poniedziałek, 23 czerwca 2008

"Ta ostatnia niedziela..."

spędzona z Loureedem. Dziękuję za towarzystwo, za pomoc w wykończeniu dziesięciu braci Kronenbourgów, za kilka udanych i mniej udanych zdjęć, za siedzenie na ławce przed Instytutem Węgierskim, za greka, za niepójście na Eldorado. Do zobaczenia.

Muzycznie niech Wam towarzyszy (wiem, wiem, powinienem Mieczysława Fogga wstawić. Mam nadzieję, że to nie będzie "na wieczny czas")
Piotr Fronczewski - To ostatnia niedziela

Początek. Nad Sekwaną, Ile de la Cité, zachodni cypel.
Każdy ma prawo do chwili słabości. Czy ktoś wie o co chodzi na tym zdjęciu?
Ale wiało! Widzisz Loureed, nie muszę Cię pikselizować. Wiatr to za mnie zrobił.
A teraz mała sesja dla mojego drugiego ja (tego narcystyczno-egocentrycznego).
To może mniej udane, ale fajny efekt z lustrem wody.
To już koniec. Metro Saint Sulpice.
No dobrze, może i jestem wytrawnym piechurem, ale auto-stopem też nie pogardzę.

3 komentarze:

Katie pisze...

długo musiałeś czekać aż ci się coś na stopa zatrzyma? :):)

biazol pisze...

Nie, pierwszy, który przejeżdżał się zatrzymał. Mi nawet metro nie może się oprzeć ;)

Katie pisze...

noo to brawo, widzę że idzie ci lepiej niż blondynkom na Cyprze :)