Już jakiś czas temu obejrzałem film Jana Kounen 99 francs z Jeanem Dujardin w roli głównej. Film o pracy w agencji reklamowej (ale takiej agencji agencji, a nie takiej agencji reklamowej polskiej, co to na piecyku i Corelu litery w folii wycina) i o konsumpcji. Świetny, polecam. Oto zwiastun filmu
Ostatnie zdanie wypowiedziane w tym zwiastunie brzmi "Jamais cretin irresponsable n'a ete aussi puissant que moi depuis 2000 ans" i znaczy "Nigdy tak nieodpowiedzialny kretyn jak ja nie był równie mocny od 2000 lat".
Film ma dwa zakończenia - jedno dla optymistów, a drugie dla pesymistów. Wybierz wersję właściwą dla Ciebie.
A w filmie znaleźć można genialną muzykę. Taką jak ten kawałek chociażby.
Prawie rok temu umieściłem tutaj post bez tytułu. Zdjęcie, które się tam znajduje jest znów na tapecie komputera w pracy. Thierry, z którym pracuję, zauważył to zdjęcie, które mu się zresztą spodobało. Dzisiaj powiedział mi, że to zdjęcie przywołuje mu na myśl pewną piosenkę. Podał tytuł, a ja ją szybko odnalazłem.
A oto piosenka, o której mówił Thierry. Tłumaczenie na szybko.
Jak dryfujący statek Bez celu i bez motywu Idę przez miasto Samotnie i anonimowo
Miasto i jego pułapki To są moje przywileje Jestem w nie bogaty Ale tego się nie kupuje
Mam to gdzieś, mam to całkiem gdzieś Te łańcuchy, które zwieszają się u naszych szyj Uciekam, zapominam Ofiaruję sobie nawias, zawias [w sensie prawniczym]
Idę sam Przez ulice, które się oddają A noc mi wybacza, idę sam Zapominając o godzinach Idę sam Bez świadka, bez nikogo Niech me kroki rozbrzmiewają, idę sam Aktor i widz
Spotykać się, uwodzić Kiedy noc robi swoich (?) Obiecać bez wymawiania Tylko oczami, które się włóczą
Oh, kiedy życie się wstrzyma W tych morderczych godzinach Jestem w to bogaty Ale tego się nie kupuje
Mam to gdzieś, mam to całkiem gdzieś [reszta się już powtarza] ... ...
... ... ... ... ... ... ... ...
Idę sam Kiedy życie me traci sens Kiedy ochota mnie opuszcza Idę sam Aby się utopić gdzieś Idę sam...
Jak co roku w Nathanie obchodziliśmy święto Galette des Rois. Coś jak Trzech Króli. Francuzi, mimo że zasadniczo są ateistyczni, a przynajmniej nie obnoszą się tak z religią jak w Polsce, to chętnie obchodzą różne takie święta, zwłaszcza jeśli tradycją jest jedzenie czegoś dobrego. I tak właśnie jest na Galette des Rois. Owa galette to dość słodkie, tłuste (masa migdałowa?) ciasto. Bardzo kaloryczne. Tak jak w ubiegłym, tak i w tym roku miałem okazję w tym uczestniczyć. Jest to również okazja do podsumowania minionego roku i przedstawienia planów na bieżący. To zrobiła Catherine Lucet, dyrektor Editions Nathan. Osoby podpisane: Fabienne - moja obecna responsable de formation, Annie - moja ubiegłoroczna bezpośrednia szefowa i responsable artistique w departamencie Collgèes-Lycées, prawdopodobnie brunetka po jej prawej stronie to Marie-Hélène - moja ubiegłoroczna responsable de formation i na końcu Evelyn, moja obecna bezpośrednia szefowa i jednocześnie responsable artistique w departamencie Technique, Supérieur, Formation Adultes (w skrócie Technique lub TSFA).
PS Zaczynam odczuwać ograniczone możliwości mojego aparatu. Może już czas na zmianę?
Niedawno całkiem śmiałem się z wyobrażeń ludzi o zimie w Paryżu. A dzisiaj musiałem to odszczekać (i zrobiłem to na Gronie). Rano wstałem do pracy i już było biało. Prószyło przez cały dzień. Oto jak wyglądał kawałek miasta, kiedy wracałem o 18.40 ze stażu.
Postój velibów niedaleko MKOL-u (skrzyżowanie bd Jourdan i av. Pierre de Coubertin).
Park Montsouris (wejście południowo-wschodnie).
Park Montsouris (niestety, kiedy wracałem był już zamknięty, więc zdjęcia robiłem przez płot).
Park Monsouris (w pobliżu stacji RER). A to już bałwan na terenie CIUP-u. Przed Domem Holandii (którego nie widać), a w głębi Dom Kanady.
Świecką tradycją się stało podsumowywanie starego roku i robienie noworocznych postanowień. Nie zrobię podsumowania roku, bo jeszcze się dla mnie nie zamknął. Jak smród za gibonem ciągną się za mną zaległe sprawy. Może do chińskiego nowego roku się wygrzebię, ale też nie sądzę. Moim problemem jest brak jakiejkolwiek organizacji. Nawet złej. Byłbym przynajmniej źle zorganizowany i byłoby nad czym pracować. A tak to jestem po prostu niezorganizowany. Marnotrawię czas jak mało kto. Podobnie ma się z postanowieniami noworocznymi. Nie ma żadnego sensu, żeby je robił, bo: a) patrz paragraf wyżej, b) nie mam silnej woli. Przez tydzień, maksymalnie dwa, trzymałbym się postanowienia, a potem i tak bym sobie odpuścił. Beznadziejny typ ze mnie jest.
Zaczęło się około 21. Spotkałem się z Anną Marią i jej koleżankami, rozgrzaliśmy się na avenue Foche, potem poszliśmy na Trocadero. Około 23 zostawiłem je przed wieżą i chciałem wziąć metro. Okazało się, że w najbliższej okolicy wszystkie wejścia do metra są zamknięte z powodów bezpieczeństwa i musiałem poginać aż na Charles de Gaulle Etoile. Tutaj dopadłem linię 2, a potem przesiadka na Place de Clichy do linii 13. W tym właśnie metrze powitałem nowy rok. Do Marty dotarłem trochę po północy, ale zdążyłem nadrobić zaległości ;) Sylwester na plus :D APDEJT! Okrągło licząc, to łączny czas mojego pobytu we Francji właśnie przekroczył 24 miesiące.