środa, 21 października 2009

Powiatowy Urząd Bezrobocia, odc. 2

W POPRZEDNIM ODCINKU
Nasz bohater, nazwijmy go Pan Nikt, udaje się pierwszy raz w życiu do instytucji zwanej PUP-em. Idzie tam pełen wiary w możliwości instytucji i w ogóle w lepszą przyszłość, że nie będzie wojen, głodnych dzieci i kulawych psów.

Ustawia się w kolejce (całkiem krótkiej, aż się dziwi) do stanowiska zwanego Informacją. To tam dopiero dostaje przepustkę do okienek zwanych Rejestracją.
Niestety, naiwny młody człowiek, ma ze sobą tylko dowód osobisty, dyplom zagranicznej uczelni i dobre chęci. I popełnia pierwszy błąd - przyznaje się, że pracował na umowę zlecenie. Pani Informacja na szczęście zna swój zawód (by nie powiedzieć "powołanie") i tłumaczy, że:
a) takich dyplomów to oni nie chcą, niech przyniesie tłumaczenie,
b) jeżeli pracował, to niech przyniesie zaświadczenie z zakładu pracy.

KONIEC ODCINKA PIERWSZEGO

ODCINEK DRUGI

W którym nasz bohater ma już tłumaczenie przysięgłe zagranicznego dyplomu ukończenia studiów wyższych, ma zaświadczenie o pracy na umowę zlecenie. I nadal ma jeszcze dobre chęci.

Pan Nikt, jak każdy z klientów, znów ustawia się do stanowiska Informacja. Tym razem kolejka jest znacznie dłuższa, a ponieważ od rana pada, więc w pomieszczeniu czuć charakterystyczny zapach mokrych ludzi. Stoi i czeka. Inni również. W końcu dochodzi do stanowiska, siada, pokazuje dokumenty i uśmiech. Dostaje dwa oświadczenia do wypełnienia i podpisania i zostaje odesłany do upragnionej kolejki do stanowisk Rejestracja.

Stoi i czeka, bo kolejka jeszcze dłuższa. Ale trochę się przesuwa, więc po pewnym czasie siedzi i czeka. A po jeszcze pewniejszym czasie, gdy jedno stanowisko Rejestracja się uwalnia, nadchodzi jego kolej i podchodzi. Pokazuje uśmiech. Wyjmuje dokumenty. Na stanowisku Rejestracja przyjmuje Pani Magister Inspektór.
Ogląda dowód, świeżo wypełnione oświadczenia, zaświadczenie o pracy i tłumaczenie dyplomu. Po czym odzywa się tymi słowy: Nie wiem, czy będziemy mogli panu to uznać. Następnie zwraca się do koleżanki i pyta co robią z takimi przypadkami i czy się pytała Kogoś (nie pomnę imienia) o zagraniczne dyplomy. Nie, koleżanka nie pytała i nie wie co się robi, więc Pani Magister Inspektór wstaje i udaje się do Pani Kierownik. Pan Nikt siedzi i korzystając z wolnego czasu i braku Pani po przeciwnej stronie biurka, gasi uśmiech i rozmyśla. Rozmyśla nad obecnością Polski w Unii Europejskiej - czy to ma sens, że tam siedzimy, że mamy naszych europosłów, że rolnicy mają dopłaty bezpośrednie do hektara, a on - absolwent francuskiego uniwersytetu - nie może mówić w Polandii, że ma wyższe wykształcenie?

Po pewnym czasie Pani Magister Inspektór wraca i pyta się o szkołę średnią. Bohater odpowiada, że liceum ogólnokształcące i zostaje to zapisane - bezrobotny z wykształceniem średnim. A dyplom poczeka na radcę prawnego, który im powie czy można uznać, czy też nie.

Potem jeszcze pyta o język obcy, prawo jazdy. Nic poza tym jej nie interesowało.
Bohater zostaje zaklasyfikowany jako: pracownik biurowy, wykształcenie średnie.
I jeszcze wyznaczone zostaje następne spotkanie (za miesiąc).

KONIEC ODCINKA DRUGIEGO

CIĄG DALSZY prawdopodobnie NASTĄPI


O, i chyba znalazłem odpowiednią ilustrację widealną do tej sytuacji

środa, 14 października 2009

Coś się ruszyło

Ostatnio zaniosłem CV i LM do lokalnego tygodnika, ale nie mam żadnej odpowiedzi. Później wysłałem (dostałem cynk od koleżanki ze studiów, że poszukują) dokumenty aplikacyjne do wydawnictwa medycznego z Poznania (nadal brak odzewu, ale w sumie minęły dopiero 3 dni - wysłałem w piątek wieczorem).

A dzisiaj znalazłem taką wiadomość w mojej skrzynce na GoldenLine. Już na nią odpowiedziałem. I znów czekam.


Bardzo profesjonalnie:
Zobacz mnie na GoldenLine

sobota, 3 października 2009

czwartek, 1 października 2009

Vila-Matas cytuje Hemingwaya, ale jak to w powieści bywa (chociaż on nazywa swoją powieść "wykładem") nie ma przypisów, więc nie wiem skąd pochodzi ten cytat:

"Paryż nigdy nie ma końca i każdy, kto w nim mieszkał, ma inne wspomnienia. (...) Paryż zawsze był tego wart i otrzymywało się zapłatę za wszystko, co mu się przyniosło. I taki był Paryż w tych dawnych czasach, kiedy byliśmy bardzo biedni i bardzo szczęśliwi". [s. 28]