W pracy nie nudze sie juz. Ciagle naplywaja teksty do wlania albo korekty do wprowadzenia (zwlaszcza Juntos! - hiszpanski).
Rano, wysiadlem z RER-a na Cité Universitaire, a w Parku Montsouris od kilku dni kwitnie jakies drzewko. Trzeba uwiecznic ;)
Teraz czekam, az temperatura przekroczy 15°C (bo 10°C juz przekroczyla jakis czas temu).
Do tytulu postu pasuje tytul piosenki Bajm - Wiosna w Paryzu.
28 lutego 2008
Przedostatni dzień w Nathanie. Jakoś smutno mi się zrobiło. A rano jeszcze w parku zdążyłem kilka fot strzelić. Nadal wiosennie. A jak w Polsce jest teraz?
czwartek, 21 lutego 2008
wtorek, 19 lutego 2008
Ćwiartka
Urodziny. Moje urodziny. Moje kolejne urodziny.
W tym roku fetowałem je trzykrotnie.
Najpierw w pracy. Zrobiłem ciasto, którym wszyscy (a właściwie wszystkie i Stephane) byli zachwyceni. (Na pożegnanie zrobię inne ciasto).
W piątek impreza dla erasmusów z akademika. Zorganizowana razem z Heleną, która też miała w tych okolicach urodziny. Się piło, się jadło. Spać się położyłem o 4.40.
I w sobotę, tym razem już bardziej kameralnie, dla moich koleżanek. Niestety, trzy z nich nie mogły przyjść (wyjechały), ale trzy się pojawiły. Jak wyżej - się piło, się jadło.
Dziękuję.
W tym roku fetowałem je trzykrotnie.
Najpierw w pracy. Zrobiłem ciasto, którym wszyscy (a właściwie wszystkie i Stephane) byli zachwyceni. (Na pożegnanie zrobię inne ciasto).
W piątek impreza dla erasmusów z akademika. Zorganizowana razem z Heleną, która też miała w tych okolicach urodziny. Się piło, się jadło. Spać się położyłem o 4.40.
I w sobotę, tym razem już bardziej kameralnie, dla moich koleżanek. Niestety, trzy z nich nie mogły przyjść (wyjechały), ale trzy się pojawiły. Jak wyżej - się piło, się jadło.
Dziękuję.
poniedziałek, 18 lutego 2008
Strasbourg w Paryżu
sobota, 16 lutego 2008
Wieża Eiffel
piątek, 15 lutego 2008
Bienvenue chez Nathan
środa, 13 lutego 2008
Po robocie, przy sobocie
poniedziałek, 11 lutego 2008
Jestem tu
Przez ostatni tydzień nic nie napisałem, a trochę się działo.
We wtorek byłem w japońskiej restauracji (E.Z - dziękuje). Dzięki temu wiem już co to jest wasabi. Dotychczas znalem trochę chińską kuchnie. Przyszedł czas na japońską, a dzisiaj w kantynie miałem okazje spróbować wietnamskiej. Też dobra.
W środę moja bezpośrednia szefowa zapytała mnie, czy nie chciałbym przedłużyć stażu o miesiąc. Niestety, nie mogę - muszę wracać na uczelnie. Ale kto wie... Może za rok?
Czwartek - średnio, może nawet trochę poniżej średniej.
W piątek, żeby dobrze zacząć weekend: kolacja (może za dużo powiedziane), piwo (jeszcze więcej piwa) i film (komedia). Dziękuje Ci Loureed (nie umieściłem z Tobą zdjęcia, bo nie wiedziałem, czy nie będziesz miała nic przeciwko temu).
Sobota. Pobudka o 8h00, ale i tak nic nie zrobiłem cały dzień. Odbiór Izabeli z Porte Maillot (cieszę się, że jesteś z powrotem).
Nastawiony na wieczorne tanken z kolega ze studiów (z PL), bylem wkurzony, ze nie wyszło. Oj, Piotr, masz minusa. Musisz odpracować. Przy okazji pozdrowienia dla dziewczyn.
(Iza, nie umieściłem Twojego zdjęcia, bo Ty i tak masz dość wielbicieli.)
Niedziela. Sprzątanie pokoju (czasem nawet ja to muszę zrobić). Ustawka z Piotrkiem i dziewczynami o 11h00 pod wieżą Eiffel. Nawet się nie spóźniliśmy i udało nam się odnaleźć. Czekanie w kolejce na wjazd na górę. Mimo pięknej i słonecznej pogody, widoczność z wierzchołka była słaba. Nie szkodzi. Po (w sumie) szesnastu miesiącach w Paryżu (i okolicach), w końcu wjechałem na Żelazną Damę. Teraz mogą ją rozebrać i sprzedać na złom ;) Nawet kupiłem 3 breloczki z wieżą i jedna większą.
I z Piotrkiem na moście.
Zdjęcia z tego co warto zobaczyć dorzucę jak będę w domu. Teraz jestem jeszcze w pracy (dlatego brak polskich znaków). Zostało mi jeszcze 14 dni stażu. Dziwnie będzie wrócić na uczelnie.
----------
21h41 Wróciłem do siebie. Poprawiłem polskie znaki i dodałem zdjęcia.
We wtorek byłem w japońskiej restauracji (E.Z - dziękuje). Dzięki temu wiem już co to jest wasabi. Dotychczas znalem trochę chińską kuchnie. Przyszedł czas na japońską, a dzisiaj w kantynie miałem okazje spróbować wietnamskiej. Też dobra.
W środę moja bezpośrednia szefowa zapytała mnie, czy nie chciałbym przedłużyć stażu o miesiąc. Niestety, nie mogę - muszę wracać na uczelnie. Ale kto wie... Może za rok?
Czwartek - średnio, może nawet trochę poniżej średniej.
W piątek, żeby dobrze zacząć weekend: kolacja (może za dużo powiedziane), piwo (jeszcze więcej piwa) i film (komedia). Dziękuje Ci Loureed (nie umieściłem z Tobą zdjęcia, bo nie wiedziałem, czy nie będziesz miała nic przeciwko temu).
Sobota. Pobudka o 8h00, ale i tak nic nie zrobiłem cały dzień. Odbiór Izabeli z Porte Maillot (cieszę się, że jesteś z powrotem).
Nastawiony na wieczorne tanken z kolega ze studiów (z PL), bylem wkurzony, ze nie wyszło. Oj, Piotr, masz minusa. Musisz odpracować. Przy okazji pozdrowienia dla dziewczyn.
(Iza, nie umieściłem Twojego zdjęcia, bo Ty i tak masz dość wielbicieli.)
Niedziela. Sprzątanie pokoju (czasem nawet ja to muszę zrobić). Ustawka z Piotrkiem i dziewczynami o 11h00 pod wieżą Eiffel. Nawet się nie spóźniliśmy i udało nam się odnaleźć. Czekanie w kolejce na wjazd na górę. Mimo pięknej i słonecznej pogody, widoczność z wierzchołka była słaba. Nie szkodzi. Po (w sumie) szesnastu miesiącach w Paryżu (i okolicach), w końcu wjechałem na Żelazną Damę. Teraz mogą ją rozebrać i sprzedać na złom ;) Nawet kupiłem 3 breloczki z wieżą i jedna większą.
I z Piotrkiem na moście.
Zdjęcia z tego co warto zobaczyć dorzucę jak będę w domu. Teraz jestem jeszcze w pracy (dlatego brak polskich znaków). Zostało mi jeszcze 14 dni stażu. Dziwnie będzie wrócić na uczelnie.
----------
21h41 Wróciłem do siebie. Poprawiłem polskie znaki i dodałem zdjęcia.
niedziela, 3 lutego 2008
Bez tytułu
"Jeszcze to widzę jeszcze się dziwię
jak w niemym kinie widz
życie na niwie niezbyt prawdziwej ostry dla serca wikt"
[M. Czyżykiewicz, Sam na sam]
Noc z soboty na niedzielę (2/3 lutego), godz. 4:36. Spacer brzegiem Sekwany. Z Saint-Michel na Gare de Lyon.
PS Wahałem się, który cytat umieścić. Tutaj wstawiam drugi.
"Bo miewamy często głupie sny, ale potem się budzimy i..."
[W. Młynarski, Jesteśmy na wczasach]
jak w niemym kinie widz
życie na niwie niezbyt prawdziwej ostry dla serca wikt"
[M. Czyżykiewicz, Sam na sam]
Noc z soboty na niedzielę (2/3 lutego), godz. 4:36. Spacer brzegiem Sekwany. Z Saint-Michel na Gare de Lyon.
PS Wahałem się, który cytat umieścić. Tutaj wstawiam drugi.
"Bo miewamy często głupie sny, ale potem się budzimy i..."
[W. Młynarski, Jesteśmy na wczasach]
piątek, 1 lutego 2008
Jezdziec Bez Glowy
Zdjęcie z cyklu "W drodze do pracy".
Piktogram ze ścieżki rowerowej przy bulwarze Jourdan (po drugiej stronie skrzyżowania z ul. Gazan, tuż obok przejścia dla pieszych).
Zdjęcie zatytułowane: Jeździec Bez Głowy (fr. Cavalier Sans Tête).
Hmm. A może dorzucić dedykację?
Dla mojego Brata - żeby jeździł w kasku :)
A tutaj zrzut ekranu z www.maps.google.com
Na czerwono moja trasa z RER-a do biura.
Na żółto biuro z widokiem na stadion (za którym jest schowany cmentarz - dzisiaj to odkryłem).
Na zielono miejsce, w którym jest namalowany Jeździec Bez Głowy.
Piktogram ze ścieżki rowerowej przy bulwarze Jourdan (po drugiej stronie skrzyżowania z ul. Gazan, tuż obok przejścia dla pieszych).
Zdjęcie zatytułowane: Jeździec Bez Głowy (fr. Cavalier Sans Tête).
Hmm. A może dorzucić dedykację?
Dla mojego Brata - żeby jeździł w kasku :)
A tutaj zrzut ekranu z www.maps.google.com
Na czerwono moja trasa z RER-a do biura.
Na żółto biuro z widokiem na stadion (za którym jest schowany cmentarz - dzisiaj to odkryłem).
Na zielono miejsce, w którym jest namalowany Jeździec Bez Głowy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)