piątek, 30 listopada 2007

Amerykański uśmiech i słowiańska gęba

Byłem na zajęciach i przysypiałem (bo do późna w nocy słuchałem popisów SzajseRecords na antenie radia Afera), kiedy zadzwonił telefon. Patrzę: responsable maquette z wydawnictwa Nathan. Wychodzę na korytarz i odbieram. Myślę, że powie mi, że wybrali kogoś innego. Ale nie! Wybrali mnie!
Wchodzę do sali, prowadzący patrzy na mnie i pyta się czy wygrałem w totka, a ja mówię, że dostałem staż:)

Jestem prawie przekonany, że załapałem się dzięki mojemu amerykańskiemu uśmiechowi (pozdrawiam przy okazji Panią Mgr Grażynę K., bo to ona wymyśliła ten tekst) i mojej słowiańskiej gębie. Teraz zastanawiam się, jak daleko można na tych dwóch atutach zajechać. Na razie dojechałem do stacji STAŻ W NATHANIE JAKO ASYSTENT MAKIETYSTKI.
Ale trzeba się trochę podszkolić, żeby wstydu mojej nacji nie przynieść. Bo wprawdzie "Polak potrafi", ale jednak InDesign i Photoshop (a pewni i Illustrator) to nie takie małe miki.

Styczeń i luty spędzę w tym budynku


Jeśli chcecie sprawdzić, gdzie to jest wpiszcie: 25, avenue Pierre de Coubertin, Paris, France w www.maps.google.com

PS Gwoli prawdy muszę przyznać, że prawdopodobnie dostałem ten staż po znajomości.

2 komentarze:

Katie pisze...

hehe
"słowiańska gęba" jak to nazywasz działa także na Cyprze, szczególnie w relacjach damsko - męskich ;) Pod warunkiem że słowianką jest kobieta i ma blond włosy :P
gratuluję dostania się na staż, no to teraz im pokaż ;)

biazol pisze...

Tak, JA im pokażę. JA - potomek bitwy pod Grunwaldem i Wiosny Ludów!