Myślałem, że to będzie jakiś teatrzyk dziecięcy - tak wywnioskowałem z zapowiedzi Marty. Okazało się inaczej, na szczęście. Otóż była przegląd grup tanecznych, dzieci, młodzieży i dorosłych (tych znacznie mniej), którzy trenują pod okiem profesorów tańca.
Dzieciaki jak dzieciaki. Im starsze, tym lepiej im to szło, a te najmłodsze tylko pociesznie się produkowały, ale nie o to przecież chodzi.
Wszyscy na scenie, to już zakończenie
Największy aplauz zyskały kobiety, które wykonały taniec brzucha (sic!). Wprawdzie dwom z nich się nieco ten brzuch wylewał, ale na to nie patrzyłem, bo ja zauroczony (zaczarowany!) zostałem przez ich panią profesor - Sorayę.
Soraya - danseuse orientale
(wybaczcie jakość zdjęcia, ale siedziałem daleko, a ona cały czas się wiła)
Ludzie (a raczej faceci)! Jeśli nigdy nie widzieliście tańca brzucha, to już wiecie jaki powinien być wasz cel w życiu ;) To, co widzimy na filmach nie liczy się. Niewiarygodnie większe wrażenie robi tancerka, która jest kilkanaście metrów od nas (cholera, Marta, dlaczego tak daleko siedzieliśmy?)(wybaczcie jakość zdjęcia, ale siedziałem daleko, a ona cały czas się wiła)
Taki taniec mógłbym codziennie na dobranoc oglądać i nie znudziłby mi się (ale spać po nim też bym na pewno nie mógł).
Dla Was, na pocieszenie, znalazłem filmik na Youtube. Miłego oglądania, ale wierzcie mi - na żywo o wiele większe wrażenie robi.
Właściwie to już się pogubiłem, bo Soraya to Yona. W teatrze prezentowali ją jako Sorayę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz