poniedziałek, 31 grudnia 2007

Sylwester na Trocadero

Trocadero - stąd jest najlepszy widok na wieżę Eiffel'a.
Planujemy piknik. Upiekłem trzy quiches lorraines, zabieram piwo i w drogę. Mam nadzieję, że uda się wrócić.

[1 stycznia 2008]

No. To był mój drugi Sylwester w Paryżu. Pierwszy był na przełomie 2005/2006, ale to była "domówka" (przepraszam - wiem, że niektórzy nie lubią tego słowa). Byłem zmęczony powrotem z Polski, więc po północy poszedłem zaraz spać.

Teraz miało być inaczej. Na Trocadero, z widokiem na wieżę! Miał być piknik, jak za starych dobrych czasów. "A że zimno pani kierowniczko? No bo zima, takie są odwieczne prawa natury!" (przepraszam za niedokładność cytowania). W tłumie osób udało nam odnaleźć z Justyną i jej "wycieczką". Siedzieliśmy ponad tłumem, jedliśmy, piliśmy i patrzyliśmy na wieżę.

niedziela, 30 grudnia 2007

wtorek, 25 grudnia 2007

Zwiedzanie Paryża

A oto ja siedzący na paryskim południku. Co nie znaczy, że mam południk w d... :)



Takie mosiężne okrągłe tabliczki są umieszczone na linii południka paryskiego. Jedną udało mi się odnaleźć. Jeszcze trochę pozostało...

Jaka Wigilia taki cały przyszły rok?

Nie, dziękuję. W Wigilię byłem chory. Bardzo chory. I nie mam zamiaru przeżywać tego w 2008 roku.

piątek, 21 grudnia 2007

Jest pan Belgiem?

Oto jaka rozmowa mi się dzisiaj przydarzyła:
- Vous êtes Belge ? | - Jest pan Belgiem?
- Non, pourquoi ? | - Nie, dlaczego?
- Vous avez l'accent belge. | - Ma pan belgijski akcent.

Ciekawe. Kiedy pierwszy raz przyjechałem do Francji i właściwie nie mówiłem po francusku, to pytano się mnie czy jestem Anglikiem (w Bretanii), Amerykaninem (w stolicy) lub Rosjaninem (żeby było zabawniej zapytała mnie o to Rosjanka).

A dzisiaj mnie zapytano czy jestem Belgiem. Mam nadzieję, że chodziło o Belga francuskojęzycznego. Sam nie wiem czy się cieszyć, czy martwić. Z jednej strony to znaczy, że robię jednak jakiś postęp we władaniu językiem, a z drugiej strony Francuzi bardzo lubią się nabijać ze swoich sąsiadów, którzy mówią w ich języku.

Na razie przyjąłem to za dobrą monetę. Zawsze lepiej mówić jak Belg niż jak hiszpańska krowa (parler comme une vache espagnole).

Może jak posiedzę tu jeszcze kilka lat, to będzie lepiej. Ale faktem jest, że fonetykę (wszystkie te drobne niuanse, których nie słyszymy nawet) trudno opanować.

PS Wydawało mi się, że mam słowiański akcent. Mam nadzieję, że moja słowiańska gęba i amerykański uśmiech się nie zmienią.

czwartek, 20 grudnia 2007

Polska w strefie Schengen

Dzisiaj o północy Polska wstąpi do strefy Schengen. Nie będzie już posterunków granicznych między nami a naszymi sąsiadami z UE.

Teraz jeszcze czekam na przyjęcie europejskiej waluty. Podejrzewam, że wszystko trochę zdrożeje, ale jednak będzie łatwiej prowadzić interesy w UE, bo nie będzie się traciło/zyskiwało na zmianach kursu walut.
Obstawiamy? Damy radę mieć 2 x EURO w 2012?

http://www.tvn24.pl/-1,1533100,wiadomosc.html

niedziela, 16 grudnia 2007

Ćwiczenie na orientację w terenie

Od początku października mój pokój był przemeblowany chyba ze trzy razy. I chyba już ustawiłem wszystko dobrze, bo na razie nie mam ochoty nic przestawiać.
Łóżko stoi pod oknem. Termostat mam pod ręką, taśmę od rolet również. Budzę się rano, podnoszę rolety i oto co widzę:




Jeśli chcecie zobaczyć ten budynek z lotu ptaka wejdźcie na www.maps.google.com, a potem wklejcie ten adres: 25, Promenade du Belvédère, Torcy, France.

wtorek, 11 grudnia 2007

Już prawie zapomniałem...

Wprawdzie telewizji nie mam, ale od czego mamy Youtube.com?

Prawie zapomniałem o tym utworze. Bardzo lubiłem i nadal lubię. Nic się nie zestarzał.
Fragmenty jakiego filmu są wykorzystane w tym klipie? Ktoś wie?

Dynamic Universal Parameter Analyser

"Ja wiedziałem, że tak będzie..."

Gdy już wszystko idzie dobrze i po naszej myśli, jest to znak, że niedługo "sprawa się rypnie".

PS Jedyna dobra rzecz jaka mnie dzisiaj na razie spotkała (jest 13h53) to CAF, czyli dopłata do mieszkania. Będę mniej płacił za pokój. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie zwrócą mi kasy również za październik, a jedynie za listopad i grudzień. Od stycznia będę już regularnie dostawał.

PS 2 Aktualizacja 16.12.2007. Wszystko się chyba dobrze ułożyło. Musiałem niestety trochę zapłacić, ale wszystko jest na jak najlepszej drodze. Jutro po zajęciach jadę do wyd. Nathan odebrać podpisane konwencje i złożyć je w sekretariacie uczelni.

poniedziałek, 10 grudnia 2007

Czysty jak łza

HAPPYSAD - Czysty jak łza
01. Happysad - czysty jak łza

Dwa wersy z tej piosenki:
"Jestem Polakiem.
Nie kradnę samochodów i nie jestem pijakiem. "

PS Na zajęciach z nieszczęsnej literatury XIX wieku (mam dość!), które trwały od 14.15 do 18.15 bardzo mi się ziewało. Aż mi chyba szczęka wypadła lekko z zawiasów (lewa strona).

niedziela, 9 grudnia 2007

Poznańska oszczędność?

W piątek nabiłem sobie guza i rozbiłem odrobinę nos.
Wyszedłem z pokoju (ok. 19h00) i skręciłem w lewo, w kierunku drzwi do klatki schodowej. Było prawie zupełnie ciemno. Wyciągnąłem rękę, żeby zapalić światło, ale kończyną trafiłem w próżnię, natomiast moja twarz miała niespodziewanie bliskie i mocne spotkanie z framugą drzwi. Uderzyłem konkretnie, w pierwszym momencie nawet nie wiedziałem za bardzo co się stało. Wróciłem do pokoju. Prawy łuk brwiowy lekko rozcięty i spuchnięty, a z nosa sączyła się krew (dekoracyjnie spływając po ustach i brodzie).
Schodziłem akurat na kolację do dziewczyn, więc zadzwoniłem, żeby któraś przyszła - widok był nie do pogardzenia (niestety, zdjęcia nie zrobiłem). Przyszła Izabela i się załamała. Zwłaszcza tym, że się śmiałem jak głupi - stwierdziła, że to odreagowanie stresu.
Obmyłem się. Iza przyniosła woreczek z lodem. I zasiedliśmy do kolacji (tym razem we czworo).
Iza stwierdziła, że to przez oszczędność nie zapaliłem światła, a przecież za światło na korytarzu nie płacę. I w tym miejscu chciałbym to zdementować. Żeby zapalić swiatło na korytarzu muszę albo iść kawałek w prawo, zapalić, a potem w lewo do wyjścia, albo od razu w lewo, po drodze zapalić (co miałem właśnie zrobić) i dojść już do wyjścia. Poza tym za światło na korytarzu pośrednio płaci każdy mieszkaniec rezydencji, bo przecież EDF ani C.R.O.U.S tego nie funduje.

Poznańska oszczędność to już sprawa anegdotyczna. Są dowcipy o skąpstwie Szkotów. A czy wiecie kim są i skąd pochodzą Szkoci?
A na koniec jeszcze jedno hasło, które często we francuskim radiu słyszę (chyba na koniec reklamy EDF): "Energie c'est notre avenir. Economisons-la".

czwartek, 6 grudnia 2007

Mikołajki

Święty Mikołaj przyszedł w tym roku dwa razy :) A już się bałem, że o mnie zapomniał, albo że nie byłem wystarczająco grzeczny. Przyszedł i przyniósł słodycze.

Od Mikołaja nr 1.


Od Mikołaja nr 2.

Wszystkim Mikołajom serdecznie dziękuję :)

wtorek, 4 grudnia 2007

Gdybym nie był Polakiem...

byłbym nikim.

Do takiego wniosku kiedyś doszedłem. Niektórym może wydawać się banalny albo głupi. Nie dbam o to.

"Gdybym nie był Polakiem, byłbym nikim"
Tak, bo to jest moja tożsamość, której nie zmienię i nie chcę zmieniać. Można dostać nowe obywatelstwo, ale tożsamości nie zmienimy. Korzeni nie zmienimy. Może to brzmi patetycznie, ale tak jest. Kim byłbym, gdyby nie moja świadomość skąd pochodzę, kim byli moi przodkowie?

Kim jesteśmy najlepiej zdajemy sobie sprawę, kiedy nie przebywamy wśród swoich. Po raz pierwszy określiłem się w ten sposób w 2005 roku. Pierwsze zderzenie kultur. Teraz już przyjechałem tutaj z tą świadomością. Niedawno porównałem to do ryby wyrzuconej na piasku, która w zetknięciu z obcym środowiskiem, doświadcza najpełniej swojej "rybowatości".

Niektórzy wstydzą się swojego pochodzenia, niektórzy próbują je ukryć. Ja nie mam się czego wstydzić. Nie wstydzę się i z dumą mówię, że jestem Polakiem. Nie mam kompleksów. Fakt, nie jest mi miło, gdy widzę polskich meneli. Nie jest mi miło, gdy czytam, że Polacy się pobili w centrum Paryża i utopili (prawdopodobnie) swego rodaka w fontannie w Ogrodach Tuilleries.
Ja nie odpowiadam za to, jacy oni są.

O Polsce i Polakach świadczę sobą i mam nadzieję, że robię to godnie. Jestem Polakiem, ale nie piję wódki i nie kradnę samochodów. Burzę stereotyp? Trochę. Ale wiem, że ten stereotyp jest bardzo silnie zakorzeniony i że tego, jak jesteśmy postrzegani sam nie zmienię.

Dlatego na przykład nie zależy mi, żeby Francja otworzyła swój rynek pracy dla Polaków "jak leci". Powinna być jakaś selekcja. Żeby przyjeżdżali tu ludzie, którzy będą pracować i mieszkać, a nie kombinować i wchodzić w konflikt z prawem (chociaż jakieś minimum wykształcenia i znajomości jęz. francuskiego). Jeśli ktoś się interesuje, to wie, jak się zmienia sytuacja Polaków w Wielkiej Brytanii. Jest coraz więcej ataków na obywateli Polski. Już nie jesteśmy tak mile widziani jak na początku.

______
W Biblii, genealogia Chrystusa jest wyprowadzona 40 pokoleń wstecz. Nieźle. Ja potrafię doprowadzić moje drzewo genealogiczne do (przynajmniej) połowy XIX wieku. Wiem np., że jeden z moich praprzodków był Węgrem, który po Wiośnie Ludów musiał uciekać ze swego kraju. Dotarł pod Kalisz, tam poznał "Laszkę synową" i już pozostał. Nazywał się Miklas.

sobota, 1 grudnia 2007

Andrzejki

Tak się jakoś przyjęło, że żadna impreza nie może obyć się bez alkoholu. A ponieważ erasmusi wszystkie pieniądze wydają na pomoce naukowe, to na alkohol nie zostaje wiele. Na zdjęciu widzimy pięciolitrowy baniak wina, który kosztuje 1,30 euro. Czyli mniej więcej 5 zł. Wychodzi więc 1 zł za 1 L. Sami domyślcie się jak to musi smakować. Ja nie wiem - nie próbowałem.


Po laniu wosku (zdjęcia będą później) przystąpiliśmy do innych zabaw andrzejkowych. Na początek serca i imiona. Było przy tym sporo śmiechu, bo po pierwszym podejściu okazało się, że tam, gdzie wpisywali się panowie, po drugiej stronie też były imiona męskie. Podobnie dla pań. Więc musieliśmy powtórzyć.


Po drugim podejściu po drugiej stronie mojego imienia była Vicky. Podobnie trafił Ferdinand.
Ale jak mówi stara mądra piosenka: "Hej gorole! nie bijta się, mo dziewcyna z psodu z tyłu, podzielita sie!"


A potem jeszcze układaliśmy buty z jednego końca korytarza, aż do drzwi klatki schodowej. Mimo dużych nadziei pokładanych przez Izę i Helenę, ich obuwie nie wygrało. Do progu pierwszy dotarł but Vicky.


A potem zaczęli (dopóki nie piję, dopóty nie gram) w tradycyjną i ulubioną grę erasmusów. Jest to gra planszowa. Innym razem zrobię zdjęcie planszy (gdy nie będzie cała mokra od taniego wina) i wytłumaczę zasady.