poniedziałek, 30 listopada 2009

Kto mówi prawdę?

Staropolskie przysłowie mówi: Cyganka prawdę ci powie. W Brunecie wieczorową porą też się chyba ten tekst pojawił.
A ja Wam dzisiaj powiem, kto mówi prawdę! Twoja eks ci prawdę powie!

A jest tak.
Wyglądam ostatnio jak... wyglądam. Ważę o kilka kilogramów za dużo i próbuję to zmienić. Ale oczywiście wszyscy próbują być mili i mówią: dobrze wyglądasz, zmężniałeś itd.
A dzisiaj spotkałem eks i mi powiedziała wprost, że utyłem :] Ale nawet ona nie chciała mi wierzyć, kiedy powiedziałem jej, ile ważę ;]

PS Agentem nieruchomości nie będę. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.

piątek, 27 listopada 2009

A...

Paryż już pewnie świątecznie wystrojony...

wtorek, 24 listopada 2009

Nieruchomości II

Dzisiaj miałem drugą rozmowę w innym biurze pośrednictwa nieruchomości. Standard biura o wiele wyższy, panie właścicielki bardzo miłe. Warunki pracy niewiele, ale lepsze. Tylko teraz to ja czekam na telefon i wtedy dopiero będę mógł zdecydować czy biorę, czy też nie.

poniedziałek, 23 listopada 2009

Nieruchomości

Kuszą, kuszą.
Dzisiaj miałem jedną rozmowę i w sumie teraz zależy ode mnie czy przyjmę tę pracę (umowa zlecenie). A jutro rano mam następną rozmowę.

czwartek, 19 listopada 2009

A może agent nieruchomości?

W poniedziałek zaniosłem osobiście CV i LM do agencji nieruchomości. Nawet jeśli nie ma to lepszego przebicia niż aplikacja wysłana mejlem, to przynajmniej ja zobaczę na własne oczy miejsce pracy.
Dzisiaj zadzwoniła pani i zapytała czy możemy się jutro spotkać. Akurat dla mnie ten piątek to średnio, więc zaproponowałem przyszły tydzień. Umówiliśmy się na wtorek.

środa, 18 listopada 2009

Powiatowy Urząd Bezrobocia, odc. 3

W POPRZEDNIM ODCINKU
Nasz bohater - pan Nikt - rejestruje się jako bezrobotny w urzędzie. Są problemy z uznaniem dyplomu zagranicznej uczelni. Rejestrują go (tak mu mówią) jako "pracownika biurowego z wykształceniem średnim".

ODCINEK TRZECI
Po miesiącu pan Nikt stawia się w urzędzie, aby potwierdzić, że nadal nie zmienił się jego status. Dostaje wydruk ofert pracy. Nie znajduje nic dla siebie, bo nie jest brukarzem, sprzedawczynią, kierowcą ani księgową. Od pani na stanowisku dziesiątym (znacznie bardziej sympatyczna od tej z rejestracji) dowiaduje się, że nie jest wpisany nawet jako osoba z wyższym wykształceniem, ale z podstawowym - bo nie przyniósł świadectwa maturalnego. W adnotacjach nadal jest wpis, że ma dyplom zagranicznej uczelni.
Pan Nikt grzecznie pyta, czy wyjaśniła się sprawa, czy pan radca prawny coś zasugerował. Pani go odsyła do stanowisk Rejestracji. Żeby się do nich dostać trzeba swoje odczekać w kolejce do Informacji. Po czterdziestu minutach oczekiwania, bohater dostaje się przed oblicze pani z Informacji (ale niekoniecznie z informacjami). Wykłada ponownie swój przypadek i pyta czy coś się zmieniło. Pani z Informacji spogląda w jego akta na ekranie komputera i potwierdza, że nadal jest wpisane wykształcenie podstawowe, a w adnotacjach, że ma dyplom uczelni zagranicznej uznawany w Polsce. Ale dlaczego wpis w wykształceniu nie został zmieniony, to ona nie wie i chyba nie zamierza się dowiedzieć. Pan Nikt odchodzi od Informacji bez informacji. Prawdę mówiąc on też ma to gdzieś - wie, że o jego interesy najlepiej może zadbać tylko on sam.

Wieczorem, pan Nikt przegląda "Gazetę Wyborczą". Trafia na listy do redakcji. Jeden z nich szczególnie go zainteresował. Przeczytał i odetchnął z ulgą: - Nie jestem sam - pomyślał.

poniedziałek, 16 listopada 2009

Kazik Staszewski w Poznaniu

Niedawno był z Kultem na koncercie, a dzisiaj przyjechał promować książkę KULT. Biała księga, czyli wszystko i wszystkim. Tej książki jeszcze nie mam, ale Gwiazdor przyniesie mam nadzieję. Ja podsunąłem poprzednią książkę, czyli Niepiosenki (zbiór felietonów, które ukazywały się od kilkunastu lat w różnych czasopismach). Niestety, moje zdjęcie z Kazikiem nie jest udane (prześwietlone), więc dupa. Mam tylko to :D

czwartek, 12 listopada 2009

Moje licealne miasto

czyli Jarocin.
Pojawiłem się w nim pierwszy raz od 3 lat (tak mi się wydaje, spotkanie klasowe w 2006 roku, porobiłem się;)). Trochę się zmieniło, ale w sumie niewiele. Przede wszystkim zmieniło się w moim wyobrażeniu. W ciągu czterdziestu minut przeszedłem je dwa razy wzdłuż i wszerz. Sprawdziłem czy istnieją jeszcze bary, do których uczęszczałem dziesięć lat temu. Większość istnieje. Nie wiem jakie teraz są w środku, bo nie wstępowałem. Raz, że byłem kierowcą, a dwa, że nie ma teraz tego towarzystwa, z którym spędzałem tam czas (i tu przy okazji pozdrawiam ekipę, z którą przesiedziałem pierwszą i drugą klasę w 10,5 oraz ekipę, z którą przesiedziałem czwartą klasę w Diabliku).

Dworzec kolejowy w Jarocinie. Jeden z ładniejszych jakie znam.
Żeby dostać się do miasta, trzeba przejść przez ten most nad torami (można również po torach, ale ryzykuje się mandat od sokistów). Most ten można zobaczyć w jednym z filmów o jarocińskim festiwalu.
Możemy wstąpić na pierwsze piwo lub pitę z surówką (dawno temu zwaną przez nas "pipą z gnojem"). Kiedyś Max znajdował się tylko w budynku po prawej. Teraz widzę, że przejął również kiosk, w którym mieściła się kolektura Totalizatora Sportowego, a także jeden budynek dalej (w prawo).PKS Jarocin. To tutaj przez cztery lata wsiadałem/wysiadałem do/z starego i śmierdzącego autobusu, aby udać się do szkoły/domu. Ten pan zaznaczony na czerwono znany mi jest z widzenia, tzn. 10 lat temu też jeździł pekaesem. Dom Kultury w Jarocinie. Widzę (chyba wtedy jeszcze tak się nie nazywał), że placyk przed nim został nazwany na cześć imprez, z której Jarocin słynie. I dobrze.Dziś Stajenka, a za moich czasów bar (pub?) Relaks, choć przez nas i tak zwany był "dziesięć i pół" (czy ktoś jeszcze pamięta to piwo?). W tym lokalu spędzałem większość wolnego czasu w pierwszej i drugiej klasie. Piwo i zrzutki na frytki :)Ratusz na rynku
Bar Diablik - nazwa bez zmian. W nim spędzałem wolny czas w czwartej klasie. Szklane blaty stolików i sympatyczna obsługa. Miejscówka najczęściej przy oknie, żeby można obserwować dziewczyny na rynku ;)
Pub Chicken - nazwa bez zmian. W nim też od czasu do czasu bywałem. Położony na uboczu, nie tak daleko od szkoły. Ale jakoś specjalnie zadomowiony w nim nie byłem.Obecnie Pub Jackpot, a za moich czasów Bar pod 13 (nr domu). Mój pierwszy jarociński bar i pierwsze piwo w tym mieście, jeszcze na nielegalu, bo wypite zaraz po egzaminie wstępnym (albo poznaniu wyników egzaminu?). Ogólnie niezła melina, powietrze od dymu gęste. W barze można było kupić papierosy na sztuki, a także (choć nie jestem na 100% pewien), tanie wino na szklanki (a może to w Róży było?).Może zastanawiacie się, gdzie spędzałem wolny czas w trzeciej klasie? Otóż w trzeciej klasie miałem tak plan lekcji dopasowany, że przyjeżdżałem prosto na lekcje, a po ich zakończeniu szedłem na dworzec PKS i wracałem do domu. Nie znaczy to oczywiście, że piwa nie było. Było, a jakże.

wtorek, 10 listopada 2009

R1

Kiedy byłem młodym romantykiem, nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego dziewczyny wolą chamów i prostaków.
Dziś, kiedy sam jestem chamem i prostakiem, nadal nie potrafię tego zrozumieć.

Latające burki

czyli o polactwie i nie tylko.

Zamierzałem zrobić już to dawno, ale zawsze się przeciągało, bo albo pogoda nie taka, albo coś do zrobienia było. Dzisiaj w samo południe, mimo mglistej pogody i braku słońca, zebrałem się i ruszyłem rowerem do Szwajcarii i Hiszpanii.
Dojechałem do kilku domów, ale bez żadnych oznaczeń. Pani, która kręciła się po podwórku powiedziała mi, że jesteśmy w Szwajcarii, która kiedyś nazywała się Hiszpanią (a może odwrotnie?). Nie mam zdjęcia znaków z nazwą miejscowości, ponieważ ich nie było. Mam za to inne.Poza tymi śmieciami, których było znacznie więcej (był też "składzik" zużytych opon), chciałem napisać o psach, które biegają na wolności. I nie mam na myśli zdziczałych, bezpańskich psów, ale psy, które biegają w okolicach domostw - i to w tak niewielkiej odległości, że nie można ich zlikwidować (myśliwi mają takie prawo, ale nie pamiętam czy chodzi o 150 metrów czy więcej).
Biłem dzisiaj rekord prędkości uciekając przed takim rudym kundlem, który w kłębie sięgał mi do kolan. Żałowałem, że nie miałem żadnej pałki albo gazu pieprzowego. Poza tym zaskoczył mnie tym, że był w stanie biec za rowerem, który jechał 48km/h!
W sumie przejechałem 52 kilometry.

niedziela, 8 listopada 2009

Kult w Arenie

W ramach cyklicznej trasy koncertowej (tzw. Pomarańczowej trasy) Kult zawitał do Poznania. Koncert miał miejsce w Arenie (chyba największej hali widowiskowo-sportowej w grodzie Przemysła).

Koncert był rewelacyjny, zespół i Kazik w dobrej formie (a trochę obawiałem się czytając komentarze na GoldenLine.pl, że jakoby Kazik czasem się podchmielony pokazywał).
Bardzo podobała mi się całkiem długa solówka perkusisty.

Jedynie dwa zdarzenia zakłóciły koncert:
1) w trakcie czwartego utworu Kazik przerwał koncert, ponieważ barierki odgradzające publiczność od sceny się przesuwały i trzeba je było poprawić;
2) chyba pod koniec koncertu wysiadło nagłośnienie, ale dość szybko się z tym uporano.

Piosenka, bez której nie może się odbyć chyba żaden ich koncert, czyli Mieszkam w Polsce, została zagrana dopiero w bisach (tak samo jak dwa lata temu), ale wykonywał ją chyba jakiś facet z obsługi technicznej :) Kazik w tym czasie skakał po scenie, ale potem też dołączył.

Niestety, mój aparat ma już swoje lata, nie jest stworzony do kręcenia filmów, a i zbyt duże nagłośnienie wpłynęło na jakość dźwięku. Ale jeden kawałek wrzucam.