Idę do pracy. Przechodzę koło domu Fondation suisse i słyszę coś jakby dzięcioł. Częstotliwość uderzeń odpowiada, ale nie ten dźwięk. Rozglądam się po drzewach, nic nie widzę. Przechodzę dalej, patrzę w górę. Rozglądam się i chyba widzę. Siedzi takie małe głupie nieszczęście na antenie telewizyjnej i wali dziobem w plastikową puszkę z elektroniką.
3 kwietnia
EDIT: Podobno ten dzięcioł wcale nie taki głupi. Ponieważ nie potrafi śpiewać jak inne ptaki, a samicę trzeba jakoś przywołać, więc wali w puste pudełko że hej. Podobno działa (gdyby nie działało, to pewnie by już dzięciołów na świecie nie było).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz