copernic i wyjąłem pochette, żeby się zapisać. Rendez-vous mam dopiero 21 października.

Potem powiedzieliśmy sobie "Do jutra" i poszliśmy każdy w swoją stronę. Poszedłem jeszcze do banku, bo chciałem podać nowy adres, ale bank oczywiście w poniedziałek jest zamknięty. No to już poszedłem na RER-a. Pojechałem na Charles de Gaulle Etoile. Tutaj jest jeden ze sklepów Decathlonu. Kupiłem kask, u-locka od Trelocka i stalową skręcaną linkę (na tylne i przednie koło), odblaskową opaskę na nogawkę i torebkę podsiodłową. No, trochę kaski znów poszło. Ale mam nadzieję, że jutro będzie już rower do odebrania, bo akurat "wypadły" wszystkie zajęcia - wykładowcy jakoś się nie mogą zorganizować, i będę miał czas, aby go odebrać, a może nawet i oznakować (marquage anti-vol).
Kupiłem kask BELL Ukon. Chyba jednak wolę mój poprzedni kask MET. Był odrobinę lżejszy i miał poręczniejszy system zapinania. BELL ma daszek i ogólnie jest chyba trochę większy. Ale cóż - nie chciało mi się przywieźć starego (tzn. chciało, ale odpuściłem sobie jak zobaczyłem ile gratów zabieram). Mam nadzieję, że nie będę musiał sprawdzać skuteczności Bella.

niedziela, 12 października 2008

"Daleko jeszcze?"

Pod takim hasłem odbyła się wyprawa na Południe. Chciałem podziękować bardzo Annie Marii B. i Stani za oprowadzenie i gościnę. Mam nadzieję w niedalekiej przyszłości odwzajemnić się tym samym.

Zdjęcia i opisy znajdują się tutaj
Dans le Sud

Jak ja lubię śmigać TGV :D


Jestem stworzony do marynarskiego życia;)

środa, 8 października 2008

Wieczorową porą u Julii

... czyli: kobiety, wino i śpiew (o igrzyskach ktoś zapomniał, a zamiast chleba był jakiś specjał koreański;))

Reprezentacja Korei


Reprezentacja Meksyku


Reprezentacja Rumunii


Reprezentacja Polski.
A co, myślałaś, że Cię nie nagrałem? ;)


Powrót do własnego akademika. Trzeba znaleźć coś na śniadanie. O! może tutaj?

wtorek, 7 października 2008

Rentrée

O 16h00 miałem rozpoczęcie roku. W Champs-sur-Marne (gdzie znajduje się uczelnia) byłem już o 15h24. Muszę przyznać, że kiedy szedłem z RER-a na uczelnię, to taki rogal mi się na pysku pojawił, że aż się zacząłem zastanawiać z czego tak się cieszę.

Potem zaczęły przychodzić dziewczyny. Oczywiście stoimy na dworze, dziewczyny palą. Julie przychodzi z jakąś dziewczyną. Okazuje się, że jednak przyjęli nowe osoby na Master 2. Jedną z nich jest właśnie przyprowadzona Katja.
Nagle patrzę na drzwi do budynku, z których wychodzi znajoma mi postać - jedna z editrice z Nathana. Podeszła do nas i się przywitała ze mną. Ponieważ nie pamiętałem jak ma na imię i jak się nazywa, a wiedziałem, że nasza nowa co-responsable też jest z Nathana, więc zapytałem czy to ona. Nie. Jest jeszcze inna. Ogólnie, to chyba w tym roku ze cztery panie z Nathana będą miały z nami zajęcia.

Potem zeszliśmy do auli, w której mieliśmy rozpoczęcie. Było tam już sporo osób z Master 1. Żadnego faceta. Aż mi Céline podziękowała, że jestem i że nie są skazane na wyłącznie damskie towarzystwo. Przy okazji zapytała mnie się, czy przywiozłem jej papierosy - przywiozłem. - A to pech, bo rzuciłam palenie. No tak to z dziewczynami bywa;) Ale przywiozłem jej też Żubrówkę. Niech ma na otarcie łez.

Spotkanie zaczęła druga co-responsable, Mme Seginger. Co-responsable z Nathana ma na imię Fabienne. Też od dawna zna poprzednią responsable. A pani, która podeszła do nas przed uczelnią, pracuje w Nathanie w tym samym departamencie, w którym byłem na stażu. Ma na imię Valérie.

Potem wykładowcy zaczęli się przedstawiać i mówić jakie będziemy mieli z nimi zajęcia. Z początku zaczynało się podobnie: - Jestem taka a taka, pracuję w Nathanie, będziemy mieli zajęcia z... Dopiero pan, z którym będziemy mieli z którym będziemy mieli Multimedia powiedział: - Nazywam się tak i tak, i nie pracuję w Nathanie.... No a potem jeszcze był pan Marc, z którym już w ubr. mieliśmy zajęcia i powiedział: - Nazywam się Marc takisiaki i chciałbym pracować w Nathanie... Trzeba przyznać, że czasem nieźle mu wychodzą żarty.

Przeszliśmy do części poświeconej stażom. Jeszcze raz zabrała głos co-responsable Fabienne. Mówiła jaki ważny jest w procesie kształcenia staż itd. i że my, z Master 2, już odbyliśmy pierwsze staże, i że zostawiliśmy za sobą traces (ślady), które są bardzo ważne - w tym momencie patrzyła głównie na mnie. Najśmieszniejsze, że jakoś jej nie pamiętam. Valérie pamiętam bardzo dobrze. Nie wiem, w którym departamencie pracuje Fabienne. Ale pewnie wszystkiego się dowiem w swoim czasie.

Wracając do stażu. Nie będę się męczył i szukał nowego. Pójdę do Nathana, do tej samej komórki, w której byłem w zeszłym roku. Jeszcze projekt sobie tak sprofiluję, żeby mi się to ładnie układało ze stażem. Muszę iść odwiedzić Annie, Elise i Elodie. Przypomnieć się, zapytać czy stanowisko nadal na mnie czeka. No i dać suweniry z Polski (ceramika z Bolesławca).

Sekretarka wysłała zaświadczenie o przyjęciu mnie na studia na mój stary, akademikowy adres i oczywiście nie doszło. Poszedłem do CROUS-u. Już był zamknięty. Stwierdziłem, że pojadę do Torcy, może nowy rezydent w moim pokoju ma te listy.
Siedzę sobie na peronie w kierunku Torcy i nagle widzę, że przede mną przechodzi FranFran. Wołam Salut! Staje. Widział mnie, ale nie był pewien czy to ja. No i opowiadamy sobie takie tam duperele, 4 miesiące się nie widzieliśmy. Dojechaliśmy do Torcy. Weszliśmy do akademika, poszedłem do swojego starego pokoju. Niestety, nikogo nie zastałem. Zszedłem do FranFrana, u którego napisałem list do nowego mieszkańca. Potem poszliśmy po kolendzie do pokój, w którym mieszkają Polki i jeden Polak (panowie, dlaczego zawsze jesteśmy w mniejszości?). Polki zastaliśmy. I tu chciałem powiedzieć, że jednak ktoś czyta czasem ten blog. I to niekoniecznie moi znajomi z reala. Nie wiem, jak te dziewczyny dotarły do tego blogu (podejrzewam, że przez Grono), ale jeśli jakiekolwiek informacje, które tu znalazły, okazały się przydatne (szukały przede wszystkim zdjęć;)), to się cieszę.

Przy okazji pozdrawiam wszystkich: Anię, Dorotę, Sylwię i Bartka.
Życzę Wam udanego pobytu we Francji, kilku pięknych miesięcy spędzonych w międzynarodowym towarzystwie. Niczym się nie martwcie, róbcie swoje, a będzie dobrze. Wykładowcy są tu nastawieni bardzo prostudencko.
Do zobaczenia.

niedziela, 5 października 2008

Idziemy pod prąd?

Zdjęcia pochodzą sprzed około dwóch miesięcy. Zrobiłem je tego samego dnia na ul. Szymanowskiego w Poznaniu.

Pytania za pudełko kredek brzmią:
1) Czy te billboardy przygotowała ta sama agencja reklamowa?
2) Czy hasła na nich przedstawione w jakiś sposób ze sobą (uwaga, trudne słowo) interferują?
3) A jeśli tak, to w jakiej kolejności należy je odczytywać (dialog):
możliwość A
- Idziemy pod prąd. (stwierdzenie faktu)
- Czasem trzeba pójść pod prąd. (odpowiedź)
możliwość B
- Czasem trzeba pójść pod prąd. (twierdzenie)
- Idziemy pod prąd. (stwierdzenie faktu).


Posted by Picasa

piątek, 3 października 2008

Przybyłem

No to się zaczęło.
Megawyczerpany ledwo dotaszczyłem bagaże do akademika.
Z zewnątrz akademik wygląda świetnie. Powstał w latach 20. XX wieku. Wybudowała go rodzina Deutsch de la Meurthe - mecenasi tacy;)
Dzisiaj już nie imponuje. Wyposażenie pokojów z lat 50. i 60. XX wieku. Zapach też z tamtego okresu chyba. Kupiłem brise do szafy, a do pokoju kadzidełka (ale zapomniałem zapałek, więc nie mogę sprawdzić skuteczności).
Rozmawiałem z nową koleżanką, która przeczytała regulamin - i np. nie wolno nam dokupić sobie mebli. I teraz zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem, że kupiłem czajnik elektryczny - może też nie wolno mieć? A jeszcze dobra akcja była, jak już wszedłem do swojego pokoju, a tu po chwili przyszła pani pokojowa, bo w lodówce coś sobie trzymała. Ogólnie luz;)
Inna sprawa jest taka, że w poniedziałki i czwartki (jeśli dobrze pamiętam), pani pokojowa będzie sprzątała mi pokój. No i mam porządek zostawić, żeby nie utrudniać jej pracy. Ciekawe.
Nie wolno nam bez powiadomienia dyrekcji nikogo przenocować. Ogólnie mogą u nas ludzie gościć i spać, ale nocleg kosztuje 6 euro (w miarę możliwości, jeśli mają wolne, to nawet dadzą dodatkowe łóżka).

A sam akademik tak wygląda.
Budynek, w którym mieszkam, nazywa się...Jeden z rzutów
ZbliżenieCzworonożny przyjaciel

Mieszkam dokładnie tam, gdzie znajduje się balonik z literką A


Agrandir le plan

Więcej zdjęć z okolic akademika
CIUP

czwartek, 2 października 2008