czwartek, 1 maja 2008

T.LOVE w Paryżu

Wczoraj byłem na koncercie T.LOVE w klubie Gibus. Z lekkim poślizgiem (jak to zwykle na koncertach bywa) wpuścili nas do środka.
Najpierw grał niejaki Michal - laureat Star Academy (nie oglądam, więc nie mam pojęcia co to za typ). Smęcił trochę, śpiewał po francusku, a już kiedyś stwierdziłem, że najlepiej wychodzi śpiewanie we własnym języku. W końcu zszedł ze sceny i w towarzystwie ochroniarza, który mu torował drogę zszedł do garderoby (czy czegoś w tym stylu).
Czekamy na T.LOVE. Stałem niedaleko drzwi do tej nibygarderoby. W pewnym momencie drzwi się otwierają najpierw wychodzi Majcher, a potem Sidney Polak. Podałem mu rękę i uścisnął. Spoko. Uśmiechnięta papucha jak zwykle. Potem Nazim, Muniek, Pęczak i Marecki. Nie pamiętam jak się nazywał gość, który grał na saksofonie. Oni, w przeciwieństwie do Michala (który musiał sobie dodać powagi), weszli bez asysty ochroniarzy (chociaż byli cały czas obecni).
P(od)S(podem)
Loureed - tak jak miało być - kiedy śpiewali Stokrotkę pomyślałem o Tobie.

Brak komentarzy: