Potem pojechałem na rozmowę do agencji nieruchomości. Rozmawiałem z panią przez godzinę. A właściwie to ona mówiła. Zobaczymy. Ma zadzwonić. Warunki w miarę OK.
Po rozmowie pojechałem kupić książkę do księgarni PWN na ul. Wodnej. Dupa. Od 1 grudnia księgarnia przeniesiona na ul. Mielżyńskiego (w miejsce dawnej Kapitałki - tak dla wiadomości). Ale dzięki temu zauważyłem "nowy" (nowy dla mnie) punkt na mapie Poznania - Café de Paris.Podchodzę bliżejŁał! Myślę sobie - No nieźle. Wchodzę, uśmiecham się do panienki i pytam czy mają Leffe'a. Czy co mają? Twarz panienki przybiera kształt znaku zapytania. Takie piwo - belgijskie - bardzo dobre i bardzo popularne. Nie, nie mają. Popatrzyłem. Zapytałem się od kiedy funkcjonują. Od marca. A piwa mają od września (pewnie na studentów liczyli). Życzyłem powodzenia i wyszedłem.
Sukcesu im nie wróżę. Klimatu nie ma. Nie mogli się zdecydować na profil (paryska kawiarnia, a piwo belgijskie? - takie rzeczy tylko w Paryżu, no i nie mają Leffe'a). Panienka chyba po francusku to tylko "żetem" zna (a w sumie, szkoda, że nie zagaiłem po francusku). No i ostatnia rzecz - pisze się Café de Paris /kafe d pari/, a nie Cafe de Paris /kaf d pari/.
Sukcesu im nie wróżę. Klimatu nie ma. Nie mogli się zdecydować na profil (paryska kawiarnia, a piwo belgijskie? - takie rzeczy tylko w Paryżu, no i nie mają Leffe'a). Panienka chyba po francusku to tylko "żetem" zna (a w sumie, szkoda, że nie zagaiłem po francusku). No i ostatnia rzecz - pisze się Café de Paris /kafe d pari/, a nie Cafe de Paris /kaf d pari/.
Po przeciwnej stronie jest mała Barcelona, ale oceny się nie podejmuję, bo z Barcelony najlepsze wspomnienie przywiozłem o ichnim lajtowym, limonkowym piwie, które ratowało w upały.A na rynku jarmark przedświateczny (ale dużo skromniejszy niż na La Defense).
1 komentarz:
Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz