Staropolskie przysłowie mówi: Cyganka prawdę ci powie. W Brunecie wieczorową porą też się chyba ten tekst pojawił.
A ja Wam dzisiaj powiem, kto mówi prawdę! Twoja eks ci prawdę powie!
A jest tak.
Wyglądam ostatnio jak... wyglądam. Ważę o kilka kilogramów za dużo i próbuję to zmienić. Ale oczywiście wszyscy próbują być mili i mówią: dobrze wyglądasz, zmężniałeś itd.
A dzisiaj spotkałem eks i mi powiedziała wprost, że utyłem :] Ale nawet ona nie chciała mi wierzyć, kiedy powiedziałem jej, ile ważę ;]
PS Agentem nieruchomości nie będę. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spotkanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spotkanie. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 30 listopada 2009
poniedziałek, 16 listopada 2009
Kazik Staszewski w Poznaniu
Niedawno był z Kultem na koncercie, a dzisiaj przyjechał promować książkę KULT. Biała księga, czyli wszystko i wszystkim. Tej książki jeszcze nie mam, ale Gwiazdor przyniesie mam nadzieję. Ja podsunąłem poprzednią książkę, czyli Niepiosenki (zbiór felietonów, które ukazywały się od kilkunastu lat w różnych czasopismach). Niestety, moje zdjęcie z Kazikiem nie jest udane (prześwietlone), więc dupa. Mam tylko to :D
sobota, 8 sierpnia 2009
Canal de l'Ourcq
Świetna wycieczka z Elise i Christine. Co więcej - nie ja byłem organizatorem (ani pomysłodawcą). Chociaż to jak zwykle ja przygotowałem mapę itd.
A miałem iść do księgarni...
Canal de l'Ourcq wiedzie z Paryża do Meaux (albo odwrotnie). Idealna trasa na rowerową wycieczkę, około 60 kilometrów. Co ciekawsze, przez większość trasy są znaki zakazu wjazdu dla rowerów - nie mamy pojęcia dlaczego.
A miałem iść do księgarni...
Afficher ourcq sur une carte plus grande
poniedziałek, 29 czerwca 2009
poniedziałek, 8 czerwca 2009
Dwa wydarzenia
1) Piotrek wyjechał do Polandii. Godnie go pożegnaliśmy, przesiedzieliśmy u niego całą noc - ale przynajmniej dzięki temu się nie spóźnił na samolot ;) Nawet go na stację odprowadziliśmy.
Smutno jakoś tak. Znów się coś kończy, znów coś zaczyna.
2) Wybory do Parlamentu Europejskiego. Bardzo niska frekwencja w Polandii. Wstyd, dla tych którzy nie poszli zagłosować. Mój kandydat nie zostanie europosłem. Trochę szkoda, ale najważniejsze, że PO zdystansowała PiS. Niestety, dwie największe porażki polandzkiej polityki pojadą do Strasbourga - Richard Czarnecki (po raz drugi tam się znajdzie) i Zbigniew Ziobro. Wstyd dla Krakowa!
EDIT, wiadomość z ostatniej chwili.
Mój kandydat nie tylko zostanie europosłem, ale kilkanaście minut po zamknięciu lokali wyborczych został ojcem. Podwójne gratulacje!
Smutno jakoś tak. Znów się coś kończy, znów coś zaczyna.
EDIT, wiadomość z ostatniej chwili.
Mój kandydat nie tylko zostanie europosłem, ale kilkanaście minut po zamknięciu lokali wyborczych został ojcem. Podwójne gratulacje!
niedziela, 17 maja 2009
Pompidou i spółka
Właściwie to umówiłem się przed Petit Palais. Ale kiedy już tam byłem, to Edyta zadzwoniła, że może jednak zmiana planów i pójdziemy do centrum Pompidou. OK, nie ma sprawy.
20 minut później już stałem przed centrum Pompidou z Edytą, Lilą i Szymon. Poszliśmy na wystawę prac Kandinsky'ego. Prawdę mówiąc, to ze wszystkich obrazów podobała mi się seria sześciu obrazów z daczą, cerkwią i pejzażem nad jeziorem. Niestety, nie wolno było robić zdjęć, a w internecie nie mogę ich znaleźć. Wklejam obrazki w podobnym stylu.Mieliśmy iść potem jeszcze na wystawę prac Caldera, ale okazało się, że musielibyśmy jeszcze raz stać w kolejce (a kolejki w weekend są dłuuugie), a w dodatku na dole czekał już na nas Dawid, więc zrezygnowaliśmy. Może innym razem (chociaż trochę szkoda kasy).

Potem poszliśmy na kawę i lody. Ja wolałem coś konkretniejszego, więc nie skorzystałem, tylko czekałem cierpliwie, aż pójdziemy dalej (na piwo i coś konkretnego;)).
20 minut później już stałem przed centrum Pompidou z Edytą, Lilą i Szymon. Poszliśmy na wystawę prac Kandinsky'ego. Prawdę mówiąc, to ze wszystkich obrazów podobała mi się seria sześciu obrazów z daczą, cerkwią i pejzażem nad jeziorem. Niestety, nie wolno było robić zdjęć, a w internecie nie mogę ich znaleźć. Wklejam obrazki w podobnym stylu.Mieliśmy iść potem jeszcze na wystawę prac Caldera, ale okazało się, że musielibyśmy jeszcze raz stać w kolejce (a kolejki w weekend są dłuuugie), a w dodatku na dole czekał już na nas Dawid, więc zrezygnowaliśmy. Może innym razem (chociaż trochę szkoda kasy).
Kilka zdjęć z niezbyt ładnej niedzieli.
W oczekiwaniu na Edytę.
"Jestem Stanisław Gołąb!"
"Jestem Stanisław Gołąb!"
niedziela, 22 marca 2009
Powitanie wiosny
Nadal akumulatorki nie doszły, więc nie mogłem robić zdjęć. Wkurza już mnie ta sytuacja :/
W ten weekend byłem sprytniejszy. Wiedziałem, że w sobotę ma być jeszcze ładnie, a w niedzielę już nie, więc odpuściłem sobie sobotnie zakupy, wstałem o 7h00, zaplanowałem trasę i o 9h30 byłem już z rowerem na stacji RER-a B w kierunku St Remy Les Chevreuse. Stamtąd udałem się tak jak pokazuje mapa.
Dojechałem do Rambouillet - miasta, w którym mieszka Thierry, z którym pracuję w Nathanie. Kiedy dojechałem do tej miejscowości, rozglądałem się po ulicach (raczej nie wierząc, że mogę go spotkać). W sobotę rano był targ i na ulicach było dużo ludzi. Pojechałem do parku pałacowego, poleżałem na ławce, zjadłem czekolady kawałek, a potem ruszyłem dalej. Jadę i jadę i nagle widzę po lewej stronie, w odległości mniej więcej 200 metrów białowłosego pana i panią uprawiających jogging. Skręciłem za nimi, podjeżdżam na odległość 30 metrów i kogo widzę? Thierry we własnej osobie z własną żoną. No naprawdę, świat jest mały. Ale takie zbiegi okoliczności też są niesamowite. Gdybym nie jadł na ławce czekolady, albo gdybym dłużej leżał na ławce, to bym ich nie spotkał.
Z Rambouillet do Paryża wróciłem pociągiem. Rowerowanie zakończyłem z wynikiem 45 km na liczniku. W sumie, w 2009 roku przejechałem 430 km.
W ten weekend byłem sprytniejszy. Wiedziałem, że w sobotę ma być jeszcze ładnie, a w niedzielę już nie, więc odpuściłem sobie sobotnie zakupy, wstałem o 7h00, zaplanowałem trasę i o 9h30 byłem już z rowerem na stacji RER-a B w kierunku St Remy Les Chevreuse. Stamtąd udałem się tak jak pokazuje mapa.
Dojechałem do Rambouillet - miasta, w którym mieszka Thierry, z którym pracuję w Nathanie. Kiedy dojechałem do tej miejscowości, rozglądałem się po ulicach (raczej nie wierząc, że mogę go spotkać). W sobotę rano był targ i na ulicach było dużo ludzi. Pojechałem do parku pałacowego, poleżałem na ławce, zjadłem czekolady kawałek, a potem ruszyłem dalej. Jadę i jadę i nagle widzę po lewej stronie, w odległości mniej więcej 200 metrów białowłosego pana i panią uprawiających jogging. Skręciłem za nimi, podjeżdżam na odległość 30 metrów i kogo widzę? Thierry we własnej osobie z własną żoną. No naprawdę, świat jest mały. Ale takie zbiegi okoliczności też są niesamowite. Gdybym nie jadł na ławce czekolady, albo gdybym dłużej leżał na ławce, to bym ich nie spotkał.
Z Rambouillet do Paryża wróciłem pociągiem. Rowerowanie zakończyłem z wynikiem 45 km na liczniku. W sumie, w 2009 roku przejechałem 430 km.
A w akademiku szybka ustawka na piknik w parku Montsouris. O 17h00 byliśmy (tzn. Aga, Bo' i ja) gotowi. Rozłożyliśmy się na karimatach i kocu w parku.
Potem jeszcze ściągnęliśmy do nas Śledzia. (- Dziabnąć Śledzia widelcem czy nie?)
Ale o 19h00 park zamykają i wygonili nas.
Postanowiliśmy kontynuować dobrze rozpoczęty wieczór. O 20h00 u mnie na wieczorze filmowym. Po filmie dobili do nas jeszcze Aga i Sebastian.
I tak się zasiedzieliśmy do 3h00 :D
sobota, 28 lutego 2009
Rex czy Queen?
Ten piątek się nie zapowiadał specjalnie. Z pracy wyszedłem od 20h10. Zmęczony, nie miałem specjalnie ochoty jeszcze wychodzić wieczorem. Zwłaszcza, że wiedziałem, że sobota ma być bardzo ciepła i słoneczna, więc mógłbym był się gdzieś wybrać rowerem.
Ale jednak. "Piątek, tygodnia koniec i początek" zacząłem (a właściwie piątkowy wieczór) w pubie Polyglot, którego nie polecam, bo serwuje ciepłe piwo i jeszcze barman wmawia, że to dlatego, że beczkę właśnie zmienił - bullshit! Ciepłe było dlatego, że z oszczędności dolewają piwa, które ustało się z piany, którą zgarniają z serwowanych piw. Ale nic, jakoś to przeżyłem.
Prawdopodobnie byłem tego wieczoru wpisany na listę gości do Rex Clubu (ja + 3 osoby), ale potwierdzenia nie dostałem, a zebrała się w sumie większa ekipa, więc Rex odpadł. Ale poszliśmy do jeszcze BCBG lokalu - do klubu Queen na Champs Elysees. A to wszystko na krzywy ryj ;) Nie zapłaciłem nic za wjazd. Długo też tam jakoś nie zabawiliśmy, jakieś 2h. O 3h30 byłem już w domu.
Zdjęć brak (tzn. ktoś robił, ale nie wiem kto, więc pewnie do mnie nie dotrą).
Ale jednak. "Piątek, tygodnia koniec i początek" zacząłem (a właściwie piątkowy wieczór) w pubie Polyglot, którego nie polecam, bo serwuje ciepłe piwo i jeszcze barman wmawia, że to dlatego, że beczkę właśnie zmienił - bullshit! Ciepłe było dlatego, że z oszczędności dolewają piwa, które ustało się z piany, którą zgarniają z serwowanych piw. Ale nic, jakoś to przeżyłem.
Prawdopodobnie byłem tego wieczoru wpisany na listę gości do Rex Clubu (ja + 3 osoby), ale potwierdzenia nie dostałem, a zebrała się w sumie większa ekipa, więc Rex odpadł. Ale poszliśmy do jeszcze BCBG lokalu - do klubu Queen na Champs Elysees. A to wszystko na krzywy ryj ;) Nie zapłaciłem nic za wjazd. Długo też tam jakoś nie zabawiliśmy, jakieś 2h. O 3h30 byłem już w domu.
Zdjęć brak (tzn. ktoś robił, ale nie wiem kto, więc pewnie do mnie nie dotrą).
poniedziałek, 16 lutego 2009
Sekwoje i inne
[EDIT] 1 marca 2009
W piątek były urodziny Agi (w Cergy jak zwykle). Impreza świetna. Tak świetna, że nawet policja na koniec chciała się załapać;)
Sobotę poświęciłem z Loureedem na poszukiwanie zewnętrznego dysku twardego. Jakiś kupiliśmy. Niech długo służy. A wieczorem filmowo u mnie. Oprócz Loureeda była też Justyna. A zupełnym wieczorem przyszła Bo' z Limerykiem. No i tak posiedzieliśmy do 3h00 :]
Ale w niedzielę się zmobilizowałem, wstałem, spakowałem się, wsiadłem na rower i pojechałem pojeździć po okolicach Torcy. W sumie tego dnia przejechałem rowerem 58 kilometrów. Już dawno takiej trasy nie pokonałem.
W piątek były urodziny Agi (w Cergy jak zwykle). Impreza świetna. Tak świetna, że nawet policja na koniec chciała się załapać;)
A ja wyglądałem na niej mniej więcej tak

Ale w niedzielę się zmobilizowałem, wstałem, spakowałem się, wsiadłem na rower i pojechałem pojeździć po okolicach Torcy. W sumie tego dnia przejechałem rowerem 58 kilometrów. Już dawno takiej trasy nie pokonałem.
wtorek, 3 lutego 2009
Weekend w Lyonie
Obiecałem, więc coś trzeba napisać. Niestety, piszę z tygodniowym opóźnieniem, więc nie będzie to relacja świeża. Trochę zapomniałem już co się działo w ubiegły weekend.
Wyjazd do Lyonu. Zostałem do niego nieco przymuszony, zwłaszcza, że od poprzedniego weekendu byłem chory. Myślałem, że pojadę kiedy już będzie cieplej, słoneczniej itd. Ale pojechałem na przełomie stycznia i lutego. Prawdę mówiąc pogoda była niezła. Wyjechałem w piątek o 20h54 (pojechałem na dworzec prosto z pracy). Jeszcze tego samego wieczoru zaliczyłem urodziny (dwudzieste dziewiąte?) Gwendala, znajomego Haliny. Wracaliśmy pieszo przez miasto. Nie wiem o której dotarliśmy.
Sobota. Mimo ambitnych planów, żeby wstać wcześnie, wyszło jak zwykle. To znaczy wyszliśmy dość późno, ale amfiteatry gallo-romańskie i Muzeum Drukarstwa (zdjęcia w galerii) zdążyliśmy obejrzeć. A wieczorem jeszcze gitparapetówkę u Floriana zaliczyliśmy. Wyszliśmy z niej chyba o 3h00 rano.
Niedziela. No, po takiej imprezie trzeba było dojść do siebie. Dochodziliśmy długo. Wyszliśmy dopiero o 16h00 i przeszliśmy się przez Parc de la Tête d'Or oraz Cité Internationale. Raczej czilałtowa niedziela ;)
Wieczorem jeszcze poszliśmy kupić bilety dla H. do Besançon oraz przyczailiśmy transport na rano dla mnie. TGV powrotny miałem o 5h30, więc było za wcześnie na dzienne autobusy lub trolejbusy, a nocne jakoś nie kursowały (tak to jest w małych miastach). W dworca Lyon Part-Dieu wróciliśmy rowerami miejskimi (velivami, ależ też ich wynajęcie jest skomplikowane!). Następnego ranka, tę samą trasę, ale w przeciwnym kierunku pokonałem sam. TGV miał 8 min. spóźnienia, ale na szczęście nie sprawdzali biletów, bo znów bym zapłacił 10 euro, bo zapomniałem karty 12-25. W Paryżu byłem ok. 7h45. Wysiadam z pociągu, patrzę, a tu biało. To już drugi raz w tym roku. Nie lubię zimy! Pojechałem RER-em na Chatelet, tutaj się naczekałem trochę na linię B (błogosławię bliskość miejsca zamieszkania i miejsca pracy!), przeszedłem się z aparatem przez teren Cite U (zdjęcia) i poszedłem prosto do pracy.
Wyjazd do Lyonu. Zostałem do niego nieco przymuszony, zwłaszcza, że od poprzedniego weekendu byłem chory. Myślałem, że pojadę kiedy już będzie cieplej, słoneczniej itd. Ale pojechałem na przełomie stycznia i lutego. Prawdę mówiąc pogoda była niezła. Wyjechałem w piątek o 20h54 (pojechałem na dworzec prosto z pracy). Jeszcze tego samego wieczoru zaliczyłem urodziny (dwudzieste dziewiąte?) Gwendala, znajomego Haliny. Wracaliśmy pieszo przez miasto. Nie wiem o której dotarliśmy.
Sobota. Mimo ambitnych planów, żeby wstać wcześnie, wyszło jak zwykle. To znaczy wyszliśmy dość późno, ale amfiteatry gallo-romańskie i Muzeum Drukarstwa (zdjęcia w galerii) zdążyliśmy obejrzeć. A wieczorem jeszcze gitparapetówkę u Floriana zaliczyliśmy. Wyszliśmy z niej chyba o 3h00 rano.
Niedziela. No, po takiej imprezie trzeba było dojść do siebie. Dochodziliśmy długo. Wyszliśmy dopiero o 16h00 i przeszliśmy się przez Parc de la Tête d'Or oraz Cité Internationale. Raczej czilałtowa niedziela ;)
Wieczorem jeszcze poszliśmy kupić bilety dla H. do Besançon oraz przyczailiśmy transport na rano dla mnie. TGV powrotny miałem o 5h30, więc było za wcześnie na dzienne autobusy lub trolejbusy, a nocne jakoś nie kursowały (tak to jest w małych miastach). W dworca Lyon Part-Dieu wróciliśmy rowerami miejskimi (velivami, ależ też ich wynajęcie jest skomplikowane!). Następnego ranka, tę samą trasę, ale w przeciwnym kierunku pokonałem sam. TGV miał 8 min. spóźnienia, ale na szczęście nie sprawdzali biletów, bo znów bym zapłacił 10 euro, bo zapomniałem karty 12-25. W Paryżu byłem ok. 7h45. Wysiadam z pociągu, patrzę, a tu biało. To już drugi raz w tym roku. Nie lubię zimy! Pojechałem RER-em na Chatelet, tutaj się naczekałem trochę na linię B (błogosławię bliskość miejsca zamieszkania i miejsca pracy!), przeszedłem się z aparatem przez teren Cite U (zdjęcia) i poszedłem prosto do pracy.
![]() |
HaLyon |
niedziela, 18 stycznia 2009
Ciężki weekend
Po ciężkim tygodniu w pracy trzeba odpocząć.
Słuchaj, czytaj i oglądaj.
Tradycyjnie w piątek o 22h00 stawiłem się przed paryskim ratuszem, aby wziąć udział w Paris Rando Velo. Przybyło 43 uczestników (nie licząc ekipy PRV). Pojeździliśmy 2,5h po mieście. Na koniec spaceru podjechali do mnie dwaj staffeurzy i zapytali czy nie chciałbym dołączyć do teamu. Przyznam, że połechtała moje ego ta propozycja. Powiedziałem im, że się zastanowię i zobaczymy się w niedziele na parkurze dziennym.
W sobotę obudziłem się późno, a wstałem jeszcze później. Udało mi się zrobić zakupy w Lidlu i umówić na wieczór z Bo' oraz odwołać imprezę w na Placu Pigalle (Marto i Ago - przepraszam, że tak wyszło, może przyszły weekend?). Z Bo' i jej znajomym Limerykiem poszliśmy na Bateau Erasmus. Zabawne, kiedy byłem erasmusem nigdy nie byłem na imprezie erasmusowej. Pewnie dlatego, że nie mieszkałem w Paryżu, ale z drugiej strony... Nie wiem.
Impreza skusiła mnie przede wszystkim dlatego, że odbywała się na barce, która o 22h00 odbijała od brzegu na czterdziestominutowy (?) rejs po Sekwanie. Więc 2 w 1, impreza i rejs.
A potem ujrzałem na wzgórzu jakiś zamek. Już wiedziałem, że muszę się tam dostać. Oczywiście szlak z mapy został już w tym momencie olany (to dlatego, kiedy mówię, że trasa będzie miała 40 km, trzeba dorzucić do tego jeszcze jakieś 50%). Okazało się, że na wzgórze nadal jest dość trudny dostęp, droga utwardzona, ale nie asfalt, o dużym nachyleniu. Przez kilkaset metrów prowadziłem rower. Wreszcie dotarłem do zamku. A tu niestety mały zonk, bo byłem tam przed 13h00, a zamek do zwiedzania otwierają o 14h00 :/.
Dziabnąłem dwa zdjęcia, a potem ruszyłem dalej, licząc, że wrócę o 14h00.
Poczytaj o zamku.Widok sprzed zamku na dolinę Yvette (?).
Uciekłem z Paryża. Odnalazłem przestrzeń. I drogę przed siebie. Tego mi było trzeba, tego nie miałem od prawie czterech miesięcy. Chcę jeszcze, chcę więcej.
Kilka kilometrów dalej dopadł mnie deszcz i grad. Kask z czapką, kurtka wytrzymały, ale spodnie i buty odpuściły. Więc powrót do St. Remy Les Chevreuse. Zmoknięty i zmarznięty. Ale warto było i "ja tam jeszcze wrócę, nie zostawię tego / ja tam jeszcze wrócę..."
czwartek, 1 stycznia 2009
Sylwester
Zaczęło się około 21. Spotkałem się z Anną Marią i jej koleżankami, rozgrzaliśmy się na avenue Foche, potem poszliśmy na Trocadero. Około 23 zostawiłem je przed wieżą i chciałem wziąć metro. Okazało się, że w najbliższej okolicy wszystkie wejścia do metra są zamknięte z powodów bezpieczeństwa i musiałem poginać aż na Charles de Gaulle Etoile. Tutaj dopadłem linię 2, a potem przesiadka na Place de Clichy do linii 13. W tym właśnie metrze powitałem nowy rok. Do Marty dotarłem trochę po północy, ale zdążyłem nadrobić zaległości ;) Sylwester na plus :D


APDEJT!
Okrągło licząc, to łączny czas mojego pobytu we Francji właśnie przekroczył 24 miesiące.
APDEJT!
Okrągło licząc, to łączny czas mojego pobytu we Francji właśnie przekroczył 24 miesiące.
poniedziałek, 15 grudnia 2008
Zapisy
Ponieważ został już niecały tydzień do mojego przyjazdu na święta (tak, tak - w tym roku święta w Polsce), więc otwieram zapisy na:
1) Spersonalizowany horoskop na 2009 rok.
2) Ustawkę na piwo ze mną między 21 a 28 grudnia (podejrzewam, że wszystkim bardziej pasuje Poznań, a ja nie podejrzewam, żebym miał tam się pokazać. Ale jeśli zbierze się odpowiednia ilość chętnych, to przyjadę).
Zapisów można dokonywać po każdej mszy świętej w zakrystii.
Albo sposobem bardziej pewnym - przez:
- komentarze na blogu,
- komunikatory GG i Tlen - pewne,
- komunikatory Skype i MSN - trochę mniej
- profile na portalach społecznościowych,
- mejlami,
- przez komórkę (ale to już dla wybrańców).
1) Spersonalizowany horoskop na 2009 rok.
2) Ustawkę na piwo ze mną między 21 a 28 grudnia (podejrzewam, że wszystkim bardziej pasuje Poznań, a ja nie podejrzewam, żebym miał tam się pokazać. Ale jeśli zbierze się odpowiednia ilość chętnych, to przyjadę).
Zapisów można dokonywać po każdej mszy świętej w zakrystii.
Albo sposobem bardziej pewnym - przez:
- komentarze na blogu,
- komunikatory GG i Tlen - pewne,
- komunikatory Skype i MSN - trochę mniej
- profile na portalach społecznościowych,
- mejlami,
- przez komórkę (ale to już dla wybrańców).
niedziela, 7 grudnia 2008
Wideo, zdjęcie i praca zlecona
Nareszcie, Filip się urodził! Jest mikołajkowym prezentem dla Izy. Wszystkiego najlepszego rodzicom i ich dziecku.
A to zamówiona przez Izę kartka
I zdjęcie z dzisiejszego wypadu do kina na Vicky Cristina Barcelona Catalina.
I trailer z tego filmu. Sceny są tak zmontowane, aby zachęcić do obejrzenia. W filmie to wszystko jest inaczej ułożone. Sceny wyrwane z kontekstu, jak poniżej, zmieniają zupełnie swe znaczenie. Cóż, takie są prawa reklamy.

niedziela, 30 listopada 2008
Andrzejki
Polish Professionals in Paris (PPP) i Association d'Etudiants Polonais (AEP) zorganizowały imprezę andrzejkową. Zaproszenie dostałem pprzez Facebooka. Dziękuję Agato i Dawidzie.
Było sporo Polaków (jeszcze nie wiem dokładnie ile) i polskiej muzyki (T.LOVE). Ponieważ lokal nie był na wyłączność dla nas DJ (Francuz) puszczał też inną muzykę. Ale nie spodziewałem się usłyszeć 12 groszy Kazika i widzieć ludzi podrygujących do tej muzyki. Chyba już nieco wypiłem, bo nawet zacząłem śpiewać (pod koniec nagrania).
Shot na dzień dobry.
sobota, 29 listopada 2008
Paris Rando Velo
czyli, że trzeba być nieźle świrniętym, żeby przez 2h (a z dojazdem na miejsce zbiórki 3h i 30km) jeździć po paryskich ulicach. Dzisiaj było 67 osób. Z powodu zimna pewnie (1,4 stopnie Celsjusza o 23h00) pewnie tak mało. W październiku dobijaliśmy czasem do prawie 200 osób.
Hotel de Ville - stąd wyruszamy i tu kończymy parkur nocny.
piątek, 14 listopada 2008
Przyjęcie w Radzie Regionu Ile-de-France
Nasz sponsor - region Ile-de-France - oficjalnie nas przywital w Paryżu. Uroczystość miala miejsce w siedzibie Rady Regionu (Conseil Regional) przy rue de Babylone.
Direction de la Recherche, de l'Innovation et de l'Enseignement Superieur jest jednostką odpowiedzialną za pozyskiwanie zdolnych studentów;) To ludzie z tej jednostki m.in. nas dzisiaj przywitali.
Przy okazji poznalem parę liczb. Fundusz dla studentów zagranicznych jest drugi pod względem wielkości (pierwszy jest dla Francuzów wyjeżdżających za granicę na studia) i wynosi 2,2 mln euro. W tym roku stypendystów jest 200 (149 nowych i 51 z ubieglego roku). Kandydatur bylo 326 (między innymi moja).
Kilka narodowości, które są uczestnikami programu: Brazylia (25 osób - najliczniejsi), Indie (21), Rosja (17), Argentyna (14). Nie wiem dlaczego, ale Polski nie wymienili - od siebie dodam, że studentów z Polski jest również 14 (na razie doliczyliśmy się 7 osób: Agnieszka, Ewa, Bożena, Kasia, Piotr, Tomasz i ja. Więc brakuje jeszcze 7 osób - chyba dobrze się konspirują;)).
Po części oficjalnej poszliśmy na koktajl - niestety, byl tylko szampan. Piwa nie bylo:/
----------------------------------------------------------------
A w środę w Fundacji byl Bar Mythique - calkiem fajna impreza, ale niestety - w czwartek o 9h00 mam zajęcia, więc 6x0.25l do 1h00 i spać.
Direction de la Recherche, de l'Innovation et de l'Enseignement Superieur jest jednostką odpowiedzialną za pozyskiwanie zdolnych studentów;) To ludzie z tej jednostki m.in. nas dzisiaj przywitali.
Kilka narodowości, które są uczestnikami programu: Brazylia (25 osób - najliczniejsi), Indie (21), Rosja (17), Argentyna (14). Nie wiem dlaczego, ale Polski nie wymienili - od siebie dodam, że studentów z Polski jest również 14 (na razie doliczyliśmy się 7 osób: Agnieszka, Ewa, Bożena, Kasia, Piotr, Tomasz i ja. Więc brakuje jeszcze 7 osób - chyba dobrze się konspirują;)).
----------------------------------------------------------------
A w środę w Fundacji byl Bar Mythique - calkiem fajna impreza, ale niestety - w czwartek o 9h00 mam zajęcia, więc 6x0.25l do 1h00 i spać.
środa, 15 października 2008
A w stolicy...
... pochmurno, pada, szaro. Wybrałem się o 17h00 na rower. Z okna akademika nie było widać mżawki. Chciałem jechać do Lasku Bulońskiego. Przejechałem na drugą stronę Sekwany, ale wtedy zmieniłem zdanie. Wzdłuż jej brzegów ruszyłem na północ. Dojechałem do wieży Eiffela, kontynuowałem wzdłuż Sekwany i dojechałem do Senatu. Tutaj skręciłem w bulwar Saint Germain. Dojechałem do metra Sevrès-Babylone, a ponieważ znajdowałem się niedaleko mieszkania Loureeda, więc wyjąłem komórkę, aby do niego zadzwonić. Zdziwiłem się bardzo, gdy ujrzałem, że mam nieodebraną rozmowę sprzed 15 minut. Kto dzwonił? Loureed. Oddzwoniłem i za pięć minut się spotkaliśmy pod jego mieszkaniem. Poszliśmy na St. Michel, gdzie szperaliśmy wśród używanych książek, CD i DVD. I nawet coś kupiłem.
niedziela, 12 października 2008
"Daleko jeszcze?"
Pod takim hasłem odbyła się wyprawa na Południe. Chciałem podziękować bardzo Annie Marii B. i Stani za oprowadzenie i gościnę. Mam nadzieję w niedalekiej przyszłości odwzajemnić się tym samym.
Jak ja lubię śmigać TGV :D
Jestem stworzony do marynarskiego życia;)
Zdjęcia i opisy znajdują się tutaj
![]() |
Dans le Sud |
Jak ja lubię śmigać TGV :D
Jestem stworzony do marynarskiego życia;)
środa, 8 października 2008
Wieczorową porą u Julii
... czyli: kobiety, wino i śpiew (o igrzyskach ktoś zapomniał, a zamiast chleba był jakiś specjał koreański;))
Reprezentacja Korei
Reprezentacja Meksyku
Reprezentacja Rumunii
Reprezentacja Polski.
A co, myślałaś, że Cię nie nagrałem? ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)