piątek, 27 czerwca 2008

"Róża czerwono, biało kwitnie bez..."

czyli motyw przewodni powrotu do Polski. W autobusie oglądaliśmy Przygody Franka Dolasa, czyli jak rozpętałem drugą wojnę światową. Nie puścili tylko części 2, kiedy był w Legii Cudzoziemskiej. Człowiek to zna na pamięć, ale nadal śmieszy.
Jak rozpętałem II wojnę światową - Róża czerwona v1(2)

Już siedzę w Poznaniu, doczłapałem. W Paryżu zrobiłem megaakcję z odjazdem, a potem mistrzostwo świata w transporcie publicznym. Może później napiszę więcej i wstawię zdjęcia (ale najpierw musi mi się udać podłączyć mój laptok do sieci przewodowej). Teraz czekam na Menela Spokojnego, który poszedł do lekarza, a w drodze powrotnej kupi Lechy Premium i będziemy świętowali mój powrót na kanapie u niego na balkonie.

Piękne przywitanie. Choinka przed blokiem przystrojona jak na BN
Zrobiło się również zielono. Najpierw z Menelem Spokojnym rozpracowaliśmy po trzy piwa (a podobno dżentelmeni nie piją przed południem - bujda!)
A potem, późnym popołudniem jeszcze z imć Radosławem po dwa Lechy na Cytadeli. A co lepsze, wieczór się dopiero zaczyna i jeszcze z jedną białogłową pewnie będę dzisiaj pił.

Bilans dnia: Żubr, Lech, Tyskie, Lech, Lech, Heineken i Lech.
Do domu wróciłem o 3h00.

Brak komentarzy: