W sobotę rano zorientowałem się, że mam zwierzątko. Zupełnie własne. Związane ze mną więzami krwi. Wolałbym mieć psa, ale to zwierzątko ma tę zaletę, że nie trzeba go wyprowadzać na spacer. Już go nie mam. Poszedłem do izby przyjęć do szpitala, lekarz włożył mi kawałek drewna między zęby, przywiązał paskami ręce do brzegów kozetki, wziął pęsetę (taką płaską, boczną) i go wyrwał. Nawet na pamiątkę mi nie dał:/
Potem pojechałem na działkę. Dzień minął pod patronatem odchwaszczania i kiszenia ogórków.
Ślimaki też są obecne i bardzo aktywne.
A to w mieście. Kwietnik przed blokiem. Róża dla wszystkich Pań, które tutaj zaglądają.
2 komentarze:
jak chcesz psa to mogę ci odstąpić swojego, ma na imię Kumpel, chociaż właściwie to nie zawsze jest przyjacielski ;)
dzięki za różę :)
Niestety, nie mam warunków dla psa. A takich pajęczaczków to mógłbym mieć setki na sobie (ale nie chcę).
Prześlij komentarz