Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uczelnia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uczelnia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 12 czerwca 2010

tytuł

Tytuł mojego blogu (bloga) jest nadal jak najbardziej zasadny. Od listopada 2009 studiuję w Łodzi (studia podyplomowe z zarządzania systemem Linux), a dzisiaj miałem rozmowę kwalifikacyjną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu i od października zaczynam studia Master Administration des Entreprises. Zajęcia w 50% po polsku, w 50% po francusku (wykładowcy z uniwersytetu w Rennes). Git :)

niedziela, 20 grudnia 2009

Mikołaj vs. Gwiazdor?

Miałem sam o tym napisać, ale kiedy w sobotę czekałem na Szamarzewie na uczelni, w ręce wpadła mi gazetka wydawana przez studentów - "BUC" (Bardzo Uniwersyteckie Czasopismo, nr 43, grudzień 2009), a w nim taki oto artykuł:Od siebie dodam, że jak byłem w wieku, kiedy jeszcze się rysowało na zajęciach w szkole, to Św. Mikołaja obowiązkowo przedstawialiśmy jako dziadka w biskupiej mitrze i z pastorałem. Faktycznie, wizerunek św. Mikołaja, jakiego znamy dzisiaj, został wylansowany przez Coca-Colę (czego jej nigdy nie wybaczę).

EDIT: Pani Upanicz, przyszła dziennikarka, a nie wie, że:
- mass media - piszemy bez łącznika,
- świnka skarbonka - piszemy bez łącznika,
- zwyczaj chrześcijańsko-pogański - piszemy z łącznikiem, a nie z myślnikiem (ale to akurat może być błąd operatora),
- nie ma chyba takiego określenia "biało-brodaty" (pomijając niepotrzebny dywiz), tylko "białobrody".
Jest: "Wszystko za sprawą dwóch jegomości"
Powinno być: Wszystko za sprawą dwóch jegomościów.
Nie piszemy: XIX-wieczny, piszemy: dziewiętnastowieczny.

Inne:
- czy św. Mikołaj może "zagościć totalnie"?
- Historia Mikołaja sięga ok. 300 roku, kiedy to biskup Miry rozdał majątek biednym, stając się pierwowzorem wręczania prezentów" - czy biskup może stać się pierwowzorem? Może raczej dać przykład.

Więcej nie chciało mi się szukać, ale może ktoś z Was się czegoś jeszcze dopatrzył?
A u Was kto i kiedy przynosi prezenty?

wtorek, 25 sierpnia 2009

Panika

Panika! 2 września mam obronę, a jeszcze niegotowy jestem. Projekt też nie, layout przewodnika też nie, prezentacja PPT też nie.
Chyba czeka mnie kilka bezsennych nocy :|

sobota, 15 sierpnia 2009

Jeszcze miesiąc

Jeszcze miesiąc został.
Do końca sierpnia jestem na stażu.
W pierwszym tygodniu prezentuję projekt roczny (nad którym nadal siedzę).
15 września oficjalny koktajl na zakończenie studiów.
15 września rano muszę zdać pokój w akademiku.
Potem wracam do Polski. Nie wiem jeszcze na jak długo.

środa, 10 czerwca 2009

Ocholera

Dzisiaj dostałem mejla, że jednak moja obrona będzie 19 czerwca, a nie jak liczyłem 24 :/ Mój projekt jeszcze leży w powijakach, a powinienem go oddać 8 czerwca (10 dni przed obroną należało to zrobić). Nie wiem jak się z tego wygrzebię. Łudziłem się, że będzie 24, wtedy wszystko wydawało mi się faisable, ale teraz to dupa zimna...

Tak wygląda moja celka (a właściwie jej fragment), z której prawie nie wychodzę. Tylko do toalety i jak się już jedzenie kończy to do Lidla. No i też do Nathana ostatnio wczoraj poszedłem, żeby oddać raport.

wtorek, 9 czerwca 2009

Oddanie raportu

Dzisiaj oddałem raport. Nawet go nie przeczytałem po wydrukowaniu. Już nie mogłem na niego patrzeć, bo wiązał się z tym odruch wymiotny. Teraz pozostaje jeszcze projekt roczny, na którego zrobienie mam czas do poniedziałku.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Dlaczego nie działa?

Bo kupiłem bezkofeinową :/
Szablon z muru na mojej uczelni. Czy to nie jest scena z jakiegoś filmu? Zapewne, tylko z jakiego?

niedziela, 17 maja 2009

Trochę dolina

W piątek byłem na uczelni. Spotkałem się z koleżankami z grupy i naszą responsable de formation. Powiało pesymizmem. Kończymy studia, skończyliśmy lub kończymy staże, a ofert pracy nie ma. Ogólnie lekka bryndza.
Może lekko przesadzam, praca dla nas jest, ale nie ma stanowisk. Znów nie tak - stanowiska są, ale nie w tym charakterze, w jakim proponują. Otóż jest tak, moje koleżanki chcą być redaktorkami w wydawnictwach (najczęściej), a ja chcę być paoistą w wydawnictwie. Praca (tzn. zajęcie) jest, ale nikt nie chce zatrudnić. Na staż chętnie przyjmą (bo to oznacza oszczędności dla firmy), ale na etat nie zatrudnią (nie dość, że większa pensja niż stażysty, to jeszcze nie można się takiego pracownika pozbyć w każdej chwili). Koleżankom wprost mówią, żeby zapisały się na studia (jakiekolwiek), tylko po to, aby miały status studenta i można było podpisać konwencję stażową (taka konwencja jest trójstronna: pracodawca-student-uniwersytet). Lub proponują inne rozwiązanie, również dla pracodawcy bardzo wygodne - freelans. Co freelans oznacza chyba nie muszę tłumaczyć. W skrócie wygląda to tak, że kiedy cię potrzebujemy, to dzwonimy i dajemy zlecenie, a kiedy nie potrzebujemy, to radź sobie sam.
W moim przypadku jest bardzo podobnie. Bardzo chętnie i bez problemu przedłużono ze mną staż. Mam co robić, nie nudzę się, pracy dla mnie wystarczyłoby chyba od samych dziewczyn z promocji, nie wspominając o pracy dla edytorów. Ale przecież nikogo nie zatrudnią, bo chyba by głupi byli, żeby zatrudniać kogoś, skoro można korzystać z taniej siły roboczej, jaką są stażyści. Rok temu i pół roku temu byłem stażystą, więc patrzyłem na oferty dla stażystów. Trochę tego było. Teraz patrzę na oferty pracy. Mało. Około 1/3 tego co dla stażystów, a może jeszcze mniej. No i oczywiście wymagają pięcioletniego doświadczenia w pracy na podobnym stanowisku, a czasem i własnego auta.
Nie wiem co to będzie. Przez najbliższe półtora miesiąca jeszcze nie powinienem się o to martwić. Mam raport ze stażu do napisania, mam projekt roczny do ukończenia (i zaczęcia!). W akademiku mogę być do końca lipca (a w poniedziałek spróbuję przedłużyć do końca sierpnia). W lipcu chyba zacznę szukać pracy. Zobaczymy.

niedziela, 26 kwietnia 2009

TRC

Na placu przed akademikiem, w którym mieszkałem w roku akad. 2007-2008
Długa prosta linia to odcinek, który pokonałem RER-em. W sumie na liczniku pojawiły się dzisiaj 52 km.

niedziela, 14 grudnia 2008

Zaczęło się

A właściwie to się kończy. Najbliższe pięć dni, to ostatni tydzień zajęć na uczelni. Potem już tylko staż, projekt roczny, raport ze stażu, obrona i żegnaj uczelnio.

Ale zanim to wszystko nastąpi to mam megadużo pracy do zrobienia. Właśnie zdałem sobie sprawę, że siedzę nad projektem z zakładania firmy od 11 godzin. Ale sytuacja wygląda tak, że noc z piątku na sobotę zarwałem. Była impreza, była Kasia, było nadranne oglądanie Bienvenu chez les Ch'tis. Po odwiezieniu, wróciłem do siebie o 8h00. Położyłem się i spałem do 18. Wstałem, ale zanim się rozkręciłem posprzątałem, umyłem to była już północ. I o tej godzinie właściwie zacząłem pracować.

Oczywiście jak zwykle wyzywam się od głupków, bo dlaczego robię to jak zwykle na ostatnią chwilę, skoro wiedziałem o tym od dawna. Do wieczora mam wysłać to dossier.
Uff.

wtorek, 11 listopada 2008

Na uczelni - lunch

W tym roku, ponieważ nie mieszkam już tak blisko uczelni, więc nie mogę wracać na obiad do akademika. Kupuję sobie wtedy w Champy formule pizza midi, czyli pól pizzy, puszka napoju i flan lub pączek na deser. Koleżanki z grupy
też tam coś kupują (raczej sandwicze, ale ja wolę pizzę, bo jest ciepla).
Na zdjęciu: Karima, ja i Alexandra.
Posted by Picasa

sobota, 25 października 2008

W drodze na uczelnię


Na uczelni chyba mają maly problem z organizacją i przeplywem informacji. Wypadlo nam bardzo dużo zajęć i najczęściej nie byliśmy o tym zawiadomieni, więc czekaliśmy i czekaliśmy. Innym razem powiedziano nam, że nie ma zajęć, a okazalo się że byly - wykladowca przyjechal i nas nie zastal. To już przestaje być śmieszne i dziewczyny napisaly mejl do coresponsable, że najwyższy czas, aby się to zmienilo.

PS Przepraszam za brak pewnej litery - po kupnie i zainstalowaniu nowego urządzenia, skrót Alt+l zacząl wywolywac panel tego urządzenia. Na razie nie wiem jak to zmienić.

czwartek, 16 października 2008

Projekt roczny...

... czyli nie całkiem poważny przewodnik po Polsce.
Więcej szczegółów pozostaje w tajemnicy. Projekt może okazać się całkiem fajny i może kiedyś naprawdę go wydam. Kto wie?

Na razie mam wstępne pomysły na tytuł. Ale nawet nie jestem pewien czy to "y" jest potrzebne.

poniedziałek, 13 października 2008

Początek zajęć

Z akademika wyruszyłem o 11h50. W Champs sur Marne byłem o 12h40, ale oczywiście nie byłem niczego załatwić, wszystko pozamykane, wszyscy wsuwają swoje launche. Nie pozostało mi nic innego, jak uczynić to samo. Cóż, jak mówi stare przysłowie pszczół: "Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak one" (czy jakoś tak). Zajęcia miałem zacząć od 14h15. Kupiłem więc formule midi pizza (czyli pół pizzy, puszka napoju i deser) za 5 euro, znalazłem kąt spokojny z ławką, zasiadłem i zajadłem.

O 13h55 ruszyłem w kierunku uczelni. Najpierw spotkałem Hélène. Właściwie, to najpierw, bo jeszcze na stacji RER Les Halles, na peronie spotkałem Virginie, która jest z Lille, ale mieszka w akademiku w kampusie przy uczelni. Potem się zaczęli powoli schodzić inni, a właściwie inne, bo jedynym "innym" jestem ja. O 14h30 zaproponowalem, żebyśmy już sobie poszli - dla mnie kwadrans akademicki już minął. Po następnych piętnastu minutach (a może to już nawet było o 15h00) stwierdziliśmy, że trzeba iść do sekretarki Fatimy zapytać się co jest grane. Poszliśmy. Tzn. ja się akurat "wiozłem" autem z Céline :D

W budynku Copernic, wstąpiłem do biura współpracy międzynarodowej, żeby się przywitać i powiedzieć, że ze stypendium wszystko jest na najlepszej drodze.
Sekretarka nie bardzo wiedziała co jest grane. W ogóle jest jeszcze totalny bałagan. Miała nam przysłać plan zajęć później. I przysłała. Pracuje do 17h30, a plan chyba przysłała o 18h40. Aż mi jej żal.
Skorzystałem z okazji, że jestem w bud. Copernic i wyjąłem pochette, żeby się zapisać. Rendez-vous mam dopiero 21 października.

Potem powiedzieliśmy sobie "Do jutra" i poszliśmy każdy w swoją stronę. Poszedłem jeszcze do banku, bo chciałem podać nowy adres, ale bank oczywiście w poniedziałek jest zamknięty. No to już poszedłem na RER-a. Pojechałem na Charles de Gaulle Etoile. Tutaj jest jeden ze sklepów Decathlonu. Kupiłem kask, u-locka od Trelocka i stalową skręcaną linkę (na tylne i przednie koło), odblaskową opaskę na nogawkę i torebkę podsiodłową. No, trochę kaski znów poszło. Ale mam nadzieję, że jutro będzie już rower do odebrania, bo akurat "wypadły" wszystkie zajęcia - wykładowcy jakoś się nie mogą zorganizować, i będę miał czas, aby go odebrać, a może nawet i oznakować (marquage anti-vol).
Kupiłem kask BELL Ukon. Chyba jednak wolę mój poprzedni kask MET. Był odrobinę lżejszy i miał poręczniejszy system zapinania. BELL ma daszek i ogólnie jest chyba trochę większy. Ale cóż - nie chciało mi się przywieźć starego (tzn. chciało, ale odpuściłem sobie jak zobaczyłem ile gratów zabieram). Mam nadzieję, że nie będę musiał sprawdzać skuteczności Bella.

wtorek, 7 października 2008

Rentrée

O 16h00 miałem rozpoczęcie roku. W Champs-sur-Marne (gdzie znajduje się uczelnia) byłem już o 15h24. Muszę przyznać, że kiedy szedłem z RER-a na uczelnię, to taki rogal mi się na pysku pojawił, że aż się zacząłem zastanawiać z czego tak się cieszę.

Potem zaczęły przychodzić dziewczyny. Oczywiście stoimy na dworze, dziewczyny palą. Julie przychodzi z jakąś dziewczyną. Okazuje się, że jednak przyjęli nowe osoby na Master 2. Jedną z nich jest właśnie przyprowadzona Katja.
Nagle patrzę na drzwi do budynku, z których wychodzi znajoma mi postać - jedna z editrice z Nathana. Podeszła do nas i się przywitała ze mną. Ponieważ nie pamiętałem jak ma na imię i jak się nazywa, a wiedziałem, że nasza nowa co-responsable też jest z Nathana, więc zapytałem czy to ona. Nie. Jest jeszcze inna. Ogólnie, to chyba w tym roku ze cztery panie z Nathana będą miały z nami zajęcia.

Potem zeszliśmy do auli, w której mieliśmy rozpoczęcie. Było tam już sporo osób z Master 1. Żadnego faceta. Aż mi Céline podziękowała, że jestem i że nie są skazane na wyłącznie damskie towarzystwo. Przy okazji zapytała mnie się, czy przywiozłem jej papierosy - przywiozłem. - A to pech, bo rzuciłam palenie. No tak to z dziewczynami bywa;) Ale przywiozłem jej też Żubrówkę. Niech ma na otarcie łez.

Spotkanie zaczęła druga co-responsable, Mme Seginger. Co-responsable z Nathana ma na imię Fabienne. Też od dawna zna poprzednią responsable. A pani, która podeszła do nas przed uczelnią, pracuje w Nathanie w tym samym departamencie, w którym byłem na stażu. Ma na imię Valérie.

Potem wykładowcy zaczęli się przedstawiać i mówić jakie będziemy mieli z nimi zajęcia. Z początku zaczynało się podobnie: - Jestem taka a taka, pracuję w Nathanie, będziemy mieli zajęcia z... Dopiero pan, z którym będziemy mieli z którym będziemy mieli Multimedia powiedział: - Nazywam się tak i tak, i nie pracuję w Nathanie.... No a potem jeszcze był pan Marc, z którym już w ubr. mieliśmy zajęcia i powiedział: - Nazywam się Marc takisiaki i chciałbym pracować w Nathanie... Trzeba przyznać, że czasem nieźle mu wychodzą żarty.

Przeszliśmy do części poświeconej stażom. Jeszcze raz zabrała głos co-responsable Fabienne. Mówiła jaki ważny jest w procesie kształcenia staż itd. i że my, z Master 2, już odbyliśmy pierwsze staże, i że zostawiliśmy za sobą traces (ślady), które są bardzo ważne - w tym momencie patrzyła głównie na mnie. Najśmieszniejsze, że jakoś jej nie pamiętam. Valérie pamiętam bardzo dobrze. Nie wiem, w którym departamencie pracuje Fabienne. Ale pewnie wszystkiego się dowiem w swoim czasie.

Wracając do stażu. Nie będę się męczył i szukał nowego. Pójdę do Nathana, do tej samej komórki, w której byłem w zeszłym roku. Jeszcze projekt sobie tak sprofiluję, żeby mi się to ładnie układało ze stażem. Muszę iść odwiedzić Annie, Elise i Elodie. Przypomnieć się, zapytać czy stanowisko nadal na mnie czeka. No i dać suweniry z Polski (ceramika z Bolesławca).

Sekretarka wysłała zaświadczenie o przyjęciu mnie na studia na mój stary, akademikowy adres i oczywiście nie doszło. Poszedłem do CROUS-u. Już był zamknięty. Stwierdziłem, że pojadę do Torcy, może nowy rezydent w moim pokoju ma te listy.
Siedzę sobie na peronie w kierunku Torcy i nagle widzę, że przede mną przechodzi FranFran. Wołam Salut! Staje. Widział mnie, ale nie był pewien czy to ja. No i opowiadamy sobie takie tam duperele, 4 miesiące się nie widzieliśmy. Dojechaliśmy do Torcy. Weszliśmy do akademika, poszedłem do swojego starego pokoju. Niestety, nikogo nie zastałem. Zszedłem do FranFrana, u którego napisałem list do nowego mieszkańca. Potem poszliśmy po kolendzie do pokój, w którym mieszkają Polki i jeden Polak (panowie, dlaczego zawsze jesteśmy w mniejszości?). Polki zastaliśmy. I tu chciałem powiedzieć, że jednak ktoś czyta czasem ten blog. I to niekoniecznie moi znajomi z reala. Nie wiem, jak te dziewczyny dotarły do tego blogu (podejrzewam, że przez Grono), ale jeśli jakiekolwiek informacje, które tu znalazły, okazały się przydatne (szukały przede wszystkim zdjęć;)), to się cieszę.

Przy okazji pozdrawiam wszystkich: Anię, Dorotę, Sylwię i Bartka.
Życzę Wam udanego pobytu we Francji, kilku pięknych miesięcy spędzonych w międzynarodowym towarzystwie. Niczym się nie martwcie, róbcie swoje, a będzie dobrze. Wykładowcy są tu nastawieni bardzo prostudencko.
Do zobaczenia.

środa, 17 września 2008

Powoli do przodu

ale jak zwykle wszystko na wariackich papierach. Jeszcze dużo spraw do załatwienia przede mną, ale bilet do Paryża już dzisiaj kupiłem. Oby nic nie wypadło, tfu, tfu...

Za pracę poprawkową dostałem 10/20 - uff, wystarczy.
Nowy wyciąg ocen moja ulubiona sekretarka już sporządza.

18 września.
Byłem dzisiaj w Poznaniu. Na uczelni. Oczywiście pani, u której chciałem zaliczyć literaturę najnowszą nie pojawiła się jeszcze na dyżurze.
W przyszły tygodniu muszę wszystko pozałatwiać, bo 30 wyjeżdżam.
Nie wiem co powiedzieć promotorowi - podobno najlepiej prawdę.
W poniedziałek będę jeszcze szturmował pokój pani prodziekan.
Ehh.

sobota, 23 sierpnia 2008

Poprawka, czyli rattrapage

Czy ktoś podejmie się tego zadania? Będę wdzięczny. Nawet bardzo.
Przeczytałem Le Bachelier. Ale niestety nie udało się zaliczyć pracy. Muszę to zrobić jak najszybciej. Najlepiej przed 10 września.

Contrôle continu.
Réalisation d'un mini-mémoire ou d'un article (25 000 signes).
Choisir une œuvre parmi les titres suivants et tentez de réfléchir aux liens de cette œuvre avec le journalisme (non comme thême mais comme source de poétique). Cette liste n'est pas exhaustive.

Honoré de Balzac, Illusions perdues (2e partie)
Charles Baudelaire, Petits poèmes en prose
Théophile Gautier, Voyage en Espagne
Les frères Goncourt, Charles Demailly
Octave Mirbeau : Les Vingt et un jours d'un neurasthénique
Jules Vallès, L'Enfant, ou Le Bachelier ou L'Insurgé.

Autres possibilités.
Choisir une maison d'édition parmi les maisons suivantes et étudier la manière dont elle a contraint les œuvres (collections, choix de politique éditoriale) et la façon dont certains auteurs ont su jouer avec la contrainte :
Hetzel, éditions de Minuit, Editions Actes Sud, NRF.

środa, 20 sierpnia 2008

Wiadomość dnia II

Grekiem jednak nie jestem. Najwidoczniej w tamtym zaświadczeniu wkradł się jakiś błąd. Jestem polskim studentem.
To zaświadczenie nr 2 o stypendium francuskim. Jeeeee! Ale jeszcze trochę problemów z nim jednak mam.
Najważniejsze, że razem ze stypendium zobowiązuję się do mieszkania w międzynarodowym kampusie uniwersyteckim w Paryżu.

sobota, 12 lipca 2008

Wakacje z magisterką

Przed wyjazdem do Francji robiłem nagrania gwarowe w terenie (odpytywanie z kwestionariusza i wyciąganie informacji od informatorów - moja funkcja nazywa się eksplorator).

Teraz siedzę i transkrybuję (przelewam na papier, to co słyszę) te nagrania. Idzie jak krew z nosa. To nie jest takie oczywiste (zwłaszcza w dialekcie wielkopolskim) gdzie jest dźwięcznie, a gdzie bezdźwięcznie.

Po dokonaniu transkrypcji będę musiał opracować na jej podstawie słownik gwarowy (dwóch wsi właściwie - Kolebek i Leśnictwa). A potem dopisać do tego pracę badawczą. Całość będzie się składała na moją pracę magisterską. Na razie nie mam jeszcze tematu i nie mam pomysłu na tę pracę. A zostały mi dwa miesiące do terminu oddania. Masakra.

Próbka tego, co robię od kilku dni.