poniedziałek, 14 kwietnia 2008

"Paris" w Paryżu

Już w styczniu wiedziałem, że premiera zaplanowana jest na 20 lutego i chciałem iść jak najszybciej. Z wielu powodów (a właściwie jednego, ale nie warto już o nim wspominać) nie poszedłem od razu. Potem jakoś ten czas tak szybko zleciał i już mamy połowę kwietnia. Ponieważ mam wejściówki do kin, to trzeba je wykorzystać do końca mojego pobytu (bo ewentualny master 2 nadal stoi pod znakiem zapytania).
Miałem już iść w sobotę i pojechałem do Paryża trochę na ślepo, licząc, że na swojej drodze spotkam kino (Gaumont lub UGC), w którym jeszcze będą wyświetlali Paris. Ale tak się zapatrzyłem w wystawę zdjęć z magazynu "Figaro" na ogrodzeniu Senatu i Ogrodów Luksemburskich, że już było za późno na szukanie kina, bo byłem umówiony na soirée poker u znajomych (jak zwykle pokera nie było, ale była pizza i piwo:)).

Wieczorem wróciłem do domu i postanowiłem, że w niedzielę jeszcze raz spróbuję. Tym razem lepiej się przygotowałem i poszukałem w internecie kina, w którym jeszcze wyświetlali ten film i zaraz zarezerwowałem en ligne bilet. W ten sposób byłem pewien (prawie na 100%), że kiedy stanę przed borne (nie trzeba przed kasą) wydającą bilety, to będzie jeszcze miejsce dla mnie.
Seans zaczynał się o 19.05 w kinie Gaumont Montparnasse (u stóp wieży Montparnasse). Myślałem, że po filmie Paris, je t'aime (nie wstawię wideo, ale jest odnośnik do trailera na Youtube) trudno będzie zrobić coś, co będzie choć dorównywało tej kompilacji krótkich filmów zrealizowanych przez reżyserów różnych narodowości i z różnym spojrzeniem na Miasto Światła. Ale miałem nadzieję, że Cédric Klapisch (drugi francuski reżyser, obok Luc Bessona, którego znam) mnie nie zawiedzie. Tak jak podobały mi się jego filmy L'auberge espagnole i Les Poupées Russes. I rzeczywiście, nie zawiódł mnie. Film był inny od wspomnianego Paris, je t'aime, ale trudno mi powiedzieć czy gorszy czy lepszy. Tam było jednak inne założenie. Jak w większości filmów Klapischa tak i w tym grał Romain Duris. Nie był jednak głównym bohaterem. Nikt z aktorów (nawet świetna Juliette Binoche) nim nie był. Jak łatwo się domyślić - bohater był "tytułowy":).
Filmu nie będę opowiadał (słabo u mnie z narracją). Film trzeba zobaczyć. W Polsce raczej ten film się nie ukaże. Chociaż trzymam za to kciuki. Klapisch (albo ktoś z jego ekipy, jak zwykle zadbał o świetną oprawę muzyczną).
Proszę, o to zwiastun.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Film wydaje się być ciekawy, hmm jak dla mnie, bo mnie zachwyca Paryż i wszystko z nim związane. Szkoda, że nie uda mi się go zobaczyć w Polsce, ale może niebawem we Francji... kto wie...:) Pozdrawiam i życzę miłego spędzania czasu w cudownym miejscu jakim jest Paryż:))) Paris, mon amour:)

biazol pisze...

A Zakochany Paryż widziałaś/-eś?