niedziela, 31 sierpnia 2008

Bieniszew

Ilustracja muzyczna. Dlaczego ta piosenka? Cierpliwości.


Bieniszew przede wszystkim, ale nie tylko. W Bieniszewie już byłem, ale wtedy był dzień powszedni, a dzisiaj pojechałem tam na mszę. W kościele (na mszy) byłem pierwszy raz od bardzo dawna (chyba ze 2 lata). W Bieniszewie znajduje się jeden z dwóch klasztorów kamedułów w Polsce (drugi jest na krakowskich Bielanach).

Kościół Narodzenia NMP (1747-1781)
Wnętrze kościoła
Leśna droga w Puszczy Bieniszewskiej
Elektrownia PątnówCo to jest?Na swojej drodze spotkałem mnóstwo jaszczurek. Oto jedna z nich.
Śródleśne jeziorko
Czasem warto przystanąć i pochylić się. Żuczek ;)
Znajdź zwierzątko
Całkiem spore te małże (o ile dobrze pamiętam jest to skójka malarska). Ciekawe jakby smakowały z frytkami (moules et frites). Ta jest już pusta.

Od kilku tygodni jestem w Koninie. To są pierwsi rowerzyści, którzy jeżdżą w kaskach. Potem spotkałem jeszcze dwóch kolarzy w kaskach oraz tatę z dzieckiem, które też miało kask (i kółka boczne przy rowerze). Ta para na zdjęciu ładnie sunęła. Tylko taki szum usłyszałem i już byli przede mną.Polna gruszaPolna grusza II

Przejechałem 51 kilometrów. Na liczniku już mam ponad 850. Jeszcze trzy takie wycieczki i przekroczę 1000. Ciekawe czy znajdę czas. Wakacje się kończą. Egzaminy i uczelnia nadchodzi. Lato już też się powoli zbiera. Dziś co chwilę twarz i kierownicę oklejało mi babie lato. Rozwiązanie: babie lato to po francusku l'été indien (dosł. indiańskie lato).

sobota, 30 sierpnia 2008

Lekturowo IV

Tym razem fragment powieści Wiesława Myśliwskiego Widnokrąg. Polecam.

"Kiedy była tylko słoneczna pogoda, zamiast lekcji wyprowadzał mnie pan na miasto na spacer. Zwykle czekał na mnie gotowy do wyjścia, w garniturze, w krawacie, wygolony, pachnący wodą kolońską. A niekiedy zamiast krawatu miał u szyi rozłożystą muszkę, jakby upiętą na szpilce czy na agrafce wprost u jego rozlanego podbródka, i gdy się tylko pojawiłem we drzwiach, oświadczył, że wybierzemy się dzisiaj na spacer, bo szkoda byłoby siedzieć w murach przy takiej pięknej, słonecznej pogodzie. Wkładał kapelusz, brał laskę i szliśmy.
- Tylko nie idź za szybko - upominał mnie, mogłoby się wydawać, że ze względu na swoją starość, lecz zaraz wyjaśniał: - Drugi raz już nie zrobisz tego samego kroku.
A każdy spacer zaczynał od tego, że po parunastu krokach od wyjścia z domu przystawał i kazał mi się rozejrzeć dookoła, po czym pytał:
- I co widzisz? No, tak wokół siebie co widzisz? Rozglądnij się dobrze.
Więc rozglądając się wymieniałem mu, co widzę, budynki, drzewa, płoty, ludzi, gołębie na dachu, chmury na niebie, ale nigdy nie przytaknął mi na potwierdzenie, tylko pytał dalej:
- A co jeszcze?
A kiedy mówiłem, że już nic więcej nie widzę, nie podpowiadał mi, że jeszcze to czy tamto, tylko rzucał, to idziemy dalej, zostawiając mnie w dręczącej niepewności, że może coś tam przeoczyłem. Nieraz byłem gotów wrócić i rozejrzeć się, co przeoczyłem, lecz nie było powrotu, bo szliśmy dalej. Potem przystawaliśmy w nowym miejscu, niekoniecznie odległym od tamtego, lecz zmieniającym jedynie punkt widzenia, i znów mi się pytał:
- No, a tu co widzisz? Spokojnie się rozglądaj. Nigdzie nam się nie spieszy. Wyobraź sobie, że czekamy tu na kogoś, kto przyjdzie może za godzinę albo w ogóle nie przyjdzie, lecz mamy obowiązek poczekać na niego.
Kiedyś udręczony, że więcej już nie widzę, a ruszyliśmy właśnie dalej, zdobyłem się na odwagę i może nawet łamiąc przykazania matki, abym był posłuszny, zwróciłem się do niego natarczywie:
- Pan mi powie, co tam jeszcze było, a czego nie widziałem.
- Nie wiem - odparł ku mojemu zdumieniu.
Nauczyciel, pomyślałem, i nie wie. Coś kręci. Albo może ze starości już nie dowidzi i dlatego wyprowadza mnie na te spacery, abym pilnował go jak ten pies, co prowadzi niedowidzących czy całkiem ociemniałych, zwłaszcza że upominał mnie nieraz:
- Nie odchodź tak daleko. Idź tu bliżej mnie.
Tylko dlaczego w takim razie nie nosi okularów? Wszyscy, którzy niedowidzą, noszą przecież okulary. A on czasem w mieszkaniu, gdy chciał przeczytać, co tam napisałem w zadaniu domowym, zakładał okulary.
- Widzisz - powiedział, kiedyśmy już odeszli od tamtego miejsca - tego, co ty widzisz, nikt inny nie widzi. Choćby widział dużo więcej.
Nic z tego nie rozumiałem, lecz dalej już nie śmiałem go pytać (...)"
[s.269-270]

EDIT (23:55, 31 sierpnia)
I jeszcze jeden cytat. Cholera jasna, ale trafił!

"- Pij.
Omiotłem więc tylko wzrokiem klasę. Wszystkie twarze wydawały się porozmazywane, rozcieńczone, jak na wyblakłej szkolnej fotografii. Zwłaszcza że mało kto siedział normalnie, jak to w klasie, lecz ten tyłem, tamten bokiem, wpółleżąc, z głowami na blatach, porozwalani niczym na kanapach, poskręcani, w pozycjach nawet trudnych do określenia, niektórzy z nogami sterczącymi w górze nad ławkami, niektórzy wręcz z butami na ławkach, jakby mścili się na tych Bogu ducha winnych ławkach za swoją codzienną pokorę.
- Pij - uśmiechały się do mnie rozbełtana, lecz szczere oczy Kozy. - Nie wyszło ci, co? Każdemu tu, bracie, coś nie wyszło. Pij. Śmierdzi trochę, ale mocna, mówię ci, aż oczy wyłażą. Pij. - I sam mi przechylił kubek do ust.
Ścisnęło mnie w gardle, że omal oddech mi odcięło. Zacząłem się krztusić, lecz Koza nie pozwolił mi oderwać kubka od ust, choćby dla złapania tchu, i podtrzymując go od spodu mocną ręką, skamlał:
- Nie przerywaj. Nie przerywaj. Do dna pij. Do dna.
Prawie pustą piersią, jakbym się wynurzył z głębokości na powierzchnię, wciągnąłem powietrze. Było ostre, aż kłujące. Wszystko mi w oczach zmętniało, a za chwilę poczułem się, jakbym z waty był.
- O, mleczak żeś - zabiadolił Koza, a głos jego tak samo wydał mi się z waty. - Myślałem, że masz łeb. Ale widać nie ten sam łeb do picia jest, co do nauki. Musisz nabrać wprawy. Na sucho nigdy dziewczyny nie poderwiesz. Spytaj się chłopaków. Zawsze znajdzie się ktoś szybszy."

sobota, 23 sierpnia 2008

Poprawka, czyli rattrapage

Czy ktoś podejmie się tego zadania? Będę wdzięczny. Nawet bardzo.
Przeczytałem Le Bachelier. Ale niestety nie udało się zaliczyć pracy. Muszę to zrobić jak najszybciej. Najlepiej przed 10 września.

Contrôle continu.
Réalisation d'un mini-mémoire ou d'un article (25 000 signes).
Choisir une œuvre parmi les titres suivants et tentez de réfléchir aux liens de cette œuvre avec le journalisme (non comme thême mais comme source de poétique). Cette liste n'est pas exhaustive.

Honoré de Balzac, Illusions perdues (2e partie)
Charles Baudelaire, Petits poèmes en prose
Théophile Gautier, Voyage en Espagne
Les frères Goncourt, Charles Demailly
Octave Mirbeau : Les Vingt et un jours d'un neurasthénique
Jules Vallès, L'Enfant, ou Le Bachelier ou L'Insurgé.

Autres possibilités.
Choisir une maison d'édition parmi les maisons suivantes et étudier la manière dont elle a contraint les œuvres (collections, choix de politique éditoriale) et la façon dont certains auteurs ont su jouer avec la contrainte :
Hetzel, éditions de Minuit, Editions Actes Sud, NRF.

środa, 20 sierpnia 2008

Wiadomość dnia II

Grekiem jednak nie jestem. Najwidoczniej w tamtym zaświadczeniu wkradł się jakiś błąd. Jestem polskim studentem.
To zaświadczenie nr 2 o stypendium francuskim. Jeeeee! Ale jeszcze trochę problemów z nim jednak mam.
Najważniejsze, że razem ze stypendium zobowiązuję się do mieszkania w międzynarodowym kampusie uniwersyteckim w Paryżu.

poniedziałek, 18 sierpnia 2008

Konin i okolice

Nie jest to wprawdzie wideło z samego początku wycieczki, ale nadaje się, aby nim rozpocząć prezentację trasy.


Wjechałem do Puszczy Bieniszewskiej. Jest dosyć dobrze oznakowana. Zalecam jednak ostrożność - ta masa papierowa, którą widzicie pod daszkiem, to gniazdo szerszeni.

Droga przez puszczę.

Dobrze ukryty przed ludzkimi oczami - klasztor (pustelnia) kamedułów w Bieniszewie. Ograniczone zwiedzanie. Kobietom wstęp wzbroniony (wyjątek to msze). Żeby zrobić lepsze zdjęcia będę musiał się tam udać w którąś niedzielę.

Oko w wodzie.

Drewniana kaplica na cmentarzu z Kazimierzu Biskupim.

Wydział Teologii UAM w Kazimierzu Biskupim (ale chyba nie tylko).

Kościół farny św. Marcina z Tours w Kazimierzu Biskupim. Styl romański (tutaj zresztą biegnie szlak budowli romańskich).
Dawna odkrywkowa kopalnia węgla brunatnego. Nieczynne wyrobisko. Na północ od Elektrowni Pątnów.
Największe bogactwo i zarazem przekleństwo Konina i okolic. Węgiel brunatny.
Ślesin. Łuk triumfalny dla Napoleona Bonaparte. Wybudowany w 1812 (?) roku. Cesarz Francuzów go nie miał okazji podziwiać, bo przeszedł inną drogą.
Ślesin. Na pamiątkę przedwojennej gwary ochweśnickiej. Tym idiolektem porozumiewali się handlarze świętych obrazów.
Druga pod względem wielkości bazylika w Europie. Mnie się nie podoba ten bizantyjski przepych. Zresztą - w dzień powszedni, taki jak dzisiaj, to tam prawie ludzi nie ma.

Dobrze nam razem.

Socrealizm w wydaniu katolicko-ludowym.
Kanał Warta-Gopło.

No i na koniec - ostatnie widełko.

niedziela, 17 sierpnia 2008

Lekturowo III

Cytat pochodzi ze zbioru opowiadań Na lądach i morzach Zbigniewa Kruszyńskiego, wyd. W.A.B., Warszawa 1999.

"Niekiedy, wracając z biura późnym wieczorem lub nocą, bo pracy jest coraz więcej, zachodzę przed wystawę dużej księgarni przy głównej arterii. Staję, kontempluję okładki. Pomińmy typografię, lubującą się w czcionkach nieczytelnych, jakby zaczerpniętych z innego alfabetu. Zastanawiam się jednak, co mogą mieć do powiedzenia autorzy, a jeszcze bardziej - komu. My w jednym dowolnym sklepie sprzedajemy więcej egzemplarzy czegokolwiek, niż u nich wynoszą całe nakłady, i tak w lwiej części nie upłynnione, zalegające w hurtowni. A przecież w myśl nowoczesnej teorii dzieła nic ono nie znaczy, dopóki czytelnik nie dopełni go własną treścią. (Zrozumiałem to już po swym pierwszym tomie.) Gdzie jest czytelnik? Gdyby zwrócono się do nas, niewykluczone, że potrafilibyśmy go znaleźć i pomnożyć. Gdyby zlecono nam redakcję tekstu, oczyścilibyśmy go ze zbędnych ornamentów, retoryki, zawiłości stylu, tak aby przemówił do czytelnika. Okładki także zaprojektowalibyśmy lepiej. A teraz jest za późno - piętrzą się na regałach jak Wieża Babel albo leżą pokotem na stołach. Tomy hermetycznych wierszy, zgrzebnych, zbędnych, które nie wytrzymałyby próby chromalinowej (a nie czasem cromalinowej? - przyp. SK). (Ostatnio wprawdzie zauważyłem, że zaczynamy wprowadzać pewien porządek także i do księgarni, w której coraz częściej pojawiają się serie bestsellerów i przy kasie obowiązuje hierarchia.)"
[s. 146-147]

czwartek, 14 sierpnia 2008

Nad Wartą

... w okolicach górniczo-hutniczego miasta. Potrafi być czasem nawet całkiem urokliwie.

Starorzecze Warty. Znów obudziła się we mnie chęć do wędkowania. Może jeszcze kiedyś będę miał czas na to hobby. Może nawet będzie to przed emeryturą?

Droga przy nadwarciańskim wale.

Warta powyżej Konina.

Rzęsa w spokojnym warciańskim zakątku.

Jakieś warciańskie kulki ;)

Opuszczony domek skójki malarskiej. Między kamieniami warciańskiej ostrogi.

Prawie 360 stopni. Tak wyglądała dzisiaj Warta.


"Cicha woda brzegi rwie..."


Chcesz się ze mną przejechać? Pojedziemy piaszczystą drogą w sosnowo-brzozowym lesie.

wtorek, 12 sierpnia 2008

Lekturowo II

Lektury na kilka najbliższych dni. To zaledwie kilka pozycji z 20 lektur.
Spis lektur. Kolorem zaznaczyłem przeczytane.
  1. ANDERMAN J., Zabawa w głuchy telefon, Warszawa 1976.
    Kraj świata. PoMost, Warszawa 1988.

  2. ANDRZEJEWSKI J., Miazga, Warszawa 1981.
    Nikt, Warszawa 1983.

  3. Antologia nowej poezji polskiej 1990-1999, pod red. R. Honeta, M. Czyżowicza, Kraków 2000.

  4. BACZAK J., Zapiski z nocnych dyżurów, Kraków 1995.

  5. BARAŃCZAK Stanisław, Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu, Kraków 1980.
    Widokówka z tego świata i inne rymy z lat 1886-1988, Paryż 1988.
    Podróż zimowa, Poznań 1994.
    Chirurgiczna precyzja, Kraków 1998.

  6. BIAŁOSZEWSKI Miron, Oho, Warszawa 1985.
    Obmacywanie Europy. AAAmeryka. Ostatnie wiersze, Warszawa 1988.

  7. BIEŃCZYK M., Terminal, Warszawa 1994.
    Melancholia. O tych, co nigdy nie odnajdą straty, Warszawa 1998.

  8. BITNER D, Pst, Szczecin 1997.

  9. BRANDYS K., Nierzeczywistość, Warszawa 1977.

  10. CHWIN Stefan, Hanemann, Gdańsk 1995.

  11. CZYCZ S., Nie wierz nikomu. Baza, Kraków 1987.

  12. DIEHTER W, Koń Pana Boga, Kraków 1996.

  13. GRETKOWSKA Manuela, My zdies' emigranty, Kraków 1991.

  14. GRYNBERG Henryk, Kadisz, Kraków 1987.
    Drohobycz, Drohobycz, Warszawa 1997.

  15. FICOWSKI J., Wszystko to czego nie wiem, Sejny 1999.

  16. FILIPIAK I, Absolutna amnezja, Poznań 1995.

  17. GŁOWIŃSKI Michał, Czarne sezony, Warszawa 1998.

  18. HARTWIG Julia, Czułość, Kraków 1992.

  19. HERBERT Zbigniew, Raport z oblężonego Miasta, Paryż 1983.
    Elegia na odejście, Wrocław 1990.
    Epilog burzy, Wrocław 1988.

  20. HERLING-GRUDZIŃSKI Gustaw, Gorący oddech pustyni, Warszawa 1997.

  21. HUELLE Paweł, Weiser Dawidek, Gdańsk 1987.

  22. IWASZKIEWICZ Jarosław, Mapa pogody, Warszawa 1977.
    Muzyka wieczorem, Warszawa 1980.

  23. JUREWICZ A., Lida, Białystok 1990.

  24. KARPOWICZ T., Słoje zadrzewne, Wrocław 1999.

  25. KIELAR M. B., Sacra conversazione, Suwałki 1992.
    Materia prima, Poznań 1999.

  26. KOCHLER K., Na końcu długiego pola i inne wiersze z lat 1988-1998, "Fronda" 1998.

  27. KOMOLKA J., Ucieczka do nieba, Warszawa 1980.

  28. KONWICKI Tadeusz, Kompleks polski, "Zapis" 1977, nr 3.
    Mała apokalipsa, Warszawa 1979. (kiedyś czytałem)

  29. KORNHAUSER J., Hurraaa!, Kraków 1982.
    Dom, sen i gry dziecięce, Kraków 1995.

  30. KOWALEWSKI K., Bóg zapłacz, Warszawa 2000.

  31. KRALL Hanna, Zdążyć przed Panem Bogiem, Kraków 1977. (kiedyś czytałem)

  32. KRUSZYŃSKI Z., Schwedenkrauter, Kraków 1995.
    Na lądach i morzach, Warszawa 1999.

  33. KRYNICKI Ryszard, Niepodlegli nicości, Warszawa 1988.

  34. KRZYSZTOŃ J., Obłęd, t. 1-3, Warszawa 1979. (odpuszczam - za grube)

  35. KUŚNIEWICZ A., Nawrócenie, Kraków 1987.

  36. LIBERA Antoni, Madame. Romans edukacyjny, Kraków 1998.

  37. MAJ B., Zagłada Świętego Miasta, Londyn 1986.

  38. MARCINKIEWICZ P., Tivoli, Kraków 2000.

  39. MIŁOBĘDZKA K., Przed wierszem. Zapisy dawne i nowe, Warszawa 1994.

  40. MIŁOSZ Czesław, Dalsze okolice, Kraków 1991.
    Życie na wyspach, Kraków 1997.
    To, Kraków 2000.

  41. MUSIAŁ G., Al Fine, Gdańska 1997.

  42. MYŚLIWSKI Wiesław, Kamień na kamieniu, Warszawa 1984.
    Widnokrąg, Warszawa 1996.

  43. ODOJEWSKI W., Oksana, Warszawa 1999. (odpuszczam - za grube)

  44. PILCH Jerzy, Spis cudzołożnic, Londyn 1993.
    Bezpowrotnie utracona leworęczność, Kraków 1998.

  45. PODSIADŁO J., Arytmia, Warszawa 1993.
    I ja pobiegłem w tę mgłę, Kraków 2000.

  46. POLKOWSKI J., Elegie z Tymowskich Gór i inne wiersze, Kraków 1990.

  47. PRZYBYLSKI R., Baśń zimowa. Esej o starości, Warszawa 1998.

  48. RÓŻEWICZ Tadeusz, Płaskorzeźba, Wrocław 1991.
    Zawsze fragment, Wrocław 1996.
    Matka odchodzi, Wrocław 1999.

  49. RYMKIEWICZ J. M., Umschlagplatz, Paryż 1988.
    Moje dzieło pośmiertne, Kraków 1993.

  50. SIEJAK T., Próba, Warszawa 1984.

  51. SIEMION P., Niskie łąki, Warszawa 2000.

  52. SIWCZYK K., Dzikie dzieci, Bydgoszcz 1995.

  53. SKRZYPOSZEK Ch., Wolna Trybuna, Berlin 1985 (wyd. nast. Warszawa 1999).

  54. SOMMER P., Czynnik liryczny (1980-1982), Kraków 1986.
    Nowe stosunki wyrazów, Poznań 1997.

  55. SOSNOWSKI A., Sezon na Helu, Lublin 1994.
    Konwój. Opera, Wrocław 1999.

  56. STASIUK Andrzej, Biały kruk, Poznań 1995.
    Dukla, Czarne 1997.

  57. STRYJKOWSKI J., Milczenie, Kraków 1993.

  58. SZEWC P., Zagłada, 1987.
    Zmierzch i poranki, Kraków 2000.

  59. SZLOSAREK A., Popiół i miód, Kraków 1996.

  60. SZYMAŃSKA A., Lato 1999, Warszawa 2000.

  61. SZYMBORSKA Wisława, Koniec i początek, Poznań 1993.

  62. ŚWIETLICKI Marcin, Zimne kraje, Warszawa 1992.
    Trzecia połowa, Poznań 1996.
    Pieśni profana, Czarne 1998.

  63. TERLECKI W., Wyspa kata, Warszawa 1999.

  64. TKACZYSZYN-DYCKI E., Kamień pełen pokarmu, Warszawa 1999.
    Przewodnik dla bezdomnych..., Legnica 2000.

  65. TOKARCZUK Olga, Prawiek i inne czasy, Warszawa 1996.
    Dom dzienny, dom nocny, Wałbrzych 1998.

  66. TULLI M., Sny i kamienie, Warszawa 1995.

  67. WENCEL W., Wiersze, Warszawa 1995.

  68. WIEDEMAN A., Wszędobylstwo porządku, Kraków 1997.

  69. WIRPSZA Witold, Nowy podręcznik wydajnego zażywania narkotyków, Poznań 1995.

  70. WOJCIECHOWSKI P., Wysokie pokoje, Warszawa 1976.

  71. WOROSZYLSKI Wiktor, Ostatni raz, Poznań 1995.

  72. ZADURA B., Starzy znajomi, Warszawa 1986.
    Cisza, Poznań 1994.

  73. ZAGAJEWSKI A., Jechać do Lwowa i inne wiersze, Londyn 1985.
    Solidarność i samotność, Paryż 1986.
    Pragnienie, Kraków 1999.

    OPRACOWANIA

  1. BALCERZAN Edward, Śmiech pokoleń - płacz pokoleń, Kraków 1997.

  2. BARAŃCZAK Stanisław, Etyka i poetyka, Paryż 1979.
    Przed i po. Szkice o poezji krajowej lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, Londyn 1988.

  3. CHWIN S., ROSIEK S., Bez autorytetu, Gdańsk 1981.

  4. CZAPLIŃSKI Przemysław, Ślady przełomu. O prozie polskiej 1976-1996, Kraków 1997.

  5. CZAPLIŃSKI Przemysław, ŚLIWIŃSKI Piotr, Literatura polska 1976-1998. Przewodnik po prozie i poezji, Kraków 1999.

  6. DABERT D., Zbuntowane wiersze. O języku poezji stanu wojennego, Poznań 1998.

  7. GRUPIŃSKI R., KIEC Izolda, Niebawem spadnie błoto czyli kilka uwag o literaturze nieprzyjemnej, Poznań 1997.

  8. JARZĘBSKI J., Apetyt na Przemianę. Notatki o prozie współczesnej, Kraków 1997.

  9. KLEJNOCKI J., SOSNOWSKI J., Chwilowe zawieszenie broni. O twórczości tzw. pokolenia bruLionu, Warszawa 1996.

  10. KORNHAUSER Jerzy, Międzyepoka. Szkice o poezji i krytyce. Baran i Suszczyński, Kraków 1995.

  11. LEGEŻYŃSKA Anna, Gest pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej, Poznań 2000.

  12. LEGEŻYŃSKA Anna, ŚLIWIŃSKI Piotr, Poezja polska po 1968 r., Warszawa 2000.

  13. MALISZEWSKI K., Nasi klasycy, nasi barbarzyńcy. Szkice o nowej poezji, Bydgoszcz 1999.

  14. NOWACKI D., Zawód: czytelnik, Kraków 1999.

  15. ORSKI M., Autokreacje i mitologie (zwięzły opis spraw literatury lat 90.), Wrocław 1997.

  16. Sporne sprawy polskiej literatury współczesnej, pod red. A. Brodzkiej i L. Burskiej, Warszawa 1999.

  17. STALA M, Chwile pewności. 20 szkiców o poezji i krytyce, Kraków 1991.
    Druga strona. Notatki o poezji współczesnej, Kraków 1997.

  18. SZARUGA L., Walka o godność. Poezja polska w latach 1939-1988, Wrocław 1993.
    Dochodzenie do siebie. Wybrane wątki literatury po roku 1989, Sejny 1997.

  19. UNIŁOWSKI K., Skądinąd, "Fa-Art" 1998.

czwartek, 7 sierpnia 2008

Lekturowo

Wszystkie cytaty pochodzą z książki My zdies' emigranty Manueli Gretkowskiej (Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 1995).

"Kover poczuł się obrażony i twierdzi, że tępoty Francuzów nie usprawiedliwia ani Rewolucja Francuska, ani szalejące tu niegdyś choroby weneryczne. Po prostu są tępi i nie ma sensu wprowadzać ich w tajniki działania komunizmu, skoro nie pojmują nawet swojej tak prostej i jawnej demokracji." [s. 15-16]
Nie usprawiedliwia.

"Siedziałam w kawiarni, a obok mnie dwie Niemki opowiadały sobie taką historię: Jakaś ich znajoma pojechała do Francji na wakacje, poznała tam bardzo sympatycznego Amerykanina. Wielka miłość i te rzeczy. On na rozstanie dał jej paczkę prosząc, by otworzyła ją dopiero w Kolonii. Ona zajrzała do paczki już w samolocie. W paczce były przywiązane do siebie sznurkiem zdechły szczur i szczurzyca, a obok karteczka: Witamy w klubie AIDS." [s. 19]
Trochę przypomina mi to historię Simona Mola.

"A w ogóle to wyłącz ten telewizor, bo mnie denerwuje i w ogóle Francja mnie denerwuje. Gdyby ta cała Francja była w Polsce, toby ją ludzie docenili. A tak, Francuzi jedzą, piją i myślą jedynie o jedzeniu i piciu. Żadnych problemów. Wszystko jak te reklamy - łatwe i bez sensu." [s. 23]
Ano.

"Widzisz, porównując Francję z Polską, to Francja jest niższą kulturą, tyle że na wyższym poziomie rozwoju. Dlatego Polacy traktują Francuzów jak dzieci, podziwiając jednocześnie Francję. Rozumiesz?" [s. 23]
Rozumiem.

"François nadal milczał, ale chyba popadł w głębsze zamyślenie, bo zaczął jak większość Francuzów w takiej chwili dłubać w nosie." [s. 76]
Ba.

poniedziałek, 4 sierpnia 2008

Świątek

Jeszcze jedno zdjęcie z wczorajszej wyprawy.
Powiedzcie mi ludzie, ten świątek to jest frasobliwy czy on mi gest Kozakiewicza pokazuje?

niedziela, 3 sierpnia 2008

Niedzielni rowerzyści

... czyli Bożena, Patryk i Staszek (znani także jako PSB).

Wyprawa do Puszczy Zielonki była planowana od dawna. Do dzisiaj rana nie był właściwie znany jej skład. Tłumów nie było, ale chyba to nikomu nie przeszkadzało, prawda? W dodatku zapowiadałem, że trasa będzie miała 35 km. W rzeczywistości miała dwa razy więcej. Ale uczciwie ostrzegałem, że ze mną tak jest.

Hasło wyprawy: "Ciiichooo".

Początek. Już w puszczy, jeszcze jedziemy według trasy (między Kołatką a Tucznem), jeszcze jesteśmy niezmęczeni. Poprawiamy bagaże. Panowie na prawo, a panie na lewo.
To już chyba za Łopuchówkiem. Trochę brakuje dynamiki na tym zdjęciu;)
Postój i posiłek w Kątach. Pyszny wczorajszy pączek za pół ceny (tak to jest, jeśli się nie chce kanapek w domu przygotować). Zagłębie landroverowe.
Na pierwszym planie organizator rajdu, a na drugim jedyna uczestniczka.
Wideło fajna sprawa. To już między Kątami a Białęgami


Przez Promnice (nie Promno! - pomyliło mi się) dojechaliśmy do Biedruska, gdzie zjedliśmy "wojskową" grochówkę z osami. Pośmialiśmy się też z panów, którzy ubrani bardzo profesjonalnie, z bardzo profesjonalnymi rowerami, urwali się z domu w niedzielne popołudnie na piwo do Biedruska. Potem pewnie będą żonom wciskać kit, że pedałowali po poligonie. Nasze obserwacje oparliśmy na tym, że była już godzina za późna, aby zaczynać rajd, raczej należałoby już kończyć, a oni wypoczęci, czyści, niespoceni, popijali browar w przydrożnym zajeździe/gospodzie (?) "Kuźnia".
Ale grochówkę i chleb ze smalcem i ogórkami jak najbardziej polecamy.

Wspinamy się koło wczesnośredniowiecznego grodziska. Ktoś ma już ochotę mnie pobić. Hasło: błoto! (Ostrości brakuje, bo uciekałem przed oprawczynią;))
To już koniec. Wracam do domu. Na liczniku stuknęło 500 kilometrów (dystans całkowity). A dystans dzienny to 82 km. Z domu wyjechałem o 7.30, a wróciłem o 17.30. Czas spędziłem bardzo miło. Mam nadzieję, że inni również. Przynajmniej nie narzekali przy mnie.

Kto się pisze na następny rajd?

A tak mniej więcej wyglądał przebieg trasy. Z Poznania do Biskupic Wielkopolskich pojechaliśmy pociągiem.


W trakcie jazdy próbowałem nucić, ale jakoś nikt nie podjął wątku.Kury - Chryzantemy Złociste

sobota, 2 sierpnia 2008

Sobotnie rowerowanie

... z bratem i Łukaszem.

Obiecałem Łukaszowi, że będzie to około 30 km. Wyszło ponad 2x tyle. Co ja mogę poradzić, że tak mnie gna do przodu?

Gdzieś w Puszczy Zielonce. Moja mała wycieczka. Łukasz już był nieco zmęczony i musiał odpocząć.
To ja. W tym samym miejscu, ale po drugiej stronie leśnej drogi. Znak na sośnie, to oznaczenie europejskiego szlaku św. Jakuba (jeśli się nie mylę).
A to już na starym moście św. Rocha, ale w nowym miejscu. Między Śródką a katedrą.

Przebieg trasy