Niedawno był z Kultem na koncercie, a dzisiaj przyjechał promować książkę KULT. Biała księga, czyli wszystko i wszystkim. Tej książki jeszcze nie mam, ale Gwiazdor przyniesie mam nadzieję. Ja podsunąłem poprzednią książkę, czyli Niepiosenki (zbiór felietonów, które ukazywały się od kilkunastu lat w różnych czasopismach). Niestety, moje zdjęcie z Kazikiem nie jest udane (prześwietlone), więc dupa. Mam tylko to :D
W ramach cyklicznej trasy koncertowej (tzw. Pomarańczowej trasy) Kult zawitał do Poznania. Koncert miał miejsce w Arenie (chyba największej hali widowiskowo-sportowej w grodzie Przemysła).
Koncert był rewelacyjny, zespół i Kazik w dobrej formie (a trochę obawiałem się czytając komentarze na GoldenLine.pl, że jakoby Kazik czasem się podchmielony pokazywał). Bardzo podobała mi się całkiem długa solówka perkusisty.
Jedynie dwa zdarzenia zakłóciły koncert: 1) w trakcie czwartego utworu Kazik przerwał koncert, ponieważ barierki odgradzające publiczność od sceny się przesuwały i trzeba je było poprawić; 2) chyba pod koniec koncertu wysiadło nagłośnienie, ale dość szybko się z tym uporano.
Piosenka, bez której nie może się odbyć chyba żaden ich koncert, czyli Mieszkam w Polsce, została zagrana dopiero w bisach (tak samo jak dwa lata temu), ale wykonywał ją chyba jakiś facet z obsługi technicznej :) Kazik w tym czasie skakał po scenie, ale potem też dołączył.
Niestety, mój aparat ma już swoje lata, nie jest stworzony do kręcenia filmów, a i zbyt duże nagłośnienie wpłynęło na jakość dźwięku. Ale jeden kawałek wrzucam.
Pracy w agencji nie dostałem. Szkoda. W Powiatowym Urzędzie Pracy mnie zbyli, bo dyplom nie był przetłumaczony i nie przyniosłem zaświadczeń, że w 2004 roku pracowałem na umowę zlecenie (po co ja głupi się przyznawałem?).
Ogólnie zimno się zrobiło i jak wracałem z PUP-u to zmokłem (rowerem pojechałem, bo go dzisiaj złożyłem). Namawiam brata, żeby w weekend na kajaki skoczyć, a jak się nie zdecyduje, to chociaż na grzyby pojadę.
EDIT: A, i na deezer.com coraz więcej piosenek jest niedostępnych, prawie wszystkie moje playlisty są nieaktywne :/
Na pocieszenie wrzucam coś, co powinno być umieszczone w cyklu SDF (Stare Dobre Francuskie), ale jakoś nic się nie rzuciło na uszy ;)
No to się zaczęło. Wiedziałem, że będzie tego dużo, ale nie myślałem, że aż tyle. I w dodatku wszystko idzie do druku ok. 16 lipca, czyli muszę to skończyć do 10 lipca (bo wtedy idę na bezpłatny dwutygodniowy urlop). Jakieś duperelki (ulotki, plv i stop-pile) dla promo mam do zrobienia. Dobrze przynajmniej, że reimpy okładek już odpadły. A nowe okładki dla La physique simplement robię z czystą przyjemnością :D
...pod emobarem.Widok z Pont de Sully w kierunku zachodnim. (Zdjęcie zero podkręcania). "Muzyka łagodzi mury."W drodze na Place Denfert Rochereau. Aga, ja i Magda. Scena Ricard Live Music. Właśnie obchodziła swoje dwudziestolecie. Szkoda, że dotarliśmy późno, byliśmy krótko i w ogóle nie wiem, kto jest na zdjęciu :|Powrót z Pl. Denfert Rochereau. Młodzieniec, którego widać, to Staś - właśnie bajeruje Szwedki ;)
Ale kiedy się wczytamy/wsłuchamy w słowa, to ona ma jednak sens.
Les Frites Bordel Thomas Dutronc
(chère mamie cette petite carte de Vandée ou nous somme pour quelques jours tout contribue à ce que nous passions d'agréables vacances) Oui vous vous rappelez ces cartes postales Quand on était petit fallait toujours se forcer à les écrire Il y avait...(je t'embrasse bien fort) Voilà fallait écrire notre tante notre grande-tante notre grand oncle Et puis bah, ça nous barbait alors.. Nos parents ils écrivaient la carte et on signaient en bas Et puis maintenant le temps à passé Quand on ouvre notre boîte aux lettres C'est nous qui aimerions bien recevoir plus de cartes postales Je me rappelle mon grand-père à la fin de sa vie, il avait 86 ans Sa femme était morte... Il rentrait tout seul il avait du mal à pousser la porte..qui était assez...lourde Et puis il ouvrait sa boîte et dedans y avait des... Des conneries de serrurie sur des prospectus des machins et puis.. Je me suis dit...putin je lui écrivait pas assez de carte... J'aurais voulu lui écrire pleins de cartes.. Et voilà et le temps passe et bordel
Le temps passe toujours trop vite...Hélas... Nos amis souvent, les plus chers les meilleurs Sont partis.. Sont loins.. Sont malades, sont morts Parfois dans la nuit on ne sait plus très bien qui on est On ne sait plus...où l'on va Parfois l'angoisse nous prend le coeur Parfois la personne qui dort à côté de nous est un étranger Alors...moi je sors Et je me commande un steak frites Un bon gros steak avec des frites bordel ! Y'en a marre de ce poisson grillé !! De ces haricots verts !! A mort le haricot !! Vive la choucroute !! Un beau gros morceau viandes... Et des pommes de terre bien grasses... La révolution du saucisson est en marche !! Venez avec moi ! Vous roulez dans la paëlla ! Vous vautrez dans le couscous !! Mes amis... Aux ordures et à la poubelles ces omégas 3 ! On veut des graisses saturées !! Incluez ce régime !! Prenez des tubercules... Des pommes de terres...vous savez ces tubercules Coupez les en fines lamelles... Plongez les dans l'huile bouillante, salez les...
Et vous aurez des frites... Ni dieux...Ni maître...Mais des frites... Bordel..
Już jakiś czas temu obejrzałem film Jana Kounen 99 francs z Jeanem Dujardin w roli głównej. Film o pracy w agencji reklamowej (ale takiej agencji agencji, a nie takiej agencji reklamowej polskiej, co to na piecyku i Corelu litery w folii wycina) i o konsumpcji. Świetny, polecam. Oto zwiastun filmu
Ostatnie zdanie wypowiedziane w tym zwiastunie brzmi "Jamais cretin irresponsable n'a ete aussi puissant que moi depuis 2000 ans" i znaczy "Nigdy tak nieodpowiedzialny kretyn jak ja nie był równie mocny od 2000 lat".
Film ma dwa zakończenia - jedno dla optymistów, a drugie dla pesymistów. Wybierz wersję właściwą dla Ciebie.
A w filmie znaleźć można genialną muzykę. Taką jak ten kawałek chociażby.
Nie mam siły nic pisać. Święta upłynęły, upływają pracowicie. Próbuję nadrobić zaległości, które uzbierały się przez cały semestr i szczerze muszę przyznać, że raczej mi to nie wychodzi. Mam już ochotę sobie to wszystko odpuścić. Odwalam zadania byle jak i modlę się o 10 punktów (dolna granica zaliczenia, może jestem wypalony?). Zimowe zniechęcenie osiągnęło szczyt, a może raczej dno. Mam nadzieję, że z nowym rokiem spojrzę bardziej optymistycznie na świat, globalny kryzys mnie ominie szerokim łukiem, a ja się zmienię, tak jak to sobie obiecuję co roku - że nie będę zostawiał niczego na ostatnią chwilę. Niestety, dotychczas to życzenie i postanowienie noworoczne nic nie zmieniły. W poniedziałek pakuję suszoną kiełbasę, papierosy i wódkę (zawsze znajdzie się ktoś chętny) i dyrdam na autobus do Francyji. A jeszcze przedtem muszę fryzjera odwiedzić (oczywiście też zostawiłem go na ostatnią chwilę).
A tu wrzucam utwór, który poznałem już dość dawno temu. Nadal jest niesamowity.
To jeden z powodów dla których można lubić transport publiczny w Paryżu. Piątkowy wieczór, stacja RER-a Les Halles, peron linii B, kierunek południowy.