sobota, 5 lipca 2008

Osiedlowo-spotkaniowo

czyli spotkanie po latach u K.P.
Pierwsze od kilku lat spotkanie w pełnym składzie, czyli 4 osoby z pokoju 216 (akademik Zbyszko) i 1 osoba z pokoju 225 (tenże akademik): P.B., W.B., ja, K.P. i K.W. (Poprzednim razem, prawie w takim komplecie spotkaliśmy się w lutym ubiegłego roku na urodzinach W.B.)

Gwiazdą wieczoru był W.B., z którego żartowaliśmy cały wieczór (ale trzeba przyznać, że dawał ku temu wiele okazji). Przy okazji przepraszam W.B., że nie poszliśmy do Woliery (Voliery?). Mam nadzieję, że poznasz jeszcze to miejsce przy innej okazji.

Od lewej: (stoją) K.W., W.B., ja, (siedzą) K.P. i P.B.

Zabawnie przestało być, kiedy wyszliśmy z bloku i ruszyliśmy w stronę przystanku. Momentalnie skierowało swe kroki w naszą stronę dwóch blokersów i szukało zaczepki. Kiedy przechodziliśmy, jeden z nich zawołał "Na co się patrzysz?" i W.B. odpowiedział "Na jajco". No i akcja była gotowa. Potem podleciał drugi, który zrobił się bardziej agresywny od pierwszego i zaczął się domagać przeprosin od W.B., krótko mówiąc: chcieli komuś wpierdolić. K.W. własnym ciałem zasłoniła W.B. (no cóż takie są minusy bycia razem;)). W.B miał swoją koncepcję rozładowania konfliktu, której mu jednak nie pozwoliliśmy wykorzystać w praktyce. Ja rozładowałem tę sytuację i poszliśmy na PeSTkę. Przez całą drogę spieraliśmy się z W.B., że dostałby wpierdol, a my razem z nim, ale oczywiście on miał "swoją rację" i nie było w stanie dotrzeć do niego, że się myli. Muszę tutaj zaznaczyć, że on też był w stanie (wskazującym tak zwanym).
Krótko mówiąc: blokersi - kolejny powód, aby nie lubić Polski (tak wiem, w innych krajach też są ludzie agresywni, o czym się przekonałem na własnej osobie).

Brak komentarzy: