Oto jaka rozmowa mi się dzisiaj przydarzyła:
- Vous êtes Belge ? | - Jest pan Belgiem?
- Non, pourquoi ? | - Nie, dlaczego?
- Vous avez l'accent belge. | - Ma pan belgijski akcent.
Ciekawe. Kiedy pierwszy raz przyjechałem do Francji i właściwie nie mówiłem po francusku, to pytano się mnie czy jestem Anglikiem (w Bretanii), Amerykaninem (w stolicy) lub Rosjaninem (żeby było zabawniej zapytała mnie o to Rosjanka).
A dzisiaj mnie zapytano czy jestem Belgiem. Mam nadzieję, że chodziło o Belga francuskojęzycznego. Sam nie wiem czy się cieszyć, czy martwić. Z jednej strony to znaczy, że robię jednak jakiś postęp we władaniu językiem, a z drugiej strony Francuzi bardzo lubią się nabijać ze swoich sąsiadów, którzy mówią w ich języku.
Na razie przyjąłem to za dobrą monetę. Zawsze lepiej mówić jak Belg niż jak hiszpańska krowa (parler comme une vache espagnole).
Może jak posiedzę tu jeszcze kilka lat, to będzie lepiej. Ale faktem jest, że fonetykę (wszystkie te drobne niuanse, których nie słyszymy nawet) trudno opanować.
PS Wydawało mi się, że mam słowiański akcent. Mam nadzieję, że moja słowiańska gęba i amerykański uśmiech się nie zmienią.
piątek, 21 grudnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Wg mnie to pochwała twojego francuskiego. Mieszkam z Belgami i oni sobie radzą z francuskim całkiem nieźle :P a akcent francuski u nich słychać nawet jak mówią po angielsku - przez co na poczatku kompletnie nie mogłam ich zrozumieć ;)
Ale to są Belgowie, którzy którego języka u siebie używają na co dzień, francuskiego czy niderlandzkiego?
francuskiego ;)
Pewnie, że pochwała:) Mnie się na początku w Austrii pytali, czy jestem z Niemiec, bo mówiłam podobno Hochdeutschem (niem. literackim), a ostatnio, podczas pobytu w Klagenfurcie koleś mówi do mnie w dialekcie: "Du bischt oba schon vun do, oda?" (Du bist aber schon von da, oder?-Ale ty jesteś stąd, nie?). Na co ja, też trochę w dialekcie: "Na, aus Polen" (Nie, z PL). Koleś długo nie mógł uwierzyć, że nie jestem Austriaczką;)
Prześlij komentarz