Czyli na bank będę do połowy czerwca we Francji, a potem zobaczymy. Albo będę świętował, albo będę gorzko płakał i myślał co dalej (tzn. co za 4 miesiące, bo do końca września prawdopodobnie będę w obu przypadkach zajęty moją pracą magisterską, która nie jest jeszcze zaczęta).
Trzymajcie za mnie kciuki tego dnia! Dzięki.
Aby ochłonąć po wiadomości o obronie, musiałem natychmiast spożyć zimne piwo.
Podobno wyglądam młodo na tym zdjęciu. Nie wiem, nie wydaje mi się. Wyglądam jak wyglądam. Na pewno jestem zmęczony, kolejne krótkie noce, znów pośpiech, robienie wszystkich zadań na ostatnią minutę, znów brakuje kilku dni, żeby skończyć, a może nawet kilku godzin. I siły, siły potrzebuję bardzo. I odpoczynku, prawdziwego odpoczynku, długiego odpoczynku. Wakacji, ale nie takich dwutygodniowych z wizją zadań, które mnie czekają. Takich wakacji (wtedy też czekały na mnie egzaminy) jak w 2006. Powrót do kraju, piwo ze znajomymi, trzy miesiące wakacji zanim wrócę na uczelnie, wyjazd z bratem w góry. Od 2oo6 nie miałem prawdziwych wakacji. To już prawie 2 lata. Czy będę jeszcze miał wakacji? A jeśli tak, to kiedy, na emeryturze? Czasem zaczynam myśleć, że to wszystko nie ma sensu. Cała moja nauka, cała wiedza, którą w znoju i pocie czoła ;) zdobywałem przez prawie całe życie, może się ulotnić w mgnieniu oka przez jakiś głupi wypadek, uraz głowy czy coś takiego.
A najlepsze w tym wszystkim jest to, że jeszcze nie chcę zakończyć nauki. Już teraz wiem, że będzie ona jeszcze trwała dość długo, że będę się starał podnosić kwalifikacje i zdobywać nowe umiejętności. Najlepiej byłoby, gdybym jednocześnie zdobywał doświadczenie zawodowe (i tu studia we Francji bardzo w tym pomagają, bo nie dość, że zajęcia są konkretne i prowadzone przez zawodowców, a nie wykładowców, to jeszcze wymagają stażu w przedsiębiorstwach). W Polsce jest to trochę wolna amerykanka, są wprawdzie praktyki zawodowe, ale ani uczelnie o to nie dbają, nie nadzorują, nie współpracują z firmami, ani student jako praktykant nie ma żadnego statusu w firmie. W moim przypadku (kiedy miałem przez miesiąc praktyki w Polsce, w wydawnictwie) byłem zatrudniony na umowę zlecenie, czyli tak naprawdę wielka ściema, bo umowa była tylko podstawą do wynagrodzenia.
A przecież prawda jest taka, że lepiej w czasie studiów pracować za grosze w firmie jako stażysta i zdobywać doświadczenie, niż po studiach zaczynać od zera. Wtedy już niekoniecznie możemy sobie pozwolić na pracę za minimalną pensję. Oczywiście tutaj jako stażysta dostawałem tylko 30% minimalnej pensji + zwrot 50% kosztów przejazdu (i to dobre, niektórzy przez 2 miesiące pracowali za darmo, bo wynagrodzenie za staż obowiązkowe jest kiedy trwa minimum 3 miesiące).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz